Z nieznacznie uniesionymi kącikami ust wsłuchiwał się w rytmy ulubionej piosenki tego lata, co chwila mrucząc pod nosem jej doskonale znane słowa. Przemierzał nowojorskie ulice niezawodnym Nissanem, kręcąc z dezaprobatą głową, gdy liczne strugi deszczu kreśliły szlaki na przedniej szybie jego samochodu. W amerykańskim mieście od kilku godzin padało, co jednak nie przeszkadzało siatkarzowi w utrzymaniu doskonałego humoru po kolejnym wyczerpującym treningu tego dnia. Zdecydowanie urozmaicił go mu Paul, który jak zawsze roztrzepany musiał coś wywinąć. Tym razem podkradł spodenki Holtowi, który klął na prawo i lewo, ukazując światowi swoją irytację. Środkowy był przekonany, że wyposażył swoją torbę treningową w parę reprezentacyjnych szortów, jednak po długich przekonaniach Lotmana w końcu zdecydował się zjawić na treningu w dresach, które widniały na jego nogach. Blondyn jednak jakimś cudem dowiedział się, że to Loti podpieprzył mu część stroju treningowego, której sam zapomniał zabrać z domu i urządził sobie dość długi maraton, którego metą było dorwanie przyjmującego. Matthew zaśmiał się głośno na wspomnienie tego widoku i wrzucił kierunkowskaz, powoli zbliżając się do miejsca swojego zamieszkania. Wtem jego błękitne oczy powędrowały na chodnik, gdzie dostrzegł drobną sylwetkę. Ciemne włosy wyłaniały się z kaptura szarej bluzy, opadając na ramiona dziewczyny, a z ich końcówek skapywały krople deszczu. Truchtem przemierzała dystans dzielący ją od docelowego miejsca, chłonąc świeże, orzeźwiające powietrze. Nieznacznie przyśpieszył, aby ujrzeć twarz przechodniej i momentalnie jego kąciki wzbiły się na wyżyny. Nacisnął na guzik i uchylił okno, lekceważąc strugi deszczu przedostające się do wnętrza jego samochodu.
-Cześć.-rzucił donośnie, aby panujący na ulicy hałas nie zagłuszył go.
-Słuchaj nie kręcą mnie cwaniaczki wyrywające na furę, więc łaskawie zabierz swoją dupę i...-uniosła się dziewczyna, ale gdy zadarła głowę do góry momentalnie spłonęła rumieńcem.-O cześć.-wypowiedziała nieśmiało.
Było jej tak cholernie głupio, że naskoczyła na właściciela samochodu, nie zdając sobie sprawy, że jest nim niedawno poznany brunet. Zmieszana zakryła nasiąknięte odcieniem czerwieni policzki pod kaskadami włosów i mocniej naciągnęła na głowę kaptur. Anderson zachichotał rozbawiony sytuacją jaka miała miejsce kilka sekund temu i posłał szatynce pokrzepiający uśmiech.
-Przepraszam, ja nie wiedziałam, że to Ty. Nie zauważyłam tego, bo miałam...-tłumaczyła się.
-Spokojnie, nic się nie stało.-puścił jej oczko.-Mam tylko jedno małe pytanko. Czego podałaś mi zły numer?-wzniósł pytająco brew.
-Co?! Ty chyba sobie żarty robisz!-uniosła się oburzona.-To ja czekam na Twój telefon, a Ty ani raczysz się odezwać.-rzekła z wyrzutem.-Lepszej wymówki do nawiązania rozmowy nie mogłeś sobie wymyślić.
-Nie łatwiej powiedzieć, że po prostu nie chciałaś mieć ze mną nic wspólnego?
-Człowieku, zamilcz! Proszę ja Ciebie! Podałam Ci prawidłowy numer, a Ty pewnie nie miałeś odwagi się odezwać, a teraz najzwyczajniej w świecie wstrzymujesz ruch.-spostrzegła trafnie.
Matt zerknął w boczne lusterko i rzeczywiście przyznał racje stwierdzeniu szatynki. Zdążyło się za nim nagromadzić kilka samochodów. Westchnął głośno i wbił lazurowe tęczówki w twarz dziewczyny.
-W takim razie zapraszam do środka. Sprawdzisz numer i po sprawie.-wskazał gestem dłoni na fotel obok miejsca kierowcy.-Przy okazji wyschniesz, bo za pewne zmokłaś.-posłał jej łagodny uśmiech.
-Nie wystarczająco.-dodała i przyśpieszyła tempa.
Anderson pokręcił z niedowierzaniem głową i nacisnął na pedał gazu. Nie zamierzał odpuszczać. Wyminął sylwetkę dziewczyny i nim spostrzegła a zawartość kałuży umiejscowionej obok chodnika znalazła się na jej szarych dresach. Zerknął w boczne lusterko i uśmiechnął się usatysfakcjonowany, gdy w odbiciu dostrzegł irytację wymalowaną na twarzy dziewczyny. Ona jednak po chwili przerwy wznowiła jogging i gdy dotarła do samochodu siatkarza obdarowała go morderczym spojrzeniem i już rozchylała wargi, aby coś powiedzieć, jednak on ją w tym uprzedził.
-A teraz?-szeroki uśmiech rozjaśnił jego usta.-Skusisz się na wejście do środka?-dodał.
Zrezygnowana spuściła wzrok na przemoczone dresy i skinęła głową. Błękitny Nissan zatrzymał się na poboczu, a ona zameldowała się obok drzwi od strony pasażera. Opadła na fotel obok kierowcy i zatrzasnęła za sobą drzwi, spoglądając na Amerykanina z niedowierzaniem. Był cholernie uparty. Musiała przyznać, że nawet jej się to podobało. Nikt od dawna nie zabiegał tak o nią. Sięgnęła po telefon atakującego spoczywający w schowku pomiędzy siedzeniami i odblokowała go bez najmniejszych problemów. Matthew skupiony na drodze kątem oka obserwował jej poczynania, nie mogąc powstrzymać uśmiech, który cisnął mu się na usta, kiedy buszowała w spisie jego kontaktów. W końcu zdezorientowana podniosła głowę i jej ciemne tęczówki zatrzymały się na twarzy siatkarza.
-Jak masz mnie zapisaną?-jej łagodny głos rozniósł się po wnętrzu samochodu.
-Po prostu nieznajoma.-zaśmiał się pod nosem.
Szatynka także zachichotała cicho i uderzyła się otwartą dłonią w czoło, karcąc się w myślach, że na to nie wpadła. Odnalazła swoją wizytówkę w spisie kontaktów i odczytała szyfr dziewięciu cyfr. Faktycznie. Miał rację. Zamiast 8 na 5 miejscu powinna być 9. Zdziwiona podniosła wzrok na atakującego i już miała skierować w jego stronę przeprosiny, kiedy na jego usta wpłynął cwany uśmiech:
-Mówiłem.
Ciemnowłosa pokręciła z rozbawieniem głową i zaczęła tłumaczyć się atakującemu, że to z powodu pośpiechu nieopatrznie pomyliła liczbę. Brunet skinął jedynie głową, wybaczając jej błąd i zaparkował przed niewielką kamienicą. Subtelnie wzniósł kącik ust i oświadczył dziewczynie, że są na miejscu. Otworzył drzwi od jej strony i gestem dłoni wskazał jej wejście do budynku. Przy jego boku pokonała próg, a następnie wdrapała się schodami na drugie piętro. Niepewnie zagłębiła się we wnętrzu mieszkania siatkarza, omiatając wzrokiem otoczenie. Lokum bruneta było niezwykle przytulne, a przy tym naprawdę niesamowicie urządzone. Z podziwem przyglądała się komodzie pełnej różnorakich trofeów czy też wyróżnień. On tymczasem przewracał zawartość dolną szufladę szafy w poszukiwaniu ubrań na zmianę dla swojego gościa. W końcu przystanął obok szatynki i wręczył w jej dłonie zamienne części garderoby. Podziękowała mu nikłym uśmiechem i powędrowała do łazienki, do której wskazał jej drogę. On natomiast krzątał się po niewielkiej kuchni, przygotowując dla nich coś na rozgrzanie. Zatopił wzrok w panoramie Nowego Jorku znajdującej się za oknem i delikatnie się wzdrygnął, gdy pod strumieniem światła ulicznej latarni dostrzegł liczne krople deszczu. Zimny dreszcz nawiedził jego skórę, gdy podziwiał ulewę, która rozpętała się na dworze. Z dwoma parującymi kubkami udał się do salonu, po czym ułożył je na niewielkim stoliku i opadł na miękką sofę, oczekując przybycia dziewczyny. Nagle do jego narządów słuchowych dotarła jedna z piosenek Linkin Park. Pierwsze takty Numb roznosiły się po wnętrzu salonu, a on poderwał się z miejsca i popędził w kierunku łazienki. Delikatnie uderzył kostkami dłoni w drzwi, po czym wtargnął do środka.
-Przepraszam, ale zostawiłaś telefon.-wręczył w jej dłonie wydające dźwięk urządzenie.
Mimowolnie jego wzrok padł na unoszące się z nad materiału koronkowego, czarnego stanika piersi. Nie uszło to uwadze dziewczyny, która rzuciła telefon na pralkę w kącie pomieszczenia i najzwyczajniej w świecie przylgnęła ustami do warg siatkarza. Zdziwiony, ale i mile zaskoczony atakujący odwzajemnił pieszczotę szatynki, a jego dłonie znalazły się na jej pośladkach. Dziewczyna mruknęła zadowolona i wskoczyła na bruneta, oplatając jego pas zgrabnymi nogami. Zarzuciła dłonie na jego szyję i pogłębiła pocałunek. Jego aksamitne wargi muskały jej słodkie usta, a jego język przyjemnie drażnił jej podniebienie. Nie miał pojęcia co się z nim działo. Ta dziewczyna przyciągała go do siebie niczym magnes. Opuścił łazienkę i zmierzał w kierunku sypialni, w której od dawna nie poddawał się uniesieniom. Jego ostatni związek okazał się kompletną klapą. Dziewczyna nie wytrzymała jego rzadkiej obecności w Nowym Jorku i po tygodniu go rzuciła. Nie chciał teraz się jednak tym zadręczać. Po drodze do upragnionego miejsca rozprawił się z zapięciem jej stanika oraz spodenkami, które zdążyła założyć. Opuścił ją delikatnie na miękki materac, a następnie nad nią zawisł, obsypując jej szyję pocałunkami. Chwilę później jego usta przeniosły się na obojczyki, aby schodzić coraz to niżej. Jego dłonie sunęły po jej rozgrzanym do granic możliwości ciele, a jego wargi naznaczały mokrymi śladami szlak wiodący do jej ust aż po same najczulsze w jej ciele miejsce.
Nim spostrzegła, a on zagłębił się w niej, wywołując jęki rozkoszy wydobywające się z jej gardła. Chłonął jej idealnie ciało najdłużej jak się dało. Napawał się tą chwilą, zdając sobie sprawę, że powtórka może już nie nadejść. Jej długie paznokcie urozmaicały jego plecy w coraz to głębsze i czerwieńsze ślady. Jego usta delektowały się jej nabrzmiałymi wargami, a dłonie nadal zwiedzały zakamarki jej ciała.
-Cześć.-rzucił donośnie, aby panujący na ulicy hałas nie zagłuszył go.
-Słuchaj nie kręcą mnie cwaniaczki wyrywające na furę, więc łaskawie zabierz swoją dupę i...-uniosła się dziewczyna, ale gdy zadarła głowę do góry momentalnie spłonęła rumieńcem.-O cześć.-wypowiedziała nieśmiało.
Było jej tak cholernie głupio, że naskoczyła na właściciela samochodu, nie zdając sobie sprawy, że jest nim niedawno poznany brunet. Zmieszana zakryła nasiąknięte odcieniem czerwieni policzki pod kaskadami włosów i mocniej naciągnęła na głowę kaptur. Anderson zachichotał rozbawiony sytuacją jaka miała miejsce kilka sekund temu i posłał szatynce pokrzepiający uśmiech.
-Przepraszam, ja nie wiedziałam, że to Ty. Nie zauważyłam tego, bo miałam...-tłumaczyła się.
-Spokojnie, nic się nie stało.-puścił jej oczko.-Mam tylko jedno małe pytanko. Czego podałaś mi zły numer?-wzniósł pytająco brew.
-Co?! Ty chyba sobie żarty robisz!-uniosła się oburzona.-To ja czekam na Twój telefon, a Ty ani raczysz się odezwać.-rzekła z wyrzutem.-Lepszej wymówki do nawiązania rozmowy nie mogłeś sobie wymyślić.
-Nie łatwiej powiedzieć, że po prostu nie chciałaś mieć ze mną nic wspólnego?
-Człowieku, zamilcz! Proszę ja Ciebie! Podałam Ci prawidłowy numer, a Ty pewnie nie miałeś odwagi się odezwać, a teraz najzwyczajniej w świecie wstrzymujesz ruch.-spostrzegła trafnie.
Matt zerknął w boczne lusterko i rzeczywiście przyznał racje stwierdzeniu szatynki. Zdążyło się za nim nagromadzić kilka samochodów. Westchnął głośno i wbił lazurowe tęczówki w twarz dziewczyny.
-W takim razie zapraszam do środka. Sprawdzisz numer i po sprawie.-wskazał gestem dłoni na fotel obok miejsca kierowcy.-Przy okazji wyschniesz, bo za pewne zmokłaś.-posłał jej łagodny uśmiech.
-Nie wystarczająco.-dodała i przyśpieszyła tempa.
Anderson pokręcił z niedowierzaniem głową i nacisnął na pedał gazu. Nie zamierzał odpuszczać. Wyminął sylwetkę dziewczyny i nim spostrzegła a zawartość kałuży umiejscowionej obok chodnika znalazła się na jej szarych dresach. Zerknął w boczne lusterko i uśmiechnął się usatysfakcjonowany, gdy w odbiciu dostrzegł irytację wymalowaną na twarzy dziewczyny. Ona jednak po chwili przerwy wznowiła jogging i gdy dotarła do samochodu siatkarza obdarowała go morderczym spojrzeniem i już rozchylała wargi, aby coś powiedzieć, jednak on ją w tym uprzedził.
-A teraz?-szeroki uśmiech rozjaśnił jego usta.-Skusisz się na wejście do środka?-dodał.
Zrezygnowana spuściła wzrok na przemoczone dresy i skinęła głową. Błękitny Nissan zatrzymał się na poboczu, a ona zameldowała się obok drzwi od strony pasażera. Opadła na fotel obok kierowcy i zatrzasnęła za sobą drzwi, spoglądając na Amerykanina z niedowierzaniem. Był cholernie uparty. Musiała przyznać, że nawet jej się to podobało. Nikt od dawna nie zabiegał tak o nią. Sięgnęła po telefon atakującego spoczywający w schowku pomiędzy siedzeniami i odblokowała go bez najmniejszych problemów. Matthew skupiony na drodze kątem oka obserwował jej poczynania, nie mogąc powstrzymać uśmiech, który cisnął mu się na usta, kiedy buszowała w spisie jego kontaktów. W końcu zdezorientowana podniosła głowę i jej ciemne tęczówki zatrzymały się na twarzy siatkarza.
-Jak masz mnie zapisaną?-jej łagodny głos rozniósł się po wnętrzu samochodu.
-Po prostu nieznajoma.-zaśmiał się pod nosem.
Szatynka także zachichotała cicho i uderzyła się otwartą dłonią w czoło, karcąc się w myślach, że na to nie wpadła. Odnalazła swoją wizytówkę w spisie kontaktów i odczytała szyfr dziewięciu cyfr. Faktycznie. Miał rację. Zamiast 8 na 5 miejscu powinna być 9. Zdziwiona podniosła wzrok na atakującego i już miała skierować w jego stronę przeprosiny, kiedy na jego usta wpłynął cwany uśmiech:
-Mówiłem.
Ciemnowłosa pokręciła z rozbawieniem głową i zaczęła tłumaczyć się atakującemu, że to z powodu pośpiechu nieopatrznie pomyliła liczbę. Brunet skinął jedynie głową, wybaczając jej błąd i zaparkował przed niewielką kamienicą. Subtelnie wzniósł kącik ust i oświadczył dziewczynie, że są na miejscu. Otworzył drzwi od jej strony i gestem dłoni wskazał jej wejście do budynku. Przy jego boku pokonała próg, a następnie wdrapała się schodami na drugie piętro. Niepewnie zagłębiła się we wnętrzu mieszkania siatkarza, omiatając wzrokiem otoczenie. Lokum bruneta było niezwykle przytulne, a przy tym naprawdę niesamowicie urządzone. Z podziwem przyglądała się komodzie pełnej różnorakich trofeów czy też wyróżnień. On tymczasem przewracał zawartość dolną szufladę szafy w poszukiwaniu ubrań na zmianę dla swojego gościa. W końcu przystanął obok szatynki i wręczył w jej dłonie zamienne części garderoby. Podziękowała mu nikłym uśmiechem i powędrowała do łazienki, do której wskazał jej drogę. On natomiast krzątał się po niewielkiej kuchni, przygotowując dla nich coś na rozgrzanie. Zatopił wzrok w panoramie Nowego Jorku znajdującej się za oknem i delikatnie się wzdrygnął, gdy pod strumieniem światła ulicznej latarni dostrzegł liczne krople deszczu. Zimny dreszcz nawiedził jego skórę, gdy podziwiał ulewę, która rozpętała się na dworze. Z dwoma parującymi kubkami udał się do salonu, po czym ułożył je na niewielkim stoliku i opadł na miękką sofę, oczekując przybycia dziewczyny. Nagle do jego narządów słuchowych dotarła jedna z piosenek Linkin Park. Pierwsze takty Numb roznosiły się po wnętrzu salonu, a on poderwał się z miejsca i popędził w kierunku łazienki. Delikatnie uderzył kostkami dłoni w drzwi, po czym wtargnął do środka.
-Przepraszam, ale zostawiłaś telefon.-wręczył w jej dłonie wydające dźwięk urządzenie.
Mimowolnie jego wzrok padł na unoszące się z nad materiału koronkowego, czarnego stanika piersi. Nie uszło to uwadze dziewczyny, która rzuciła telefon na pralkę w kącie pomieszczenia i najzwyczajniej w świecie przylgnęła ustami do warg siatkarza. Zdziwiony, ale i mile zaskoczony atakujący odwzajemnił pieszczotę szatynki, a jego dłonie znalazły się na jej pośladkach. Dziewczyna mruknęła zadowolona i wskoczyła na bruneta, oplatając jego pas zgrabnymi nogami. Zarzuciła dłonie na jego szyję i pogłębiła pocałunek. Jego aksamitne wargi muskały jej słodkie usta, a jego język przyjemnie drażnił jej podniebienie. Nie miał pojęcia co się z nim działo. Ta dziewczyna przyciągała go do siebie niczym magnes. Opuścił łazienkę i zmierzał w kierunku sypialni, w której od dawna nie poddawał się uniesieniom. Jego ostatni związek okazał się kompletną klapą. Dziewczyna nie wytrzymała jego rzadkiej obecności w Nowym Jorku i po tygodniu go rzuciła. Nie chciał teraz się jednak tym zadręczać. Po drodze do upragnionego miejsca rozprawił się z zapięciem jej stanika oraz spodenkami, które zdążyła założyć. Opuścił ją delikatnie na miękki materac, a następnie nad nią zawisł, obsypując jej szyję pocałunkami. Chwilę później jego usta przeniosły się na obojczyki, aby schodzić coraz to niżej. Jego dłonie sunęły po jej rozgrzanym do granic możliwości ciele, a jego wargi naznaczały mokrymi śladami szlak wiodący do jej ust aż po same najczulsze w jej ciele miejsce.
Nim spostrzegła, a on zagłębił się w niej, wywołując jęki rozkoszy wydobywające się z jej gardła. Chłonął jej idealnie ciało najdłużej jak się dało. Napawał się tą chwilą, zdając sobie sprawę, że powtórka może już nie nadejść. Jej długie paznokcie urozmaicały jego plecy w coraz to głębsze i czerwieńsze ślady. Jego usta delektowały się jej nabrzmiałymi wargami, a dłonie nadal zwiedzały zakamarki jej ciała.
~*~
Tadam! Przybywam tutaj chyba po raz ostatni w te wakacje :/ Przepraszam was bardzo za częstotliwość dodawania tutaj rozdziałów. Doskonale wiem, że zawaliłam... To wszystko miało być inaczej, ale usterka monitora pokrzyżowała moje plany :( Mam nadzieję, że mi to wybaczycie i zrozumiecie ;) Cieszę się, że jednak podczas tych wakacji udało mi się co nieco tu nabazgrać ;3 Spodziewaliście się tego wyżej? ^^ Wiem, że może akcja rozwija się zbyt szybko, ale tak ma być :D Jeszcze nie wiem ile będzie części historii o Matthew, ale jedna na pewno :D Może dwie ;) Dziękuję za komentarze pod częścią 1 i proszę o opinię także pod tą ;3 Całuję i do zobaczenia ;*
Dwa rozdział w jeden dzień i to jakie rozdziały. Boże nawet Filip mnie tak nie rozpiesza jak Ty 😘 Dzieje się, oj dzieje się. Uwielbiam twoje opowiadania z Mattem. Do następnego. Buziaki :)
OdpowiedzUsuńHahah :D Musi zacząć ^^
UsuńDziękuję i pozdrawiam ;*
No powiem Ci kochana, że tego to ja się nie spodziewałam. Zaskoczyłaś mnie na maxa. Jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału gdy czytam coś takiego. Czekam z niecierpliwością 😊
OdpowiedzUsuńPunkt dla mnie, kolejne zaskoczenie ^^
UsuńJak ja to kocham <3
Dzięki za wizytę, pozdrawiam ;*
Ja również się tego nie spodziewałam! Zaskoczona pozytywnie! Tylko, co będzie dalej? To jest dopiero pytanie. Ta znajomość tak nie może się skończyć. Kiedy kolejny? :D Dawaj jeszcze w tym tygodniu. Pięknie <3 Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńSpokojnie, Matt rozsądny facet ^^ Poradzi sobie :D
UsuńNiestety, ale w tym tyg nie będzie mnie już w domu, a co za tym idzie brak komputera, a laptopa nie posiadam :/ Zostają rozdziały w weekend, gdyż w internacie brak możliwości pisania. Chyba, że na tel, a to istna katorga :D
Dziękuję i pozdrawiam ;*
Ty się ciesz, że przed tym ostatnim fragmentem odstawiłam kubek z kawą xD Mega dobry rozdział. Szybko się to potoczyło, ale można i tak. To chociaż dodaj kolejny rozdział w weekend, bo się nie mogę doczekać. Weny, pozdro :)
OdpowiedzUsuńHahaha :D Strumień z Twojej buzi by był obfity xD
UsuńDziękuję i pozdrawiam ;"
No proszę proszę, akcja się rozkręca ^^
OdpowiedzUsuńSzybko zaczęła sir Och znajomość i to od wielkiego X, ale zobaczymy CK będzie dalej ;)
Zapraszam do siebie na nowy rozdział:
http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/2016/08/rozdzia-91-zawsze-bede-przy-was.html
Buziaki ;3
O miło Cię tutaj widzieć ^^
UsuńBędzie ciekawie :D
Pozdrawiam ;*
PS: Nie obraź się, ale zdecydowałam się nie kończyć czytania Twojego opowiadania bo trochę mi się tego nazbierało:/ Mimo to dzięki za nie, bo sporą część jednak przeczytałam;3