Kinga Drabek (21 l.)
"Każdy człowiek spotkany na naszej drodze nie staje na niej przypadkiem.
Niektórzy mieli nas skrzywdzić, a inni uratować."
Jan Firlej (23 l.)
" Życie jest jak pudełko czekoladek
- nigdy nie wiadomo co ci się przytrafi"
~*~
Otępiała wpatrywałaś w płonący
ciemny samochód oraz ulatniający się z niego dym. Choć było to niemożliwe to czas jakby się zatrzymał, spowolnił, a ludzie
pogrążeni w totalnym chaosie wydawali się być tacy odlegli, choć znajdowali się
kilka metrów od ciebie, w miejscu tragedii. Sparaliżowana przez targający tobą
szok zastygłaś w miejscu, podtrzymując drżące dłonie przy ustach. Twoje jasno
błękitne oczy lustrowały przebieg akcji ratowniczej odbywającej się w Bielsko-Białej.
Gdy twój umysł zaczęło wyzbywać się przerażającego szoku spowodowanego
zaistniałym wydarzeniem poczułaś chłód otulający twoje drobne ciało, a chwilę
później powierzchnia twoich oczu stała się szklista. Krzyk uwięzł w gardle,
gdzie powstała wielka gula, która nie pozwała ci wydobyć z siebie ani jednego
słowa. Roztrzęsiona chłonęłaś wzrokiem sylwetkę kobiety pakowaną w czarny
worek, którym zajmowali się sanitariusze z pogotowia ratunkowego. Policjanci
konsultowali się ze sobą, próbując ustalić szczegóły tej świątecznej tragedii.
A przecież ten czas miał być dla ciebie zupełnie inny. Pełen ciepła,
serdeczności, pokoju, a skąpany został w rzece żałoby, smutku i rozpaczy, która
jeszcze w pełni cię nie zaatakowała.
-Mamo!- z twojej krtani wydobył
się przeraźliwy wrzask, a słona ciecz spłynęła po policzkach.
Rzuciłaś się w pogoń za
ratownikami, lecz jeden ze starszych mężczyzn w mundurze chwycił cię pewnie za
ramie, zakazując zbliżyć się do miejsca oględzin wypadku. Zmierzyłaś go pełnym
zdziwienia i wściekłości spojrzeniem, ale wyrwałaś się z jego objęć i
posłusznie wróciłaś na wcześniejsze miejsce. Byłaś pod wpływem amoku. Kręciłaś
głową z niedowierzaniem, nie dopuszczając do siebie myśli, że to koniec. Miałaś
się z nią pojednać. Chciałaś jej osobiście oświadczyć przy wigilijnym stole, że
zdobyłaś się na odwagę i rozstałaś się z Kamilem, który krzywdził cię od ponad
roku. Łaknęłaś zaznania u niej przebaczenia, zobaczenia jej pełnego ciepła
uśmiechu, mówiącego ci, że dobrze postąpiłaś. A teraz co? Dostałaś w zamian
pustkę i ból rozrywający twoje kruche, nadszarpane już przez byłego partnera
serce. Łkałaś cicho, skrywając głowę pod kapturem ciemnej kurtki.
-Choć tutaj.- męski głos otulił
twoje uszy.
Zwróciłaś głowę za siebie i
ujrzałaś przed sobą wysokiego bruneta znajomego ci z boisku Plusligii. Tylko co
on tutaj porabiał? Uniosłaś pytająco brew, obserwując jego rozwarte ramiona
oraz nikły uśmiech zdobiący usta, który chyba miał cię zachęcić do skorzystania
z jego pocieszających usług.
-Straciłam matkę, a ty myślisz,
że przytulenie tu wystarczy?!- warknęłaś, prychając pod nosem.
-Wiem, że jest ci ciężko, ale…
-Gówno wiesz!
Zadrżałaś pod wpływem spazmu
nawiedzającego twoje ciało, który był skutkiem płaczu i pociągnęłaś nosem,
ścierając mokre od łez policzki zewnętrzną częścią dłoni. Gdy chciałaś się
odwrócić, aby odejść od tego przeklętego, cholernego miejsca natrafiłaś na tors
chłopaka. Uderzyłaś w niego, a jego silne ramiona oplotły cię wokół pleców. Nie
protestowałaś. Nie miałaś siły. Przymknęłaś powieki i łkałaś w jego brązową
kurtkę, nie zważając na to, że jest ci on totalnie obcy. Woń jego intensywnych
perfum wdarła się do twoich nozdrzy, sprowadzając na ciebie dziwnego rodzaju
ukojenie. Objęłaś go nieśmiało i poczułaś wdzięczność. Tylko on jedyny
zaproponował ci do wypłakania swoje ramie, obdarzył troską.
***
Spoczywałaś na kanapie w
rodzinnym domu Janka, podtrzymując w dłoniach parujący kubek. Przez ramie
zaglądałaś do kuchni, w której panoszył się siatkarz i zaśmiałaś się wesoło na
widok pokrytego różnymi wypiekami talerza, którym zamachał ci przed nosem.
Spojrzałaś na niego rozbawiona, kręcąc głową i sięgnęłaś po szarlotkę.
Przypatrywałaś się mu uważnie i musiałaś przyznać, że dopiero teraz dostrzegłaś
w nim pewnego rodzaju urok. Ciemne włosy, czekoladowe oczy, które tak często
wpatrywały się w ciebie intensywnie i błyszczały radośnie oraz nieśmiały, ale rozbrajający uśmiech. Te kilka
rzeczy sprawiało, że Firlej był naprawdę przyjemnym dla oka mężczyzną.
-Co mi się tak przypatrujesz,
maleńka? Mam coś na twarzy? – zmarszczył brew, mierząc cię wzrokiem.
-Nie, nie.- odparłaś momentalnie,
przełykając głośno ślinę. – Po prostu…- rozpoczęłaś, ale rozgrywający ci
przerwał.
-A co z twoim tatą? Gdzie on się
podziewa?- wypowiedział ostrożnie, wiedząc, że stąpa po kruchym gruncie.
-Nienawidzi mnie.-uśmiechnęłaś
się blado, bawiąc palcami.- Miał złe przeczucia co do mojego byłego już
chłopaka i jako, że wybrałam Kamila, który ściągał mnie na dno urwał ze mną
kontakt. Matka chciała spędzić ze mną święta, jechała do mnie, kiedy…- oczy
zaszły ci łzami.- Miałam jej powiedzieć, że z nim już koniec, ale nie zdążyłam.
Ojciec nie chciał do mnie przyjechać.- wyraźnie posmutniałaś, opowiadając mu o
swojej rodzinie.
-Na pewno teraz patrzy na ciebie
z góry i jest z ciebie dumna, że sobie poradziłaś.- brunet potarł pokrzepiająco
twoje ramie.- A ojciec kiedyś naprawi swój błąd, zobaczysz.- musnął ustami
twoje czoło.
Spojrzałaś na niego zaskoczona i
zastygłaś z nim w niemęczącym kontakcie wzrokowym. Po mimo, że znałaś go
zaledwie kilka dni poczułaś coś czego nigdy dotąd nie doświadczyłaś. Radomianin
otoczył cię takim ciepłem jakiego nigdy jeszcze nie zaznałaś. Troszczył się o ciebie,
przygarnął cię pod swój dach, abyś nie spędziła świąt w samotności.
Nawrzeszczałaś na niego, odepchnęłaś od siebie podczas waszego pierwszego
spotkania, a on po mimo to nie miał ci tego za złe. Wykazał się zrozumieniem i
pocieszył po stracie bliskiej, a może i najbliższej osoby. Ponad to poczułaś tą
przeszywającą was na wskroś chemię, która teraz unosiła się pomiędzy wami w
powietrzu. Jego dłoń nadal spoczywała na twoim odkrytym ramieniu, na co
uśmiechnęłaś się lekko.
-Kocham cię, Janek.-szepnęłaś
nieśmiało, zdając sobie sprawę, że to brzmi jak paradoks bo znaliście się
kilkanaście godzin.
-Wreszcie.- wykrzyknął uradowany
rozgrywający.- Czekałem na to od kilkunastu miesięcy, kiedy zobaczyłem cię z
chłopakami z Radomia.- dodał,
spoglądając ci z czułością w oczy.
-Naprawdę? – roześmiałaś się,
kręcąc z niedowierzaniem głową.- To urocze.- opuszkami palców musnęłaś jego
policzek.
Nim zdążyłaś zapytać czy on także
czuje to samo do ciebie jego miękkie wargi drasnęły niewinnie twoje usta, a
wtedy poczułaś tak bardzo zapominane ci szczęście. Odnalazłaś ukojenie w
cierpieniu po stracie rodzicielki przy boku totalnie ci nieznajomego kilka dni
temu jeszcze chłopaka. Nie byłaś świadoma, że to właśnie ona sprezentowała ci
go na swojej drodze jako prezent świąteczny, którego już nie mogłaś od niej
otrzymać osobiście.
~*~
Coś pisanego na szybko, w amoku, pod wypływem nutki wyżej. Mam nadzieję, że jak na spontan wyszło w miarę logicznie, spójnie i zostało dopieszczone słownie haha :D Od dłuższego czasu myślałam by napisać coś o Janku, ale nie miałam jakiegoś rozbudowanego pomysłu, a jako, że podczas słuchania nutki wyżej wpadł mi pewien pomysł do głowy to go tu wykorzystałam i wrzuciłam jedną z moich ulubionych siatkarskich par :3 Owa dwójka jak dla mnie jest mega urocza i życzę im jak najlepiej, a Wam w Nowym Roku życzę zdrówka, szczęścia, znalezienia takiego faceta jakiego ma Kinga, czyli miłości ^^ oraz pieniążków i spełnienia Waszych celów ;* Całuję i do zobaczenia niebawem na Bartku (maybe jeszcze w tym roku XD) oraz innych projektach ;*
PS: Kto jeszcze nie wie wracamy z Retreat na Kubę, Tomka i Lenę >>Too dumb to know things like love
Także ona wykonała okładkę do tej historii, za którą bardzo dziękuję ;3