niedziela, 23 grudnia 2018

Świąteczny żar, cz.4


" Ból zaczyna się dopiero wtedy, kiedy boli nas calutkie serce i zdaje się nam, że zaraz przez to umrzemy, i na dodatek nie możemy nikomu zdradzić naszego sekretu. Ból sprawia, że nie chce nam się ruszać ani ręką, ani nogą ani nawet przekręcić głowy na poduszce."

***

Wzdrygnął się na melodie roznoszącą się po wnętrzu jego niewielkiego mieszkania. Dopiero teraz zauważył, że zajmowane przez dziewczynę chwilę temu miejsce obecnie jest puste. Był tak skupiony na jej obserwacji oraz pochłonięty przez myśli, że nie spostrzegł momentu jej odejścia. Wzruszył jedynie ramionami do swoich spostrzeżeń i podreptał w kierunku drzwi. Zachłysnął się powietrzem, kiedy odsłonił wizjer i za jego pomocą dostrzegł spoczywającą prze wejściem do jego lokum pierwszą i ostatnią miłość. Przylgnął plecami do powierzchni drzwi i przymknął powieki, starając się zapanować nad oddechem, który w jednej sekundzie przeszedł transformacje na płytki i nierównomierny. Jednym słyszalnym dla niego obecnie dźwiękiem było kołatanie jego pobudzonego przez widok brunetki serca, po którym rozlał się dawny żar jakim wypełnione było uczucie tej dwójki. Do jego uszu ponownie dotarł dźwięk dzwonka i mógł się założyć, mógł oddać wszystkie swoje puchary, odznaczenia i wyróżnienia, że teraz zniecierpliwiona uderzała paznokciami o pobliską ścianę i marszczyła zabawnie nos. Odepchnął się od nawierzchni ciemnego drewna i wypuścił powietrze ze świstem. Nie tak wyobrażał sobie ten moment. Miał zamiar na jej ponowne ujrzenie skakać z radości i zamknąć ją w solidnym uścisku. A nie rozprawiać się z chęcią zlekceważenia jej dobijania się do jego osoby. Cholernie obawiał się otworzyć te drzwi, ale pod wpływem odwagi i determinacji jaka napełniła go od głowy do czubków stóp pośpiesznie przekręcił zamek i chwycił za klamkę, rozwierając drzwi przed kobietą jego życia. Dalia nagle zadarła głowę, odrywając spojrzenie od wycieraczki i skierowała je na twarz przyjmującego. Biegł wzrokiem po jej bladej cerze i dopiero teraz dotarło do niego jak bardzo za nią tęsknił. Jak bardzo usychał, obumierał jak roślina bez wody. Jak przygasał. Zatrzymał wzrok na jej ustach pokrytych szminką o odcieniu nude, które były lekko rozchylone, gdy jej czekoladowe tęczówki wpatrywały się w niego. Miał tak ogromną ochotę do nich przylgnąć, ale musiał trzymać emocje na wodzy. Musiał jej pokazać, że o wybaczenie nie będzie łatwo, o ile ono w ogóle nastąpi, choć każda komórka jego ciała domagała się jej cholernie mocno. Nie miał przecież pojęcia co takiego kierowało nią, kiedy go opuszczała. Osunął się na bok, dając jej tym samym sygnał, aby zagłębiła się we wnętrzu mieszkania. Posłusznie przekroczyła jego próg i wykonała kilka kroków w stronę małego salonu, omiatając wzrokiem otoczenie. Zmiany, które zarejestrowała były znikome. Nadal na komodzie przy telewizorze widniała ich wspólna fotografia. Oznaczało to, że wciąż żywił nadzieję, nie zamknął tego rozdziału. Wierzył w jej powrót i w końcu się doczekał.  Mimowolnie wzniosła kąciki ust, zauważając ten fakt, co nie uszło jego uwadze.
-Tomek.-wyszeptała, zwracając głowę w jego kierunku i spoglądając mu głęboko w oczy.
Sunął wnikliwym przesiąkniętym błękitem wzrokiem po jej twarzy, doszukując się jakich kolwiek występujących na niej zmian. Nic nie odnalazł. Każdy detal na niej był taki sam jak przed rokiem. Za wyjątek uznać można było jej zaczerwienione znikomo oczy oraz wory pod oczami, ale przypuszczał, że pewnie stał za tym stres. Gdy tak na nią patrzył miał tak cholerną ochotę sunięcia opuszkami palców po jej zaróżowionych subtelnie policzkach i wpatrywania się jej prosto w oczy, znajdując się kilka milimetrów od jej ust. W głębi pragnął powtórzyć wydarzenia z grudnia 2017, aby muc nasycić głód jej osobą w pełni.
-Gdzieś ty się podziewała, Dalia?-sapnął, czując jak nagle opuszczają go wszelkie pokłady siły.
-Byłam w Rzeszowie.-odparła, zajmując miejsce na sofie.
-Niemożliwe! Maślak by cię zauważył…-pokręcił głową z niedowierzaniem. Przecież to miasto zamieszkałe przez jego przyjaciela. Jak mógł nie wpaść na pomysł, aby jej tam szukać? Choć było to zupełnie inne województwo.
-Nie chciałam być znaleziona, Tomek. Ukrywałam się.- wlepiła wzrok w bliżej nieokreślony punkt znajdujący się w oddali przed nią.
-Ale dlaczego?!-po jego twarzy rozlewało się skołowanie.- Nie rozumiem. Przecież było ci ze mną dobrze.-zmarszczył brwi, żywo gestykulując.
-Spójrz.-wyjęła z tylnej kieszeni spodni małe zdjęcie i wsunęła mu do ręki.- To nasze maleństwo. Opuściłam cię ze względu na nie. –poczuła jak jej oczy zaszły się łzami.-Zaszłam w ciążę po nocy u ciebie w pokoju i zamiast cieszyć się z nowego roku wylewałam łzy, bo wiedziałam, że nie mogę ci tego zrobić. Nie mogłam ci wtedy powiedzieć, że będziesz ojcem, bo wszystko by się zmieniło. Wyjechałam dla twojego dobra, abyś się spełniał jako sportowiec, aby nie utrudniać ci kariery.-tłumaczyła, patrząc mu prosto w oczy.
-Nie wierzę!-skrył twarz w dłoniach.-Jak mogłaś mi to zrobić?! Jak mogłaś zataić przed mną taką informację?! Miałem prawo wiedzieć!-podniósł ton głosu, dźwigając się na kanapie i przystanął naprzeciw niej. –Gdzie teraz jest nasze dziecko?-uniósł pytająco brew.
Czuł dziwną obawę, że jest coś jeszcze. Ogarnął go dziwny niepokój. Intuicja podpowiadała mu, że ta historia nie zakończyła się szczęśliwie. Odgonił od siebie własne domysły i ponownie skupił się na słowach wydostających się z jej ust.
-Aby tutaj wrócić musiałam dokonać wyboru.-spojrzała na niego i pociągnęła nosem.- Rodzice by mnie zabili gdybym wróciła do Krakowa z twoim dzieckiem, dlatego dokonałam aborcji.-wypowiedziała słabym, łamiącym się głosem.
-Co zrobiłaś?!
Jego twarz zmieniła się teraz w istne pobojowisko emocji. Przybrała barwę fioletu pod wpływem furii jaka go wypełniła, ale zarazem wykrzywiona była pod wpływem cierpienia. Od jego siwych błękitnych tęczówek, które chłonęły postać Małeckiej bił żal,  a umysł nie potrafił dopuścić do siebie słów, które opuściły jej aksamitne wargi. Nie umiał przyswoić do siebie treści jej wypowiedzi. Jego wnikliwe, przeszywające spojrzenie wypalało dziurę w jej sylwetce. Po powierzchni jego oczu rozlewał się tak niemiłosierny ból, że 21-latka zdecydowała się odwrócić głowę, aby na to nie patrzeć. Nie była w stanie oglądać go w takim obliczu. Jej serce naznaczane było wtedy uderzeniami ostrego sztyletu, który cholernie ją ranił. Krajała się, gdy po kilkunastu minutach nadal milczał. Nie umiał wydać z siebie żadnego słowa. Siedział na rogu kanapy i osłaniał twarz dłońmi, aby nie dostrzegła słonej cieczy wędrującej po jego policzkach. Po mimo, że ani minuty nie żył w świadomości, że zostanie ojcem, że w łonie Dalii znajduje się mała istotka to dotknęło go to naprawdę mocno. Mógł mieć syna lub córkę. Mógł mieć swoją małą kopię lub klona jego ukochanej. Nie mieściło mu się to w głowie. Kręcił ją niczym w amoku, chcąc aby był to tylko koszmar, okropne złudzenie. Przecież kobieta, którą kochał nie mogła pozbawić go możliwości posiadania z nią dziecka!
-Tomek, proszę Cię. Powiedz coś.-pokryła dłonią jego kolano, przykucając przy nim.
-Najgorsze jest to, że okłamywałaś nie tylko mnie. Okłamywałaś też swoich rodziców.-prychnął, mierząc ją pełnym niedowierzania wzrokiem.- Wynoś się stąd.-warknął przesiąknięty gniewem.-Powiedziałem wynoś się stąd! Nie chcę mieć do czynienia z takim potworem!- syknął przez zaciśnięte zęby.
-Wiem, że mnie teraz nienawidzisz, ale ja cię kocham.-szepnęła słabo.-Słyszysz?! Kocham cię!-wydzierała się na całe gardło.-Tomek, nie rób mi tego. Ja wiem, że minie trochę czasu za nim wszystko będzie tak jak dawniej, ale wybacz mi. –mówiła zrozpaczona, a jej policzki nagle stały się wilgotne.
Brunet poderwał się z miejsca i stanął z nią twarzą w twarz. W jej czekoladowych tęczówkach tliła się tak ogromna nadzieja przyćmiona odrobinę przez ból. Kochał ją. Nadal cholernie darzył ją miłością, ale potrzebował czasu, aby się z tym wszystkim pogodzić. Zawsze chciał być ojcem. A teraz gdy otrzymał taką okazję od losu to ona zadecydowała za niego. Skazała tą małą kruszynkę na śmierć. Nie dała ani jej ani jemu wyboru i to w tym wszystkim bolało go najbardziej, a fakt, że zataiła ciążę także przed ludźmi, którzy jej podarowali życie jeszcze bardziej go frustrował. Refleksje siatkarza przerwał przeszywający błogą ciszę przerywaną jedynie szlochem dziewczyny dzwonek. Momentalnie zameldował się przy drzwiach i przywitał się nikłym uśmiechem z Michałem, który wparował do środka i zamarł, gdy ujrzał brunetkę. Jego przesiąknięte błękitem oczy wpatrywały się w sylwetkę brunetki oniemiałe zupełnie jakby zobaczyły ducha, a nie byłą dziewczynę swojego przyjaciela.
-Dalia?! Co ty tu robisz?!-wyrzucił zdumiony jej obecnością atakujący.
-Właśnie wychodzi.-mruknął przyjmujący.
Brunet spojrzał na właściciela mieszkania ze zmarszczonymi brwiami, próbując zrozumieć co się właściwie tutaj działo. Wystarczyło, że napotkał na drodze swojego wzroku wypełnione bólem i cierpieniem ciemne tęczówki Małeckiej i już wiedział, że dla ich obojga nie była to łatwa rozmowa.
-Cześć Michał.-szepnęła, wysilając się na słaby uśmiech.-Tomek, błagam Cię. Przemyśl to i…-przystanęła przy sylwetce przyjmującego, układając dłoń na jego ramieniu.
-Idź sobie.-strącił jej dłoń Fornal i przerwał jej, wypowiadając te słowa z niesamowitym chłodem, co naprawdę dużo go kosztowało.
Chwilę później znosił na sobie pytające spojrzenie Filipa oraz przymykał powieki, próbując powstrzymać kolejną lawinę łez cisnących się mu do oczu, gdy Małecka zniknęła za drzwiami.

"Wspomnienia ogrzewają człowieka od środka. Ale jednocześnie siekają go gwałtownie na kawałki."
***
Zaszyła się w swoim pokoju i przeglądała zawartość czarnego, tekturowego pudełka, która znaczyła dla niej wiele, a nawet zdecydowanie więcej niż te 21 lat jej życia. Starła zewnętrzną częścią dłoni pojedynczą słoną łzę po policzku, gdy jej czekoladowym tęczówkom ukazała się fotografia z pierwszego spotkania pod złotym sufitem w roli dziewczyny Fornala. Fotoreporterzy jak zawsze mieli głowę na karku i czuwali, aby tylko wyłapać obiektywem swojego aparatu dwuznaczną sytuację mającą miejsce po za boiskiem czy po prostu ciekawe ujęcia. Tomek ani Dalia jednak nie myśleli  w tamtej chwili o piekielnej kłótni jaką urządzą dziewczynie jej rodzice czy furii nastolatek, którym nie przypadnie do gustu partnerka radomskiego gracza. Po prostu chłonęli swoją bliskość nawzajem. Momentu, który został uwieczniony przez profesjonalny sprzęt przedstawiał tonącą w  silnym uścisku 20-latkę uwieszającą się na szyi zawodnika Roberta Prygla.  Na jej  plecach widniał wówczas  numer 19 i jego nazwisko. Wtedy żadne z nich nie przejmowało się czy ich wizerunek razem wyląduje na pierwszej stronie popularnego plotkarskiego portalu internetowego czy zdjęcia dotrą do rodzinnego domu studentki. Jego twarz promieniała tutaj niesamowicie, a oczy nawet utrwalone na zdjęciu zachwycały swoim blaskiem. Położyła fotkę na świątecznej pościeli i pociągnęła nosem, czując zbierające się w jej oczach łzy. Kolejny uwieczniony na kawałku papieru moment przedstawiał ją na jego rękach na tle choinki w rezydencji Fornalów. Na jej głowie znajdowała się czapka Mikołaja, a on na włosach nałożone miał rogi renifera. Ich usta złączone były ze sobą w namiętnym pocałunku, a jej dłonie owinięte kurczowo wokół jego szyi. Pomysłodawcą tego zdjęcia był Janek, który chciał uwiecznić chwilę szczęścia brata z dziewczyną, argumentując, że rzadko się to zdarzało. Oberwał wtedy poduszką z kanapy w ramie od bruneta, a ona roześmiała się głośno. Zniszczyła to wszystko na własne życzenie. Straciła go. Miłość swojego życia. Nie umiała się pogodzić z tym, że pozbawiła życia własne dziecko. Jego dziecko. Syna lub córkę Tomasz Fornala. Miał rację. Zachowała się jak potwór, jak człowiek bez uczuć, bez serca. Zagryzła wargę, próbując powstrzymać nadciągająca lawinę płaczu, jednak jej się to nie udało. Spazm wstrząsał jej ciałem, a łzy pociągały za sobą strugi tuszu do rzęs, tworząc na jej policzkach ciemną mozaikę. Skryła twarz w poduszce i płakała. Wylewała z siebie ten ból, cierpienie. Po dłuższej chwili zebrała się w sobie i postanowiła zawalczyć. W końcu magia świąt potrafi zdziałać cuda, a od najcudowniejszej nocy w jej jak i zarówno w jego życiu minął równy rok. Pośpiesznie wciągnęła na siebie tą samą kreację, jaką zdecydowała się zaprezentować  przed rodem Fornalów dwa tysiące siedemnastego roku i postawiła na delikatny, aczkolwiek podkreślający jej urodę makijaż.


"No i jest osoba, do której wracasz - jej twarz, ciało, głos, zapach i dotyk, jej cierpliwe czekanie, aż skończysz mówić, choćby nie wiem, jak długie, żeby coś powiedzieć, jej uśmiech przesuwający się po twarzy tak wolno, że przypomina ci wschód słońca, jej niekłamane stęsknienie i radość, że wróciłeś."

***
Po każdym zakamarku budynku pełniącym rolę jego rodzinnego domu niósł się smakowity zapach zmieszanych ze sobą woni różnych potraf, które przygotowywane były na kolacje wigilijną. Czas jej rozpoczęcia przewidywany był za równe sześćdziesiąt minut, za godzinę, a on nadal był w rozsypce, kompletnie nie gotowy na zasiadnięcie do stołu. Podirytowany przewracał oczami, waląc pięścią w drzwi od łazienki i układając litanie błagalne o opuszczenie jej w kierunku partnerki brata. Ewa zaniosła się chichotem, kończąc przeciąganie szczoteczką po rzęsach i przekręciła zamek w drzwiach, rozwierając je przed brunetem.
-No nareszcie!-rzucił z wyraźną ulgą Tomek.
-Cicho, szwagier!-pogroziła mu tuszem do rzęs Łukasik.- Wybacz, ale zabrałam swoje centrum piękności i urody ze sobą. No, ale tobie już nic nie pomoże.-puściła mu oczko i biegiem ruszyła w kierunku schodów, wyłapując groźne spojrzenie Fornala.
-Jeszcze się odegram, bestio!-krzyknął za nią.
-Ona jest piękna, a ty bestia, Tomuś.-dotarł do niego głos brata z parteru.
Zaśmiał się na jego słowa i przymknął za sobą drzwi pomieszczenia. Pozbawił się wszelkich ubrań i stawił pod prysznicem, pozwalając sobie na chwilę relaksu. Wmasowywał żel w każdy skrawek ciała, nucąc pod nosem jedną ze świątecznych, uwielbianych przez niego piosenek. Wtem przypomniał sobie jak śpiewała go Dalia przyodziana w krótką, błękitną koszulę nocną rok temu, próbując uporać się ze swoimi długimi, ciemnymi włosami przed lustrem w łazience. Pamiętał jak wmówiła rodzicom, że jedzie na noc do Korneli, aby pomóc jej w pieczeniu pierników, które były jej specjalnością i mogli się cieszyć jedną z niewielu nocy spędzonych razem. Momentalnie poczuł przeszywający jego osobę z każda sekundą coraz większy smutek. Wesoły nastrój gdzieś się ulotnił, a przed oczami stanął widok studentki AWF-u przyodzianej w czerwoną sukienkę, która kilka godzin później z niej zrzucał. Westchnął głośno do swoich myśli i opuścił kabinę prysznicową. Otarł puchatym ręcznikiem wilgotne ciało i przywiązał go sobie na biodrach. Ostrożnie błądził maszynką po twarzy, pozbywając się choćby najmniejszego włoska. Zadowolony z efektu końcowego wklepał w twarz krem do golenia, który uwielbiała Dalia i zjawił się w swoim pokoju, aby narzucić na siebie przygotowany wcześniej strój. Zaszczycił swoją obecnością domowników na parterze i usłyszał gwizdy wydobywające się z ust szwagierki. Chwilę później do jego uszu dotarł odgłos solidnego klepnięcia. Nie musiał wytężać umysłu, aby dowiedzieć się w jakie miejsce Łukasik go otrzymała.
-Auć! Janek!-zawyła z bólu brunetka.
Zachichotał pod nosem na odgłosy dochodzące do niego z salonu i pokręcił z niedowierzaniem głową nad delikatną kłótnią dotyczącą jego osoby pomiędzy parą narzeczonych. Jego brat jak zawsze zgrywał zazdrosnego i zaczął robić Ewie wyrzuty odnośnie jej zachowania względem osoby młodszego z braci. Rodzicielka spojrzała na niego rozbawiona tą sytuacją i uderzyła  ścierką po dłoni, gdy chciał podkraść ciastko z talerzyka. Nagle po wnętrzu domu rozległa się znajoma melodia.
-Pójdę otworzyć.-poinformował 21-latek.
-To pewnie ojciec z babcią!-krzyknęła za nim blondynka.
Zawodnik radomskiego klubu przekręcił kluczyk w zamku i otworzył drzwi. Zamarł, gdy dostrzegł w ich progu brunetkę okrytą czarnym płaszczem z lekko polokowanymi włosami oraz subtelnym makijażem. Ich spojrzenia nałożyły się na siebie. Jego siwe błękitne tęczówki wpatrywały się głęboko w jej oczy, chłonąc ich barwę wnikliwie. Pomiędzy nimi panowała totalna cisza, ale nie z rodzaju tych niezręcznych. Ta wywodziła się z tych magicznych, wyjątkowych, które nie psuły magii chwili. One ją tworzyły. Małecka zdecydowała się to jednak przerwać po dłuższym momencie.
-Tomek, ja…-wydusiła z siebie, jąkając się.-Wybacz mi, proszę. Ja nie potrafię bez ciebie funkcjonować. Nie wyobrażam sobie spędzić inaczej tych świąt niż z tobą.-wypowiedziała już znacznie pewniej.
-Dalia, ja też tak dłużej nie potrafię.-przyznał się.-Kocham cię.-szepnął czule.
Oplótł smukłe palce wokół jej nadgarstków i wciągnął ją zamaszyście do środka, wpijając się zachłannie w jej usta. Na nowo ich posmakowywał. Delektował się ich aksamitnością, ich ciepłem, ich architekturą. Wplotła palce w jego gęste włosy i rozkoszowała się ich jedwabistością, pogłębiając pocałunek jeszcze bardziej. Nie mogli się sobą nasycić zdecydowanie bardziej niż tej pamiętnej nocy. Byli siebie tysiąc bardziej spragnieni, milion razy bardziej wygłodzeni. Nie zważali na obecność domowników. Cieszyli się chwilą. Radowali się sobą nawzajem.  A ich uczucie po takich przejściach było znacznie bardziej solidne i umocnione niż dotychczas. Wycementowali je. Stworzyli niezniszczalnym, choć tak naprawdę do jego runięcia było niezwykle blisko. Oderwali się od siebie zdyszani. Oparł czoło o jej, a ona znów mogła podziwiać jego błogi, śnieżnobiały uśmiech, za którym tak bardzo tęskniła. Przymknęła powieki i zagłębiła się w błękitnej koszuli Tomasza. On zamknął ją szczelnie w swoich silnych ramionach i naznaczył jej czoło swoimi wargami. Jej nozdrza ogarnęła intensywna woń jego perfum i już wiedziała, że znajduje się przy odpowiedniej osobie, przy odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie.
-A co z twoimi rodzicami?-zagaił ostrożnie przyjmujący, patrząc na nią niepewnie.
-Nie obchodzą mnie.-Małecka wzruszyła ramionami, a na odgłos śmiechu Tomka na jej usta wkradł się łagodny uśmiech. –Tym razem zostaję na całą noc i nie tylko.-wypowiedziała niskim, uwodzicielskim tonem wprost do jego ucha.-Na wieczność.-musnęła ustami jego policzek.
-Wielki powrót Dalii Małeckiej wielkiej wariatki dwudziesto jedno letniej!-zakomunikował donośnie Janek.
Wszyscy domownicy wraz z samą ofiarą komentarza zanieśli się głośnym śmiechem. Tomek splótł palce dłoni brązowookiej ze swoją smukłą  i zaprowadził ją w kierunku kuchni, aby oznajmić mamie radosną nowinę podczas tych świąt. Nie musiał nic jednak mówić. Wzrok kobiety spoczywający na ich dopasowanych do siebie jak puzzle kończynach wyrażał zdecydowanie więcej emocji niż słowa jakie mogła by powiedzieć w takiej chwili. Tymczasem Małecka w myślach w pełni zawdzięczała te wydarzenia świątecznemu żarowi, który ponownie narodził się pomiędzy nimi i zapłonął dwa razy mocniej niż w roku ubiegłym.  Dziękowała losowi za nauczkę życia i wypełniona euforią ponownie mogła spoglądać w wypełnione migoczącymi ognikami niczym lampki choinkowe znajdujące się na drzewku świątecznym w jego sypialni rok temu oczy przyjmującego.

~*~
Hejka! ^^
Skoro to czytacie to znaczy, że dzieli nas tylko jeden dzień od świąt ! Jutro Wigilia <3 Mam nadzieję, że tą historią umiliłam Wam oczekiwanie na ten cudowny, magiczny czas ;3 Dla mnie było to przyjemnością dla Was pisać i czytać Wasze pełne ciepła, miłe słowa *.* Choć nie ukrywam, że było ciężko to wszystko tu oddać, ale chyba się udało i nie wyszło tak najgorzej :D Pod Jankiem złożyłam Wam już życzenia, ale nie wszystkie go czytacie pewnie, wiec się tutaj powtórzę :D Wesołych Świąt, spędzonych pośród najbliższych, pełnych ciepła i beztroski oraz świetnych prezentów pod choinką! ^^ Całuję i do zobaczenia ;*
PS: Być może niebawem jak dobrze pójdzie wystartuje kolejna taka historia kilkuczęściowa z kolejnym złotym juniorem :D Zobaczymy czy się uda, bo na razie jest zastój XD 

piątek, 14 grudnia 2018

Świąteczny żar, cz.3


„Podobno nic nie trwa wiecznie,
ale ja mocno wierzę w to,
że czasami miłość trwa nawet wtedy,
kiedy ukochana osoba odejdzie.”

Westchnął głęboko, spoglądając kątem oka na milczący nadal telefon usytuowany nieopodal jego smukłej dłoni znajdującej się na wykonanym z ciemnego drewna stoliku. Spoczywający naprzeciwko niego blondyn jakby czytał mu w myślach i posłał pokrzepiający uśmiech, zdając sobie sprawę na jaki temat refleksje toczy teraz przyjmujący. Brunet przymknął powieki i rozmasowywał pulsujące od natłoku myśli skronie. Wciąż łudził się, ze jego komórka  w końcu zawibruje i wyda z siebie przyswojony przez niego doskonale utwór, a jej wyświetlacz wypełni zdjęcie roześmianej brunetki. Po mimo upływającego już stycznia nadal wierzył w to, że 21-latka będzie w stanie dać mu jakikolwiek znak życia. Po mimo, że nie uczyniła tego od opuszczenia na palcach jego sypialni podczas świątecznego poranka. Może się tej bliskości wystraszyła? Może nie była gotowa na takie kroki po zaledwie pół roku? Przecież to było absurdalne. Kochała go. Wiedział to. Czuł to. Była w stanie uczynić dla niego wszystko, a on mógł dla niej skoczyć w ogień. Sześć miesięcy. Tyle razem spędzili. Pogrążeni w krainie rozkoszy, błogości i gorącego uczucia. Niby ten czas mógł wydawać się dla większości ludzi znikomym przy związkach trwających kilka lat, aczkolwiek im wydawało się, że znają się na wylot, a uczucie jakie się w nich rodziło na co dzień na nowo zapewniało ich, że ta druga osoba to połówka, z którą chcą spędzić wieczność, całe ziemskie życie. Intensywność ich miłości było widać na odległość. Nie raz koledzy siatkarza z klubu rzucali miłe dla uszu komentarze o wzroku Dalii jakim maltretowała sylwetkę młodszego z braci Fornal, a partnerki zawodników radomskiego klubu wzdychały nad ognikami Tomka, kiedy spoglądał w kierunku znajdującej się pośród nich brunetki. Nie potrafił uwierzyć w to, że nagle odwidział jej się związek. Nie mógł pogodzić się z myślą, że nagle zdecydowała się od niego odejść. Oplótł długie palce wokół wysokiej szklanki i pustym wzrokiem wpatrywał się w jasną ciecz, aby po chwili zadrzeć spojrzenie na swojego towarzysza i zatopić usta w ciepłym jeszcze napoju, upijając jego kilka ostatnich łyków.
-Cholera, ja już nie jadę rady, Kuba.-sapnął, skrywając twarz w dłoniach.
-Tomek, ale może ktoś ją do tego zmusił. Nie wiem…Może rodzice?-myślał na głos Rybicki, podtrzymując kontakt wzrokowy z Fornalem.
-Sam nie wiem.-wypuścił powietrze skołowany.-Przecież gdyby tak było napisałaby, może zadzwoniła, a nie milczała od ponad miesiąca, kurwa.-warknął, uderzając podirytowany pięścią w blat stołu.
-Spokojnie.-starał się ochłodzić władające nim emocje przyjaciel.-Wiem, że ci ciężko, ale musisz się powoli z tym pogodzić.
-A ty byś się potrafił pogodzić z tym, że Kaja od ciebie odeszła?! Tak nagle!-poderwał się z miejsca, dając upust wypełniającym go emocjom.
Blondyn przeszył go pełnym smutku oraz współczucia wzrokiem, a do starszego przyjmującego jakby dotarło co właściwie zrobił. Momentalnie sięgnął po kurtkę i narzucił ją na siebie, podchodząc do Rybickiego i prosząc, aby opuścić lokal, bowiem coraz trudniej mu było sprawować władzę nad sobą. Przyjaciel Tytusa posłusznie skierował się w stronę drzwi, wysłuchując przez drogę do wyjścia przeprosin kumpla.


„Gdybym nigdy nie poczuła się z nim taka szczęśliwa,
nie brakowałoby mi tego po jego odejściu.”


W momencie spotkania dwóch przyjaciół w jednej z popularnych kawiarni w Radomiu brunetka przymykała za sobą drzwi gabinetu ginekologa. Schowała fotografie z USG do głębi kieszeni czerwonej puchatej kurtki i chwilę później zniknęła zza wyjściem z budynku. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na upust targających nią emocji. Słona ciecz pociągała za sobą strugi tuszu do rzęs, siejąc na jej policzkach ciemną mozaikę, której widok przywoływał na nią pełne zaintrygowania oraz współczucia spojrzenia. Przemierzała znajdującą się przed nią drogę, pociągając coraz bardziej solidnie nosem. Otuliła się szczelniej kraciastym szalikiem, chcąc ukryć ślady słabości widniejące na jej twarzy. Coraz bardziej przygniatały ja do podłoża wyrzuty sumienia spowodowane nagłym zniknięciem z życia młodego siatkarza, a istotka znajdująca się w jej łonie ciągle jej o tym przypominała. Po mimo, że minął dopiero nieco ponad miesiąc odczuwała już nasilającą się z każdą sekundą, minutą, godziną tęsknotę, jednak myśl, że swoim powrotem i oznajmieniem mu, że zostanie ojcem spowoduje runięcie jego dotychczasowego życia skutecznie odganiała ją od zrealizowania tego. Celem opuszczenia rodzinnego Krakowa było właśnie zadbanie o Tomasza. Była świadoma, że sprawia mu ból, że jej nieobecność go nieustannie rani, ale czyniła to dla jego dobra. Chciała by skupił się w pełni na karierze, na rozwoju osobistym. Nie mogła go teraz wplątać w wychowywanie dziecka, nie kiedy otarł się o reprezentację Polski seniorów. Dlatego też emigrowała z miejsca, gdzie przyszła na świat do zupełnie innego województwa. Rzeszów od pierwszego dnia dwa tysiące osiemnastego roku stał się jej siedliskiem, bowiem stąd właśnie pochodziła jej najlepsza przyjaciółka, u której znalazła schronienie. Kornelia nie pochwalała zachowania swojej niewywodzącej się z węzłów krwi siostry, ale wolała się nie wplatać w Dalii życie uczuciowe i to jak w nim postępuje.
-Mam pomysł.-oświadczyła z entuzjazmem w głosie blondynka, patrząc wymownie na spoczywającą obok ciężarną.
-Słucham.-skierowała na nią wzrok brunetka.
-Aborcja. Pozbędziesz się dziecka i wrócisz do Krakowa, do Fornala.-wytłumaczyła jej rzeszowianka.
-Co takiego?! Ty sobie chyba żartujesz!-źrenice Małeckiej poszerzyły się gwałtownie.-Nie ma mowy! Jak w ogóle mogłaś o tym pomyśleć?!-nie dowierzała w słowa, które moment wcześniej opuściły czerwono krwiste usta przyjaciółki.
-Dalia, ja po prostu zastanawiam się jak wrócisz do rodziców, na studia. Ja cię nie wyganiam, ale kiedyś będziesz to musiała zrobić. Przecież starzy cię zabiją jak powiesz im, że spodziewasz się dziecka Tomka! –żywo gestykulowała blondynka.- Aborcja rozwiązałaby wszelkie twoje problemy.
-Nie umiałabym spojrzeć Tomkowi w twarz, wiedząc, że zabiłam nasze dziecko!-wykrzyknęła nadal oburzona propozycją przyjaciółki Małecka.
-Wiem jak to brzmi, że to okrutne, ale przemyśl to na spokojnie.-potarła jej ramię właścicielka mieszkania.-Kiedyś jeszcze będziecie mieć dzieci. –posłała jej ciepły uśmiech.

~*~
Mamy kolejną część :3 Według obietnicy dodaje ją w piątek, a kolejną i zarazem ostatnia opublikowana zostanie 23 grudnia ;) Ogólnie jestem z niej bardzo zadowolona, ale to nie mi oceniać jak się spisałam a Wam o co bardzo proszę :3 Tomasz cierpi, a Dalia ma mętlik :( Jak to się dalej potoczy? Czy dziewczyna w końcu zdecyduje się na jakiś krok w kierunku Tomka ? Zobaczymy niebawem ;) Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*
PS: Na Janku widzimy się jutro ;* 

sobota, 8 grudnia 2018

Świąteczny żar, cz.2


"Zostaw wszystko teraz liczy się ta chwila.
 Biegnijmy szybko,
 bo czas tak prędko przemija. 
Chce ciebie blisko,
 dzisiaj nic nas nie zatrzyma."

Słyszał jak wyswabadza się z otulającego szczelnie jej nagie ciało materiału pierzyny i wędruje po wnętrzu jego sypiali w poszukiwaniu zdzieranych wczoraj w pośpiechu części garderoby. Czuł jak materac ugina się ponownie pod jej ciężarem, kiedy przysiada na jego niewielkim kawałku i naciąga na nogi czarne rajstopy. Kątem oka widział jak naciąga na siebie czerwoną sukienkę, która już zawsze będzie jemu kojarzyła się z tą najcudowniejszą w jego życiu świąteczną, grudniową, gorącą nocą. Ona także wiedziała, że ta kreacja będzie nie tylko wyjątkowa z powodu okazji na jaką ją było dane założyć, ale także dlatego, że będzie przesiąknięta ich wspólnymi wspomnieniami, które tworzyli razem z nocy dwudziestego czwartego grudnia na dwudziestego piątego grudnia. Zerknęła przelotnie na jego nagie, dobrze zbudowane plecy, na których jeszcze kilka godzin temu znajdowały się jej dłonie, które wbijały  długie paznokcie pokryte bordowym lakierem w jego skórę i urozmaicały ją w czerwone smugi i wzniosła nikle kąciki ust, odgarniając niesforny ciemny kosmyk za ucho. Do jego narządów słuchowych dotarły jej kroki, dlatego też zacisnął mocniej powieki, udając stan spoczynku i poczuł na czole jej miękkie, ciepłe wargi pozostawiające na nim mokry ślad. Jej drobna dłoń pogładziła go po nawilżonym, lewym policzku, a jej gardła wydobył się słaby szept:
-Trzymaj się, Tomi.
Ubóstwiał sposób w jaki wypowiadała to zdrobnienie. Jego brzmienie w jej ustach z taką subtelnością, a zrazem czułością przyprawiało go o szybszy puls. Mówiła to w tak jedwabisty sposób…Choć tak bardzo pragnął owinąć palce wokół jej nadgarstka i ponownie wciągnąć ją do łóżka powstrzymał się przed tym ostatkiem si. Do jego uszu trafił dźwięk przymykanych drzwi, a wraz z nim zniknęła nadzieja, że Dalia zjawi się w kuchni i zdecyduje się tam przyrządzić dla niego śniadanie. Jej ostatnie słowa całkowicie odebrały mu wiarę w to, że pozostanie w jego rodzinnym domu. Zdał sobie sprawę z tego, ze będzie musiała zawitać w końcu do domu Małeckich, ale jednak myślał, że ta noc ją zmiękczy. Uczyni bardziej uległą jemu, jednak strach przed podejrzeniami matki okazał się silniejszy. Obrócił się na plecy i splótł ramiona pod głową, wypuszczając powietrze głośno. Wbił intensywny przesiąknięty błękitem wzrok w śnieżnobiały sufit i zastanawiał się nad tym co powie na parterze, kiedy rodzicielka poruszy temat jego partnerki, a ojciec pośle mu zaciekawiony wzrok. Postanowił nie odwlekać tej chwili i po wsunięciu na siebie bokserek wparował do serca budynku. Blondynka posłała mu pełen ciepła uśmiech, zalewając wrzącą wodą spoczywająca przed 24-latkiem białą filiżankę i momentalnie podobną postawiła przed brunetem, czyniąc z nią to samo. Musnął ustami jej policzek w geście podziękowania i ostrożnie objął dłońmi parujące naczynie, oddalając się myślami od rodzinnego poranka.
-Tomek, a gdzie Dalia?-w zadaniu nurtującego zapewne wszystkich domowników pytania wyręczył jego matkę Janek.
Było zupełnie jak przeczuwał. Były siatkarz uraczył go zaintrygowanym wzrokiem zadartym z nad jednej z popularnych sportowych gazet, a wuefistka otarła kąciki ust śnieżnobiałą serwetką po ubrudzeniu ich odgrzanym dopiero czerwonym barszczem i obdarowała go spojrzeniem. Nie mógł znieść tej gęstej atmosfery w oczekiwaniu na jego odpowiedź.
-Wyszła.-odparł z beznamiętnym wzrokiem wtopionym w widok za oknem.
-Jak to wyszła?!-głos pani Doroty przesiąknięty był niedowierzaniem i zarazem oburzeniem.
-Z efektami specjalnymi, wiesz?!-odprysnął i odsunął krzesło od stołu, następnie z niego wstając.
Pośpiesznie zmierzał w kierunku swojego pokoju, ignorując uporczywe spojrzenia całej rodziny, w tym także narzeczonej starszego brata, która minęła go na schodach. Zatrzasnął za sobą drzwi i wściekły opadł na materac łóżka. Nienawidził takich sytuacji. Nie cierpiał podejścia rodziców Małeckiej do jego osoby, ale nic nie mógł na to poradzić. Pani Danuta nie należała do osób, które łatwo było przekonać, a ojciec dziewczyny od zawsze uprzedzony był do chłopaków w wieku swojej córki. Rodzicielka 21-latki twierdziła, że związek ze sportowcem nie ma przyszłości i nie wyrażała zgody na przebywanie jej pociechy w towarzystwie Tomasza Fornala.  Mąż pani Danuty popierał jej decyzje i zabronił brunetce umawiania się z radomskim przyjmującym. Dalia była inteligentną dziewczyną, dlatego też przystała na prośby rodziców i aby nie wzbudzać podejrzeć spotykała się z 21-latkiem potajemnie. Najbliżsi Tomka wiedzieli o ich związku, który trwał już pół roku i znali także podejście do niego jej rodziców. Nauczycielka i siatkarz doskonale znali sytuacje w jakiej znajdował się ich syn, a mimo to oburzeni byli brakiem obecności na śniadaniu partnerki młodszego syna i to go najbardziej teraz frustrowało. Jakby miał wpływ to sprawiłby, aby studentka AWF-u spoczywała obok niego na kanapie w salonie i toczyła rozmowę z pozostałymi domownikami, w tym także z nim, lecz nie mógł nic zrobić. Chciał uszanować decyzję Dalii i nie psuć jej relacji z rodzicami, a gdyby wparował do jej domu i urządził awanturę odnośnie tego, iż jest ona dorosła i może się spotykać z kim chce, właśnie tak by się stało. Wtedy nie przypuszczał, że to były ich ostatnie chwile, że świąteczna noc podzieliła ich na długi czas. Nie był świadomy tego, że jej aksamitne ciało  wtulone w jego klatkę piersiową i pobierające ciepło od jego sylwetki podczas poranku było ich ostatnim momentem wspólnej bliskości. Nie miał pojęcia, że 1 stycznia, gdy on wznosił toast w jednym z popularniejszych rzeszowskich klubów w otoczeniu przyjaciół za udany dla niego dwa tysiące siedemnasty, ona pośród huku wystrzeliwanych fajerwerków i morza barw  rozpryskiwanych na ciemnym niebie osuwała się po szybie w salonie, ściskając w dłoni biały kawałek tworzywa z dwoma czerwonymi kreskami i zalewając się słonymi łzami. W momencie jego euforii i spełnienia ona przeżywała jedną z najuważniejszych chwil w życiu każdej kobiety, ale czy była szczęśliwa? Dreszcz nawiedzający jej drobne ciało na skutek płaczu i ramiona oplatające ją szczelnie należące do wspierającej przyjaciółki chyba temu całkowicie zaprzeczały. Tak oto zaczęło się ich niemiłosierne cierpienie.

~*~
Hejka! ^^
Jestem zdecydowanie zbyt uległa wobec Was i dzień wcześniej dodaję drugą część :D No, ale jak na mnie i tak długo wytrzymałam XD Co dostaliście na Mikołaja? ^^ U mnie ubogo, ale dobre i to :D Kolejna część dodana będzie w piątek, ale finish przed samą Wigilią, czyli 23 grudnia ;3 Dziękuję za tak miłe przyjęcie tej historii i mam nadzieję, że i ta część się Wam spodoba, bowiem ja z niej jestem bardzo zadowolona :3 Całuję i do zobaczenia ;*
PS: Kto nie wie wystartowałam już z nową historią, a główną rolę w niej odegra Janek Fornal wraz z dwoma pięknymi kobietami, Ewą i Paulą :D >>Jak Wenus i Mars. Jesteśmy z innych gwiazd<<

niedziela, 2 grudnia 2018

Świąteczny żar, cz. 1


"Ludzie odchodzą
ale to
jak odeszli
zostaje na zawsze"

Jego rozgrzane czoło stykało się z chłodem tafli szkła, a oczy wtopione były w mierzącą metr sześćdziesiąt sylwetkę. Siwe błękitne tęczówki płonęły żarem, lustrując wzrokiem jej bladą twarz skąpaną kroplami jesiennego deszczu. Zsunęła kaptur szarej bluzy z głowy i pozwoliła, aby jej długie ciemne, kasztanowe włosy przesiąkły wilgocią. Przymknęła powieki i z delikatnym uśmiechem jaki zastygł na jej idealnych zbadanych przez niego ustach odchyliła głowę do tyłu, rozkoszując się strugami bezbarwnej cieczy jaka kończyła swój szlak na jej twarzy. Podziwiał ją jak zahipnotyzowany. W końcu ostatni raz widział ją rok temu, ale w jakich okolicznościach. Pamiętał każdy milimetr jej drobnego ciała pokrytego aksamitną skórą. W nozdrzach wciąż obecny był zapach jej perfum, które otrzymała od niego pod choinkę podczas tych wyjątkowych dla nich świąt. Zagłębiał wtedy twarz w jej szyi i zaciągał się nim nałogowo, gdyż wtapiał się doskonale w jej osobowość, w jej charakterystykę.  Ciągle otwierał w umyśle obraz jej czekoladowych oczu wpatrzonych w niego, od których powierzchni odbijał się blask księżyca i kolory mieniących się lampek choinkowych, które zdobiły drewko po drugiej stronie sypialni siatkarza.. Przez jego głowę non stop przewijał się obraz opadającej na jasne panele czerwonej sukienki z krótkim rękawem, która przez wigilijny wieczór opinała jej szczupłe, wręcz wychudzone ciało. Wyłoniły się z pod niej jej piękne, kobiece kształty, które chciał pieścić przez całą noc. Zawisł twarzą nad jej buzią i owiewał jej policzki swoim ciepłym oddechem, a ona z pragnieniem spoglądała na niego i uśmiechała się niewinnie, odgarniając dłonią opadające na jego czoło niesforne, ciemne kosmyki. Później ich dłonie złączyły się w jedność, a usta zespawały ze sobą jak dwa, idealnie dopasowane kawałki. Każdy pocałunek był coraz bardziej zachłanny, pełen głodu drugiej osoby. Nie umieli się sobą nasycić. Dwie sylwetki stopiły się w jedność,  związując niczym wstążka wokół ozdobnego papieru prezentowego, a oni nieświadomi tego, że stworzyli nowe życie poddawali się chwili namiętności. Ich ciała wybijały rytm tylko im znany, którego zaznać mógł materac jego łóżka. Uśmiechał się pod nosem, gdy dostrzegał jej pięści zaciśnięte na materiale prześcieradła, które mięte było jak nigdy dotąd, jak żadnej innej nocy, nawet tej bardziej bezsennej.  Scałowywał każdy skrawek jej ciała, nie chcąc pominąć ani milimetra. Chciał obdarować ją taką adoracją jakiej jeszcze nigdy w życiu nie otrzymała. Uważał, że w pełni na nią zasługiwała i to on chciał być pierwszym, który jej ją zapewni. Uwielbiał wracać myślami do tamtej gorącej, grudniowej nocy, po mimo, że to były ostatnie ich wspólne chwilę, a później słuch o pannie Małeckiej zaginął. Nie potrafił zrozumieć czego mu to zrobiła, ale wiedział jedno. Cierpiała równie mocno jak on, bo kochała go szczerze i żarliwie. Widział to zawsze w jej oczach. Każdy oddech sprawiał mu ból, kiedy ona zniknęła. A teraz gdy podziwiał ją zza szyby jednego z radomskich mieszkań bił się z myślami. Miał ochotę przygarnąć ją do siebie i ochrzanić za nadstawianie się na rzęsisty deszcz, ale nie potrafił. Być może nie miał prawa. Może należała już do kogoś innego? Może już go nie kochała?  Pokręcił głową, chcąc odeprzeć od siebie ten natłok myśli. Nie mogła o nim tak po prostu zapomnieć. Żył w nieświadomości, że ich losy podzieliła ta mała istotka, której już nie było w jej łonie. Gdyby tylko się dowiedział co jego anioł z nią uczynił… Tomasz Fornal mógł tego najzwyczajniej nie wytrzymać. A ona? Cóż… Nieświadoma była, że przygląda się jej ojciec jej nienarodzonego dziecka.


~*~
Witam! ^^
Przegrałam walkę ze samą sobą i zamiast dodać to wyżej jutro wrzucam dziś :D No, ale tak ładnie mnie przywitałyście pod bohaterami, że aż żal było Was trzymać w oczekiwaniu długo :D Mam nadzieję, że ten fragment wyżej po mimo, że krótki to przypadnie Wam do gustu i sprawi, że zostaniecie do samego końca ^^  Co wy na to by nową część dodawać co niedziele? Chyba, że ta historia będzie liczyć więcej części niż przypuszczam to wtedy dodamy jeszcze jeden dzień publikacji :3 Niebawem wystartuje także z Jankiem, Ewą i Paulą także obserwujcie moją działalność :D Całuje i do zobaczenia za tydzień! ;*