" Ból zaczyna się dopiero wtedy, kiedy boli nas calutkie serce i zdaje się nam, że zaraz przez to umrzemy, i na dodatek nie możemy nikomu zdradzić naszego sekretu. Ból sprawia, że nie chce nam się ruszać ani ręką, ani nogą ani nawet przekręcić głowy na poduszce."
***
Wzdrygnął
się na melodie roznoszącą się po wnętrzu jego niewielkiego mieszkania. Dopiero
teraz zauważył, że zajmowane przez dziewczynę chwilę temu miejsce obecnie jest
puste. Był tak skupiony na jej obserwacji oraz pochłonięty przez myśli, że nie
spostrzegł momentu jej odejścia. Wzruszył jedynie ramionami do swoich
spostrzeżeń i podreptał w kierunku drzwi. Zachłysnął się powietrzem, kiedy
odsłonił wizjer i za jego pomocą dostrzegł spoczywającą prze wejściem do jego
lokum pierwszą i ostatnią miłość. Przylgnął plecami do powierzchni drzwi i
przymknął powieki, starając się zapanować nad oddechem, który w jednej
sekundzie przeszedł transformacje na płytki i nierównomierny. Jednym słyszalnym
dla niego obecnie dźwiękiem było kołatanie jego pobudzonego przez widok brunetki
serca, po którym rozlał się dawny żar jakim wypełnione było uczucie tej dwójki.
Do jego uszu ponownie dotarł dźwięk dzwonka i mógł się założyć, mógł oddać
wszystkie swoje puchary, odznaczenia i wyróżnienia, że teraz zniecierpliwiona
uderzała paznokciami o pobliską ścianę i marszczyła zabawnie nos. Odepchnął się
od nawierzchni ciemnego drewna i wypuścił powietrze ze świstem. Nie tak
wyobrażał sobie ten moment. Miał zamiar na jej ponowne ujrzenie skakać z
radości i zamknąć ją w solidnym uścisku. A nie rozprawiać się z chęcią
zlekceważenia jej dobijania się do jego osoby. Cholernie obawiał się otworzyć
te drzwi, ale pod wpływem odwagi i determinacji jaka napełniła go od głowy do
czubków stóp pośpiesznie przekręcił zamek i chwycił za klamkę, rozwierając
drzwi przed kobietą jego życia. Dalia nagle zadarła głowę, odrywając spojrzenie
od wycieraczki i skierowała je na twarz przyjmującego. Biegł wzrokiem po jej
bladej cerze i dopiero teraz dotarło do niego jak bardzo za nią tęsknił. Jak
bardzo usychał, obumierał jak roślina bez wody. Jak przygasał. Zatrzymał wzrok
na jej ustach pokrytych szminką o odcieniu nude, które były lekko rozchylone,
gdy jej czekoladowe tęczówki wpatrywały się w niego. Miał tak ogromną ochotę do
nich przylgnąć, ale musiał trzymać emocje na wodzy. Musiał jej pokazać, że o
wybaczenie nie będzie łatwo, o ile ono w ogóle nastąpi, choć każda komórka jego
ciała domagała się jej cholernie mocno. Nie miał przecież pojęcia co takiego
kierowało nią, kiedy go opuszczała. Osunął się na bok, dając jej tym samym
sygnał, aby zagłębiła się we wnętrzu mieszkania. Posłusznie przekroczyła jego
próg i wykonała kilka kroków w stronę małego salonu, omiatając wzrokiem
otoczenie. Zmiany, które zarejestrowała były znikome. Nadal na komodzie przy
telewizorze widniała ich wspólna fotografia. Oznaczało to, że wciąż żywił
nadzieję, nie zamknął tego rozdziału. Wierzył w jej powrót i w końcu się
doczekał. Mimowolnie wzniosła kąciki
ust, zauważając ten fakt, co nie uszło jego uwadze.
-Tomek.-wyszeptała,
zwracając głowę w jego kierunku i spoglądając mu głęboko w oczy.
Sunął
wnikliwym przesiąkniętym błękitem wzrokiem po jej twarzy, doszukując się jakich
kolwiek występujących na niej zmian. Nic nie odnalazł. Każdy detal na niej był
taki sam jak przed rokiem. Za wyjątek uznać można było jej zaczerwienione
znikomo oczy oraz wory pod oczami, ale przypuszczał, że pewnie stał za tym
stres. Gdy tak na nią patrzył miał tak cholerną ochotę sunięcia opuszkami
palców po jej zaróżowionych subtelnie policzkach i wpatrywania się jej prosto w
oczy, znajdując się kilka milimetrów od jej ust. W głębi pragnął powtórzyć
wydarzenia z grudnia 2017, aby muc nasycić głód jej osobą w pełni.
-Gdzieś
ty się podziewała, Dalia?-sapnął, czując jak nagle opuszczają go wszelkie
pokłady siły.
-Byłam
w Rzeszowie.-odparła, zajmując miejsce na sofie.
-Niemożliwe!
Maślak by cię zauważył…-pokręcił głową z niedowierzaniem. Przecież to miasto
zamieszkałe przez jego przyjaciela. Jak mógł nie wpaść na pomysł, aby jej tam
szukać? Choć było to zupełnie inne województwo.
-Nie
chciałam być znaleziona, Tomek. Ukrywałam się.- wlepiła wzrok w bliżej
nieokreślony punkt znajdujący się w oddali przed nią.
-Ale
dlaczego?!-po jego twarzy rozlewało się skołowanie.- Nie rozumiem. Przecież
było ci ze mną dobrze.-zmarszczył brwi, żywo gestykulując.
-Spójrz.-wyjęła
z tylnej kieszeni spodni małe zdjęcie i wsunęła mu do ręki.- To nasze
maleństwo. Opuściłam cię ze względu na nie. –poczuła jak jej oczy zaszły się
łzami.-Zaszłam w ciążę po nocy u ciebie w pokoju i zamiast cieszyć się z nowego
roku wylewałam łzy, bo wiedziałam, że nie mogę ci tego zrobić. Nie mogłam ci
wtedy powiedzieć, że będziesz ojcem, bo wszystko by się zmieniło. Wyjechałam
dla twojego dobra, abyś się spełniał jako sportowiec, aby nie utrudniać ci
kariery.-tłumaczyła, patrząc mu prosto w oczy.
-Nie
wierzę!-skrył twarz w dłoniach.-Jak mogłaś mi to zrobić?! Jak mogłaś zataić
przed mną taką informację?! Miałem prawo wiedzieć!-podniósł ton głosu,
dźwigając się na kanapie i przystanął naprzeciw niej. –Gdzie teraz jest nasze
dziecko?-uniósł pytająco brew.
Czuł
dziwną obawę, że jest coś jeszcze. Ogarnął go dziwny niepokój. Intuicja
podpowiadała mu, że ta historia nie zakończyła się szczęśliwie. Odgonił od
siebie własne domysły i ponownie skupił się na słowach wydostających się z jej
ust.
-Aby
tutaj wrócić musiałam dokonać wyboru.-spojrzała na niego i pociągnęła nosem.-
Rodzice by mnie zabili gdybym wróciła do Krakowa z twoim dzieckiem, dlatego
dokonałam aborcji.-wypowiedziała słabym, łamiącym się głosem.
-Co
zrobiłaś?!
Jego
twarz zmieniła się teraz w istne pobojowisko emocji. Przybrała barwę fioletu
pod wpływem furii jaka go wypełniła, ale zarazem wykrzywiona była pod wpływem
cierpienia. Od jego siwych błękitnych tęczówek, które chłonęły postać Małeckiej
bił żal, a umysł nie potrafił dopuścić
do siebie słów, które opuściły jej aksamitne wargi. Nie umiał przyswoić do
siebie treści jej wypowiedzi. Jego wnikliwe, przeszywające spojrzenie wypalało
dziurę w jej sylwetce. Po powierzchni jego oczu rozlewał się tak niemiłosierny
ból, że 21-latka zdecydowała się odwrócić głowę, aby na to nie patrzeć. Nie
była w stanie oglądać go w takim obliczu. Jej serce naznaczane było wtedy
uderzeniami ostrego sztyletu, który cholernie ją ranił. Krajała się, gdy po
kilkunastu minutach nadal milczał. Nie umiał wydać z siebie żadnego słowa.
Siedział na rogu kanapy i osłaniał twarz dłońmi, aby nie dostrzegła słonej
cieczy wędrującej po jego policzkach. Po mimo, że ani minuty nie żył w
świadomości, że zostanie ojcem, że w łonie Dalii znajduje się mała istotka to
dotknęło go to naprawdę mocno. Mógł mieć syna lub córkę. Mógł mieć swoją małą
kopię lub klona jego ukochanej. Nie mieściło mu się to w głowie. Kręcił ją
niczym w amoku, chcąc aby był to tylko koszmar, okropne złudzenie. Przecież
kobieta, którą kochał nie mogła pozbawić go możliwości posiadania z nią
dziecka!
-Tomek,
proszę Cię. Powiedz coś.-pokryła dłonią jego kolano, przykucając przy nim.
-Najgorsze
jest to, że okłamywałaś nie tylko mnie. Okłamywałaś też swoich
rodziców.-prychnął, mierząc ją pełnym niedowierzania wzrokiem.- Wynoś się
stąd.-warknął przesiąknięty gniewem.-Powiedziałem wynoś się stąd! Nie chcę mieć
do czynienia z takim potworem!- syknął przez zaciśnięte zęby.
-Wiem,
że mnie teraz nienawidzisz, ale ja cię kocham.-szepnęła słabo.-Słyszysz?!
Kocham cię!-wydzierała się na całe gardło.-Tomek, nie rób mi tego. Ja wiem, że
minie trochę czasu za nim wszystko będzie tak jak dawniej, ale wybacz mi.
–mówiła zrozpaczona, a jej policzki nagle stały się wilgotne.
Brunet
poderwał się z miejsca i stanął z nią twarzą w twarz. W jej czekoladowych
tęczówkach tliła się tak ogromna nadzieja przyćmiona odrobinę przez ból. Kochał
ją. Nadal cholernie darzył ją miłością, ale potrzebował czasu, aby się z tym
wszystkim pogodzić. Zawsze chciał być ojcem. A teraz gdy otrzymał taką okazję
od losu to ona zadecydowała za niego. Skazała tą małą kruszynkę na śmierć. Nie
dała ani jej ani jemu wyboru i to w tym wszystkim bolało go najbardziej, a
fakt, że zataiła ciążę także przed ludźmi, którzy jej podarowali życie jeszcze
bardziej go frustrował. Refleksje siatkarza przerwał przeszywający błogą ciszę
przerywaną jedynie szlochem dziewczyny dzwonek. Momentalnie zameldował się przy
drzwiach i przywitał się nikłym uśmiechem z Michałem, który wparował do środka
i zamarł, gdy ujrzał brunetkę. Jego przesiąknięte błękitem oczy wpatrywały się
w sylwetkę brunetki oniemiałe zupełnie jakby zobaczyły ducha, a nie byłą
dziewczynę swojego przyjaciela.
-Dalia?!
Co ty tu robisz?!-wyrzucił zdumiony jej obecnością atakujący.
-Właśnie
wychodzi.-mruknął przyjmujący.
Brunet
spojrzał na właściciela mieszkania ze zmarszczonymi brwiami, próbując zrozumieć
co się właściwie tutaj działo. Wystarczyło, że napotkał na drodze swojego
wzroku wypełnione bólem i cierpieniem ciemne tęczówki Małeckiej i już wiedział,
że dla ich obojga nie była to łatwa rozmowa.
-Cześć
Michał.-szepnęła, wysilając się na słaby uśmiech.-Tomek, błagam Cię. Przemyśl
to i…-przystanęła przy sylwetce przyjmującego, układając dłoń na jego ramieniu.
-Idź
sobie.-strącił jej dłoń Fornal i przerwał jej, wypowiadając te słowa z
niesamowitym chłodem, co naprawdę dużo go kosztowało.
Chwilę
później znosił na sobie pytające spojrzenie Filipa oraz przymykał powieki,
próbując powstrzymać kolejną lawinę łez cisnących się mu do oczu, gdy Małecka
zniknęła za drzwiami.
"Wspomnienia ogrzewają człowieka od środka. Ale jednocześnie siekają go gwałtownie na kawałki."
***
Zaszyła
się w swoim pokoju i przeglądała zawartość czarnego, tekturowego pudełka, która
znaczyła dla niej wiele, a nawet zdecydowanie więcej niż te 21 lat jej życia.
Starła zewnętrzną częścią dłoni pojedynczą słoną łzę po policzku, gdy jej
czekoladowym tęczówkom ukazała się fotografia z pierwszego spotkania pod złotym
sufitem w roli dziewczyny Fornala. Fotoreporterzy jak zawsze mieli głowę na
karku i czuwali, aby tylko wyłapać obiektywem swojego aparatu dwuznaczną sytuację
mającą miejsce po za boiskiem czy po prostu ciekawe ujęcia. Tomek ani Dalia
jednak nie myśleli w tamtej chwili o
piekielnej kłótni jaką urządzą dziewczynie jej rodzice czy furii nastolatek,
którym nie przypadnie do gustu partnerka radomskiego gracza. Po prostu chłonęli
swoją bliskość nawzajem. Momentu, który został uwieczniony przez profesjonalny
sprzęt przedstawiał tonącą w silnym
uścisku 20-latkę uwieszającą się na szyi zawodnika Roberta Prygla. Na jej plecach widniał wówczas numer 19 i jego nazwisko. Wtedy żadne z nich
nie przejmowało się czy ich wizerunek razem wyląduje na pierwszej stronie
popularnego plotkarskiego portalu internetowego czy zdjęcia dotrą do rodzinnego
domu studentki. Jego twarz promieniała tutaj niesamowicie, a oczy nawet utrwalone
na zdjęciu zachwycały swoim blaskiem. Położyła fotkę na świątecznej pościeli i
pociągnęła nosem, czując zbierające się w jej oczach łzy. Kolejny uwieczniony
na kawałku papieru moment przedstawiał ją na jego rękach na tle choinki w
rezydencji Fornalów. Na jej głowie znajdowała się czapka Mikołaja, a on na
włosach nałożone miał rogi renifera. Ich usta złączone były ze sobą w namiętnym
pocałunku, a jej dłonie owinięte kurczowo wokół jego szyi. Pomysłodawcą tego
zdjęcia był Janek, który chciał uwiecznić chwilę szczęścia brata z dziewczyną,
argumentując, że rzadko się to zdarzało. Oberwał wtedy poduszką z kanapy w
ramie od bruneta, a ona roześmiała się głośno. Zniszczyła to wszystko na własne
życzenie. Straciła go. Miłość swojego życia. Nie umiała się pogodzić z tym, że
pozbawiła życia własne dziecko. Jego dziecko. Syna lub córkę Tomasz Fornala.
Miał rację. Zachowała się jak potwór, jak człowiek bez uczuć, bez serca.
Zagryzła wargę, próbując powstrzymać nadciągająca lawinę płaczu, jednak jej się
to nie udało. Spazm wstrząsał jej ciałem, a łzy pociągały za sobą strugi tuszu
do rzęs, tworząc na jej policzkach ciemną mozaikę. Skryła twarz w poduszce i
płakała. Wylewała z siebie ten ból, cierpienie. Po dłuższej chwili zebrała się
w sobie i postanowiła zawalczyć. W końcu magia świąt potrafi zdziałać cuda, a
od najcudowniejszej nocy w jej jak i zarówno w jego życiu minął równy rok.
Pośpiesznie wciągnęła na siebie tą samą kreację, jaką zdecydowała się
zaprezentować przed rodem Fornalów dwa
tysiące siedemnastego roku i postawiła na delikatny, aczkolwiek podkreślający
jej urodę makijaż.
"No i jest osoba, do której wracasz - jej twarz, ciało, głos, zapach i dotyk, jej cierpliwe czekanie, aż skończysz mówić, choćby nie wiem, jak długie, żeby coś powiedzieć, jej uśmiech przesuwający się po twarzy tak wolno, że przypomina ci wschód słońca, jej niekłamane stęsknienie i radość, że wróciłeś."
***
Po
każdym zakamarku budynku pełniącym rolę jego rodzinnego domu niósł się
smakowity zapach zmieszanych ze sobą woni różnych potraf, które przygotowywane
były na kolacje wigilijną. Czas jej rozpoczęcia przewidywany był za równe
sześćdziesiąt minut, za godzinę, a on nadal był w rozsypce, kompletnie nie
gotowy na zasiadnięcie do stołu. Podirytowany przewracał oczami, waląc pięścią
w drzwi od łazienki i układając litanie błagalne o opuszczenie jej w kierunku
partnerki brata. Ewa zaniosła się chichotem, kończąc przeciąganie szczoteczką
po rzęsach i przekręciła zamek w drzwiach, rozwierając je przed brunetem.
-No
nareszcie!-rzucił z wyraźną ulgą Tomek.
-Cicho,
szwagier!-pogroziła mu tuszem do rzęs Łukasik.- Wybacz, ale zabrałam swoje
centrum piękności i urody ze sobą. No, ale tobie już nic nie pomoże.-puściła mu
oczko i biegiem ruszyła w kierunku schodów, wyłapując groźne spojrzenie
Fornala.
-Jeszcze
się odegram, bestio!-krzyknął za nią.
-Ona
jest piękna, a ty bestia, Tomuś.-dotarł do niego głos brata z parteru.
Zaśmiał
się na jego słowa i przymknął za sobą drzwi pomieszczenia. Pozbawił się
wszelkich ubrań i stawił pod prysznicem, pozwalając sobie na chwilę relaksu.
Wmasowywał żel w każdy skrawek ciała, nucąc pod nosem jedną ze świątecznych,
uwielbianych przez niego piosenek. Wtem przypomniał sobie jak śpiewała go Dalia
przyodziana w krótką, błękitną koszulę nocną rok temu, próbując uporać się ze
swoimi długimi, ciemnymi włosami przed lustrem w łazience. Pamiętał jak wmówiła
rodzicom, że jedzie na noc do Korneli, aby pomóc jej w pieczeniu pierników,
które były jej specjalnością i mogli się cieszyć jedną z niewielu nocy
spędzonych razem. Momentalnie poczuł przeszywający jego osobę z każda sekundą
coraz większy smutek. Wesoły nastrój gdzieś się ulotnił, a przed oczami stanął
widok studentki AWF-u przyodzianej w czerwoną sukienkę, która kilka godzin
później z niej zrzucał. Westchnął głośno do swoich myśli i opuścił kabinę
prysznicową. Otarł puchatym ręcznikiem wilgotne ciało i przywiązał go sobie na
biodrach. Ostrożnie błądził maszynką po twarzy, pozbywając się choćby
najmniejszego włoska. Zadowolony z efektu końcowego wklepał w twarz krem do
golenia, który uwielbiała Dalia i zjawił się w swoim pokoju, aby narzucić na
siebie przygotowany wcześniej strój. Zaszczycił swoją obecnością domowników na
parterze i usłyszał gwizdy wydobywające się z ust szwagierki. Chwilę później do
jego uszu dotarł odgłos solidnego klepnięcia. Nie musiał wytężać umysłu, aby
dowiedzieć się w jakie miejsce Łukasik go otrzymała.
-Auć!
Janek!-zawyła z bólu brunetka.
Zachichotał
pod nosem na odgłosy dochodzące do niego z salonu i pokręcił z niedowierzaniem
głową nad delikatną kłótnią dotyczącą jego osoby pomiędzy parą narzeczonych.
Jego brat jak zawsze zgrywał zazdrosnego i zaczął robić Ewie wyrzuty odnośnie
jej zachowania względem osoby młodszego z braci. Rodzicielka spojrzała na niego
rozbawiona tą sytuacją i uderzyła ścierką
po dłoni, gdy chciał podkraść ciastko z talerzyka. Nagle po wnętrzu domu
rozległa się znajoma melodia.
-Pójdę
otworzyć.-poinformował 21-latek.
-To
pewnie ojciec z babcią!-krzyknęła za nim blondynka.
Zawodnik
radomskiego klubu przekręcił kluczyk w zamku i otworzył drzwi. Zamarł, gdy
dostrzegł w ich progu brunetkę okrytą czarnym płaszczem z lekko polokowanymi
włosami oraz subtelnym makijażem. Ich spojrzenia nałożyły się na siebie. Jego
siwe błękitne tęczówki wpatrywały się głęboko w jej oczy, chłonąc ich barwę
wnikliwie. Pomiędzy nimi panowała totalna cisza, ale nie z rodzaju tych
niezręcznych. Ta wywodziła się z tych magicznych, wyjątkowych, które nie psuły
magii chwili. One ją tworzyły. Małecka zdecydowała się to jednak przerwać po
dłuższym momencie.
-Tomek,
ja…-wydusiła z siebie, jąkając się.-Wybacz mi, proszę. Ja nie potrafię bez
ciebie funkcjonować. Nie wyobrażam sobie spędzić inaczej tych świąt niż z
tobą.-wypowiedziała już znacznie pewniej.
-Dalia,
ja też tak dłużej nie potrafię.-przyznał się.-Kocham cię.-szepnął czule.
Oplótł
smukłe palce wokół jej nadgarstków i wciągnął ją zamaszyście do środka,
wpijając się zachłannie w jej usta. Na nowo ich posmakowywał. Delektował się
ich aksamitnością, ich ciepłem, ich architekturą. Wplotła palce w jego gęste
włosy i rozkoszowała się ich jedwabistością, pogłębiając pocałunek jeszcze
bardziej. Nie mogli się sobą nasycić zdecydowanie bardziej niż tej pamiętnej
nocy. Byli siebie tysiąc bardziej spragnieni, milion razy bardziej wygłodzeni.
Nie zważali na obecność domowników. Cieszyli się chwilą. Radowali się sobą
nawzajem. A ich uczucie po takich
przejściach było znacznie bardziej solidne i umocnione niż dotychczas.
Wycementowali je. Stworzyli niezniszczalnym, choć tak naprawdę do jego runięcia
było niezwykle blisko. Oderwali się od siebie zdyszani. Oparł czoło o jej, a
ona znów mogła podziwiać jego błogi, śnieżnobiały uśmiech, za którym tak bardzo
tęskniła. Przymknęła powieki i zagłębiła się w błękitnej koszuli Tomasza. On
zamknął ją szczelnie w swoich silnych ramionach i naznaczył jej czoło swoimi
wargami. Jej nozdrza ogarnęła intensywna woń jego perfum i już wiedziała, że
znajduje się przy odpowiedniej osobie, przy odpowiednim miejscu i w odpowiednim
czasie.
-A
co z twoimi rodzicami?-zagaił ostrożnie przyjmujący, patrząc na nią niepewnie.
-Nie
obchodzą mnie.-Małecka wzruszyła ramionami, a na odgłos śmiechu Tomka na jej
usta wkradł się łagodny uśmiech. –Tym razem zostaję na całą noc i nie
tylko.-wypowiedziała niskim, uwodzicielskim tonem wprost do jego ucha.-Na
wieczność.-musnęła ustami jego policzek.
-Wielki
powrót Dalii Małeckiej wielkiej wariatki dwudziesto jedno
letniej!-zakomunikował donośnie Janek.
Wszyscy
domownicy wraz z samą ofiarą komentarza zanieśli się głośnym śmiechem. Tomek splótł
palce dłoni brązowookiej ze swoją smukłą i zaprowadził ją w kierunku kuchni, aby
oznajmić mamie radosną nowinę podczas tych świąt. Nie musiał nic jednak mówić.
Wzrok kobiety spoczywający na ich dopasowanych do siebie jak puzzle kończynach
wyrażał zdecydowanie więcej emocji niż słowa jakie mogła by powiedzieć w takiej
chwili. Tymczasem Małecka w myślach w pełni zawdzięczała te wydarzenia świątecznemu żarowi, który ponownie narodził się pomiędzy nimi i
zapłonął dwa razy mocniej niż w roku ubiegłym.
Dziękowała losowi za nauczkę życia i wypełniona euforią ponownie mogła spoglądać
w wypełnione migoczącymi ognikami niczym lampki choinkowe znajdujące się na
drzewku świątecznym w jego sypialni rok temu oczy przyjmującego.
~*~
Hejka! ^^
Skoro to czytacie to znaczy, że dzieli nas tylko jeden dzień od świąt ! Jutro Wigilia <3 Mam nadzieję, że tą historią umiliłam Wam oczekiwanie na ten cudowny, magiczny czas ;3 Dla mnie było to przyjemnością dla Was pisać i czytać Wasze pełne ciepła, miłe słowa *.* Choć nie ukrywam, że było ciężko to wszystko tu oddać, ale chyba się udało i nie wyszło tak najgorzej :D Pod Jankiem złożyłam Wam już życzenia, ale nie wszystkie go czytacie pewnie, wiec się tutaj powtórzę :D Wesołych Świąt, spędzonych pośród najbliższych, pełnych ciepła i beztroski oraz świetnych prezentów pod choinką! ^^ Całuję i do zobaczenia ;*
PS: Być może niebawem jak dobrze pójdzie wystartuje kolejna taka historia kilkuczęściowa z kolejnym złotym juniorem :D Zobaczymy czy się uda, bo na razie jest zastój XD