poniedziałek, 30 grudnia 2019

(Nie)szczęśliwy wypadek

 Kinga Drabek (21 l.)

"Każdy człowiek spotkany na naszej drodze nie staje na niej przypadkiem. 
Niektórzy mieli nas skrzywdzić, a inni uratować."

Jan Firlej (23 l.)

Życie jest jak pudełko czekoladek 
- nigdy nie wiadomo co ci się przytrafi"


   ~*~

Otępiała wpatrywałaś w płonący ciemny samochód oraz ulatniający się z niego dym. Choć było to niemożliwe to  czas jakby się zatrzymał, spowolnił, a ludzie pogrążeni w totalnym chaosie wydawali się być tacy odlegli, choć znajdowali się kilka metrów od ciebie, w miejscu tragedii. Sparaliżowana przez targający tobą szok zastygłaś w miejscu, podtrzymując drżące dłonie przy ustach. Twoje jasno błękitne oczy lustrowały przebieg akcji ratowniczej odbywającej się w Bielsko-Białej. Gdy twój umysł zaczęło wyzbywać się przerażającego szoku spowodowanego zaistniałym wydarzeniem poczułaś chłód otulający twoje drobne ciało, a chwilę później powierzchnia twoich oczu stała się szklista. Krzyk uwięzł w gardle, gdzie powstała wielka gula, która nie pozwała ci wydobyć z siebie ani jednego słowa. Roztrzęsiona chłonęłaś wzrokiem sylwetkę kobiety pakowaną w czarny worek, którym zajmowali się sanitariusze z pogotowia ratunkowego. Policjanci konsultowali się ze sobą, próbując ustalić szczegóły tej świątecznej tragedii. A przecież ten czas miał być dla ciebie zupełnie inny. Pełen ciepła, serdeczności, pokoju, a skąpany został w rzece żałoby, smutku i rozpaczy, która jeszcze w pełni cię nie zaatakowała.

-Mamo!- z twojej krtani wydobył się przeraźliwy wrzask, a słona ciecz spłynęła po policzkach.

Rzuciłaś się w pogoń za ratownikami, lecz jeden ze starszych mężczyzn w mundurze chwycił cię pewnie za ramie, zakazując zbliżyć się do miejsca oględzin wypadku. Zmierzyłaś go pełnym zdziwienia i wściekłości spojrzeniem, ale wyrwałaś się z jego objęć i posłusznie wróciłaś na wcześniejsze miejsce. Byłaś pod wpływem amoku. Kręciłaś głową z niedowierzaniem, nie dopuszczając do siebie myśli, że to koniec. Miałaś się z nią pojednać. Chciałaś jej osobiście oświadczyć przy wigilijnym stole, że zdobyłaś się na odwagę i rozstałaś się z Kamilem, który krzywdził cię od ponad roku. Łaknęłaś zaznania u niej przebaczenia, zobaczenia jej pełnego ciepła uśmiechu, mówiącego ci, że dobrze postąpiłaś. A teraz co? Dostałaś w zamian pustkę i ból rozrywający twoje kruche, nadszarpane już przez byłego partnera serce. Łkałaś cicho, skrywając głowę pod kapturem ciemnej kurtki.
-Choć tutaj.- męski głos otulił twoje uszy.

Zwróciłaś głowę za siebie i ujrzałaś przed sobą wysokiego bruneta znajomego ci z boisku Plusligii. Tylko co on tutaj porabiał? Uniosłaś pytająco brew, obserwując jego rozwarte ramiona oraz nikły uśmiech zdobiący usta, który chyba miał cię zachęcić do skorzystania z jego pocieszających usług.

-Straciłam matkę, a ty myślisz, że przytulenie tu wystarczy?!- warknęłaś, prychając pod nosem.

-Wiem, że jest ci ciężko, ale…

-Gówno wiesz!

Zadrżałaś pod wpływem spazmu nawiedzającego twoje ciało, który był skutkiem płaczu i pociągnęłaś nosem, ścierając mokre od łez policzki zewnętrzną częścią dłoni. Gdy chciałaś się odwrócić, aby odejść od tego przeklętego, cholernego miejsca natrafiłaś na tors chłopaka. Uderzyłaś w niego, a jego silne ramiona oplotły cię wokół pleców. Nie protestowałaś. Nie miałaś siły. Przymknęłaś powieki i łkałaś w jego brązową kurtkę, nie zważając na to, że jest ci on totalnie obcy. Woń jego intensywnych perfum wdarła się do twoich nozdrzy, sprowadzając na ciebie dziwnego rodzaju ukojenie. Objęłaś go nieśmiało i poczułaś wdzięczność. Tylko on jedyny zaproponował ci do wypłakania swoje ramie, obdarzył troską.


***


Spoczywałaś na kanapie w rodzinnym domu Janka, podtrzymując w dłoniach parujący kubek. Przez ramie zaglądałaś do kuchni, w której panoszył się siatkarz i zaśmiałaś się wesoło na widok pokrytego różnymi wypiekami talerza, którym zamachał ci przed nosem. Spojrzałaś na niego rozbawiona, kręcąc głową i sięgnęłaś po szarlotkę. Przypatrywałaś się mu uważnie i musiałaś przyznać, że dopiero teraz dostrzegłaś w nim pewnego rodzaju urok. Ciemne włosy, czekoladowe oczy, które tak często wpatrywały się w ciebie intensywnie i błyszczały radośnie oraz  nieśmiały, ale rozbrajający uśmiech. Te kilka rzeczy sprawiało, że Firlej był naprawdę przyjemnym dla oka mężczyzną.

-Co mi się tak przypatrujesz, maleńka? Mam coś na twarzy? – zmarszczył brew, mierząc cię wzrokiem.

-Nie, nie.- odparłaś momentalnie, przełykając głośno ślinę. – Po prostu…- rozpoczęłaś, ale rozgrywający ci przerwał.

-A co z twoim tatą? Gdzie on się podziewa?- wypowiedział ostrożnie, wiedząc, że stąpa po kruchym gruncie.

-Nienawidzi mnie.-uśmiechnęłaś się blado, bawiąc palcami.- Miał złe przeczucia co do mojego byłego już chłopaka i jako, że wybrałam Kamila, który ściągał mnie na dno urwał ze mną kontakt. Matka chciała spędzić ze mną święta, jechała do mnie, kiedy…- oczy zaszły ci łzami.- Miałam jej powiedzieć, że z nim już koniec, ale nie zdążyłam. Ojciec nie chciał do mnie przyjechać.- wyraźnie posmutniałaś, opowiadając mu o swojej rodzinie.

-Na pewno teraz patrzy na ciebie z góry i jest z ciebie dumna, że sobie poradziłaś.- brunet potarł pokrzepiająco twoje ramie.- A ojciec kiedyś naprawi swój błąd, zobaczysz.- musnął ustami twoje czoło.

Spojrzałaś na niego zaskoczona i zastygłaś z nim w niemęczącym kontakcie wzrokowym. Po mimo, że znałaś go zaledwie kilka dni poczułaś coś czego nigdy dotąd nie doświadczyłaś. Radomianin otoczył cię takim ciepłem jakiego nigdy jeszcze nie zaznałaś. Troszczył się o ciebie, przygarnął cię pod swój dach, abyś nie spędziła świąt w samotności. Nawrzeszczałaś na niego, odepchnęłaś od siebie podczas waszego pierwszego spotkania, a on po mimo to nie miał ci tego za złe. Wykazał się zrozumieniem i pocieszył po stracie bliskiej, a może i najbliższej osoby. Ponad to poczułaś tą przeszywającą was na wskroś chemię, która teraz unosiła się pomiędzy wami w powietrzu. Jego dłoń nadal spoczywała na twoim odkrytym ramieniu, na co uśmiechnęłaś się lekko.

-Kocham cię, Janek.-szepnęłaś nieśmiało, zdając sobie sprawę, że to brzmi jak paradoks bo znaliście się kilkanaście godzin.

-Wreszcie.- wykrzyknął uradowany rozgrywający.- Czekałem na to od kilkunastu miesięcy, kiedy zobaczyłem cię z chłopakami z Radomia.-  dodał, spoglądając ci z czułością  w oczy.

-Naprawdę? – roześmiałaś się, kręcąc z niedowierzaniem głową.- To urocze.- opuszkami palców musnęłaś jego policzek.

Nim zdążyłaś zapytać czy on także czuje to samo do ciebie jego miękkie wargi drasnęły niewinnie twoje usta, a wtedy poczułaś tak bardzo zapominane ci szczęście. Odnalazłaś ukojenie w cierpieniu po stracie rodzicielki przy boku totalnie ci nieznajomego kilka dni temu jeszcze chłopaka. Nie byłaś świadoma, że to właśnie ona sprezentowała ci go na swojej drodze jako prezent świąteczny, którego już nie mogłaś od niej otrzymać osobiście.

~*~
Coś pisanego na szybko, w amoku, pod wypływem nutki wyżej. Mam nadzieję, że jak na spontan wyszło w miarę logicznie, spójnie i zostało dopieszczone słownie haha :D Od dłuższego czasu myślałam by napisać coś o Janku, ale nie miałam jakiegoś rozbudowanego pomysłu, a jako, że podczas słuchania nutki wyżej wpadł mi pewien pomysł do głowy to go tu wykorzystałam i wrzuciłam jedną z moich ulubionych siatkarskich par :3 Owa dwójka jak dla mnie jest mega urocza i życzę im jak najlepiej, a Wam w Nowym Roku życzę zdrówka, szczęścia, znalezienia takiego faceta jakiego ma Kinga, czyli miłości ^^ oraz pieniążków i spełnienia Waszych celów ;* Całuję i do zobaczenia niebawem na Bartku (maybe jeszcze w tym roku XD) oraz innych projektach ;* 
PS: Kto jeszcze nie wie wracamy z Retreat na Kubę, Tomka i Lenę >>Too dumb to know things like love
Także ona wykonała okładkę do tej historii, za którą bardzo dziękuję ;3

2 komentarze:

  1. Ale powiało tutaj smutkiem! :( Serio, prawie się poryczałam, nieładnie tak robić :D
    Można by powiedzieć, że życie Kingi zawaliło się w jednej sekundzie. Pragnęła pogodzić się z ukochaną mamą, a ona w drodze do niej zginęła w wypadku samochodowym... Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, co takiego musiała czuć dziewczyna w tym momencie. To było dla niej ciężkie przeżycie, jednak dzięki obecności siatkarza przyszło jej łatwiej znieść te chwile, ten trud... Przypadkowo odnalazła u jego boku szczęście, jako jedyny zaoferował jej pomóc i szczerze zainteresował się jej losem. Życie bywa nieprzewidywalne i ta sytuacja jest na to najlepszym dowodem :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami najdzie mnie na smętne historie jak ta :D
      Na pewno było jej z tym okropnie, ale Janek posłużył pomocą i w jej życiujuż pozostał ;3
      Dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń