„Podobno nic nie trwa
wiecznie,
ale ja mocno wierzę w
to,
że czasami miłość
trwa nawet wtedy,
kiedy ukochana osoba
odejdzie.”
Westchnął głęboko,
spoglądając kątem oka na milczący nadal telefon usytuowany nieopodal jego
smukłej dłoni znajdującej się na wykonanym z ciemnego drewna stoliku.
Spoczywający naprzeciwko niego blondyn jakby czytał mu w myślach i posłał
pokrzepiający uśmiech, zdając sobie sprawę na jaki temat refleksje toczy teraz
przyjmujący. Brunet przymknął powieki i rozmasowywał pulsujące od natłoku myśli
skronie. Wciąż łudził się, ze jego komórka
w końcu zawibruje i wyda z siebie przyswojony przez niego doskonale utwór,
a jej wyświetlacz wypełni zdjęcie roześmianej brunetki. Po mimo upływającego
już stycznia nadal wierzył w to, że 21-latka będzie w stanie dać mu jakikolwiek
znak życia. Po mimo, że nie uczyniła tego od opuszczenia na palcach jego
sypialni podczas świątecznego poranka. Może się tej bliskości wystraszyła? Może
nie była gotowa na takie kroki po zaledwie pół roku? Przecież to było
absurdalne. Kochała go. Wiedział to. Czuł to. Była w stanie uczynić dla niego
wszystko, a on mógł dla niej skoczyć w ogień. Sześć miesięcy. Tyle razem
spędzili. Pogrążeni w krainie rozkoszy, błogości i gorącego uczucia. Niby ten
czas mógł wydawać się dla większości ludzi znikomym przy związkach trwających
kilka lat, aczkolwiek im wydawało się, że znają się na wylot, a uczucie jakie się
w nich rodziło na co dzień na nowo zapewniało ich, że ta druga osoba to
połówka, z którą chcą spędzić wieczność, całe ziemskie życie. Intensywność ich
miłości było widać na odległość. Nie raz koledzy siatkarza z klubu rzucali miłe
dla uszu komentarze o wzroku Dalii jakim maltretowała sylwetkę młodszego z
braci Fornal, a partnerki zawodników radomskiego klubu wzdychały nad ognikami
Tomka, kiedy spoglądał w kierunku znajdującej się pośród nich brunetki. Nie
potrafił uwierzyć w to, że nagle odwidział jej się związek. Nie mógł pogodzić
się z myślą, że nagle zdecydowała się od niego odejść. Oplótł długie palce
wokół wysokiej szklanki i pustym wzrokiem wpatrywał się w jasną ciecz, aby po
chwili zadrzeć spojrzenie na swojego towarzysza i zatopić usta w ciepłym jeszcze
napoju, upijając jego kilka ostatnich łyków.
-Cholera, ja już nie jadę
rady, Kuba.-sapnął, skrywając twarz w dłoniach.
-Tomek, ale może ktoś ją do
tego zmusił. Nie wiem…Może rodzice?-myślał na głos Rybicki, podtrzymując
kontakt wzrokowy z Fornalem.
-Sam nie wiem.-wypuścił
powietrze skołowany.-Przecież gdyby tak było napisałaby, może zadzwoniła, a nie
milczała od ponad miesiąca, kurwa.-warknął, uderzając podirytowany pięścią w
blat stołu.
-Spokojnie.-starał się
ochłodzić władające nim emocje przyjaciel.-Wiem, że ci ciężko, ale musisz się
powoli z tym pogodzić.
-A ty byś się potrafił
pogodzić z tym, że Kaja od ciebie odeszła?! Tak nagle!-poderwał się z miejsca,
dając upust wypełniającym go emocjom.
Blondyn przeszył go pełnym
smutku oraz współczucia wzrokiem, a do starszego przyjmującego jakby dotarło co
właściwie zrobił. Momentalnie sięgnął po kurtkę i narzucił ją na siebie,
podchodząc do Rybickiego i prosząc, aby opuścić lokal, bowiem coraz trudniej mu
było sprawować władzę nad sobą. Przyjaciel Tytusa posłusznie skierował się w
stronę drzwi, wysłuchując przez drogę do wyjścia przeprosin kumpla.
„Gdybym nigdy nie poczuła się z nim taka
szczęśliwa,
nie brakowałoby mi tego po jego odejściu.”
W momencie spotkania dwóch
przyjaciół w jednej z popularnych kawiarni w Radomiu brunetka przymykała za
sobą drzwi gabinetu ginekologa. Schowała fotografie z USG do głębi kieszeni
czerwonej puchatej kurtki i chwilę później zniknęła zza wyjściem z budynku.
Dopiero wtedy pozwoliła sobie na upust targających nią emocji. Słona ciecz
pociągała za sobą strugi tuszu do rzęs, siejąc na jej policzkach ciemną
mozaikę, której widok przywoływał na nią pełne zaintrygowania oraz współczucia
spojrzenia. Przemierzała znajdującą się przed nią drogę, pociągając coraz
bardziej solidnie nosem. Otuliła się szczelniej kraciastym szalikiem, chcąc
ukryć ślady słabości widniejące na jej twarzy. Coraz bardziej przygniatały ja
do podłoża wyrzuty sumienia spowodowane nagłym zniknięciem z życia młodego
siatkarza, a istotka znajdująca się w jej łonie ciągle jej o tym przypominała.
Po mimo, że minął dopiero nieco ponad miesiąc odczuwała już nasilającą się z
każdą sekundą, minutą, godziną tęsknotę, jednak myśl, że swoim powrotem i
oznajmieniem mu, że zostanie ojcem spowoduje runięcie jego dotychczasowego
życia skutecznie odganiała ją od zrealizowania tego. Celem opuszczenia
rodzinnego Krakowa było właśnie zadbanie o Tomasza. Była świadoma, że sprawia
mu ból, że jej nieobecność go nieustannie rani, ale czyniła to dla jego dobra.
Chciała by skupił się w pełni na karierze, na rozwoju osobistym. Nie mogła go
teraz wplątać w wychowywanie dziecka, nie kiedy otarł się o reprezentację
Polski seniorów. Dlatego też emigrowała z miejsca, gdzie przyszła na świat do
zupełnie innego województwa. Rzeszów od pierwszego dnia dwa tysiące
osiemnastego roku stał się jej siedliskiem, bowiem stąd właśnie pochodziła jej
najlepsza przyjaciółka, u której znalazła schronienie. Kornelia nie pochwalała
zachowania swojej niewywodzącej się z węzłów krwi siostry, ale wolała się nie wplatać
w Dalii życie uczuciowe i to jak w nim postępuje.
-Mam pomysł.-oświadczyła z
entuzjazmem w głosie blondynka, patrząc wymownie na spoczywającą obok ciężarną.
-Słucham.-skierowała na nią
wzrok brunetka.
-Aborcja. Pozbędziesz się
dziecka i wrócisz do Krakowa, do Fornala.-wytłumaczyła jej rzeszowianka.
-Co takiego?! Ty sobie chyba
żartujesz!-źrenice Małeckiej poszerzyły się gwałtownie.-Nie ma mowy! Jak w
ogóle mogłaś o tym pomyśleć?!-nie dowierzała w słowa, które moment wcześniej
opuściły czerwono krwiste usta przyjaciółki.
-Dalia, ja po prostu
zastanawiam się jak wrócisz do rodziców, na studia. Ja cię nie wyganiam, ale
kiedyś będziesz to musiała zrobić. Przecież starzy cię zabiją jak powiesz im,
że spodziewasz się dziecka Tomka! –żywo gestykulowała blondynka.- Aborcja
rozwiązałaby wszelkie twoje problemy.
-Nie umiałabym spojrzeć
Tomkowi w twarz, wiedząc, że zabiłam nasze dziecko!-wykrzyknęła nadal oburzona
propozycją przyjaciółki Małecka.
-Wiem jak to brzmi, że to
okrutne, ale przemyśl to na spokojnie.-potarła jej ramię właścicielka
mieszkania.-Kiedyś jeszcze będziecie mieć dzieci. –posłała jej ciepły uśmiech.
~*~
Mamy kolejną część :3 Według obietnicy dodaje ją w piątek, a kolejną i zarazem ostatnia opublikowana zostanie 23 grudnia ;) Ogólnie jestem z niej bardzo zadowolona, ale to nie mi oceniać jak się spisałam a Wam o co bardzo proszę :3 Tomasz cierpi, a Dalia ma mętlik :( Jak to się dalej potoczy? Czy dziewczyna w końcu zdecyduje się na jakiś krok w kierunku Tomka ? Zobaczymy niebawem ;) Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*
PS: Na Janku widzimy się jutro ;*
Oooooo nie nie i jeszcze raz nie! Odrzucam pomysł przyjaciółki Dalii, niby dorosła kobieta, a takie rzeczy proponuje. Małecka nie może usunąć tego dziecka, może brzydko to określę, ale czuję, że byłoby taką przepustką do swobodnego życia z Tomkiem. Trzymam za nich kciuki i niech w końcu odezwie się do Fornala, bo biedak nie wie już co myśleć i za chwilę wpadnie w jakąś deprechę, a tego nikt nie chce. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCóż, bywa i tak :P
UsuńZobaczymy jak to dalej będzie :D
Dziękuję i pozdrawiam ;*
Smutno mi z powodu Tomka i tego, że nie potrafi sobie poradzić z zaistniałą sytuacją... Ale w sumie, kto by mógł? Jego ukochana tak po prostu zniknęła i nie daje znaku życia, a wiadomo, jaka jest jej rodzina, by mógł swobodnie wybrać się w odwiedziny i zapytać o Dalię. Nie zazdroszczę mu tego stanu :( Tomek nie potrafi zrozumieć, czemu Dalia odeszła tak bez słowa, mimo tego pięknego i gorącego uczucia, które ich łączyło. Smutne to i przygnębiające...
OdpowiedzUsuńA dziewczyna dostała potwierdzenie, że spodziewa się dziecka. Jednak moim zdaniem nie powinna ukrywać tego faktu przed Tomkiem. Jestem pewna, że przyjąłby tę nowinę z wielką radością :) Ale Dalia postanowiła inaczej, postanowiła wyjechać i nie niszczyć mu życia. Mam jednak nadzieję, że nie skorzysta z propozycji swojej przyjaciółki! Nie tędy droga...
Pozdrawiam ;*
Dobrze mówisz :(
UsuńCóż tak to niestety bywa :(
Dziękuję i pozdrawiam :*