Z minimalnie uniesionymi kącikami ust krzątasz się po sypialni przystrojonej ciepłymi barwami karmelu znajdującymi się na ścianach oraz białym zestawem mebli w poszukiwaniu ulubionej bluzki. Klniesz cicho pod nosem, mierząc wzrokiem zawartość szafy. Uradowana wyławiasz zgubę z dna mebla, przyciągając ją do nosa, aby sprawdzić czy jest świeża. W tym momencie do Twoich uszu dociera doskonale znany Ci uroczy, cichy chichot. Momentalnie obracasz się na pięcie i zauważasz opartego nonszalancko o framugę drzwi właściciela mieszkania. Posyłasz w jego stronę kapcia, jednak blondyn w porę uchyla się przed butem i parska niepohamowanym śmiechem.
-Jak zawsze uporządkowana i zorganizowana.-rzuca z przekąsem.
-Odezwał się perfekcyjny pan domu.-prychasz, układając bluzkę w walizce.
Wymijasz przyjaciela w progu i udajesz się w kierunku łazienki. Pośpiesznie chwytasz w dłoń przygotowaną już wcześniej turkusową kosmetyczkę oraz ukochany żel pod prysznic wraz z szamponem i zatrzaskujesz za sobą drzwi pomieszczenia. Przyniesione rzeczy wrzucasz do walizki, a lądują w niej także niezawodne Nike, w którym niebiańsko biega Ci się po kortach oraz dwie ostatnio czytane przez Ciebie książki. Zadowolona z siebie, że pakowanie poszło Ci naprawdę zwinnie zasuwasz bagaż i zrzucasz go na podłogę. Dumnie wypinasz pierś w kierunku przyjaciela, który z zadziornym uśmieszkiem mierzy Ci blond włosy. Nim czym dziecko, któremu zabrano ulubioną zabawkę splatasz ręce na piersiach i fukasz na niego złowrogo.
-Skończyłaś mam rozumieć?-przerywa panującą pomiędzy wami ciszę.
-Jasne.-kiwasz głową.
-W takim razie zapraszam do kuchni na pożegnalny obiadek.-gestem dłoni wskazuje Ci, abyś opuściła pomieszczenie.
Posłusznie przymykasz za sobą drzwi od Twojego królestwa, a właściwie tymczasowego pokoju i podążasz w kierunku okupowanej przez Antka w większości czasu części domu. Opadasz na jedno z krzeseł przy drewnianym stole okrytym kwiatowym obrusem i omiatasz wzrokiem zawartość talerza spoczywającego przed Tobą. Oczy niemal Ci się błyszczą, kiedy Twoje czarne jak węgiel tęczówki zauważają stertę frytek oblanych przez sos czosnkowy i keczup. Sądziłaś, że mieszkanie z Kowalskim to będzie istna katorga, gdyż czasami potrafi naprawdę dobitnie Cię zirytować, a tymczasem to jest raj na ziemi. Momentalnie wydymasz dolną wargę, gdy zdajesz sobie sprawę nie możesz pochłonąć tego jakże wyglądającego smakowicie dania.
-Antoś, ja nie mogę.-szepczesz, spuszczając głowę.
-Nie rób mi tego! Nastałem się przy kuchni dobre dwie godziny, aby wszystko perfekcyjnie smakowało.-jęczy.
-Dziękuję. Doceniam to, ale jak się trener dowie jakie bomby kaloryczne jadam to mnie na zbity pysk z samolotu wyjebie.-rzucasz, spoglądając na opartego biodrami o kuchenny aneks blondyna.
-Aż tak źle na pewno nie będzie.-śmieje się pod nosem.-No wsuwaj mała, bo jak nie to ja Ci z chęcią pomogę.-puszcza Ci oczko.
-Mówiłam Ci już, że Cię kocham?-wpatrujesz się w blondyna z szerokim uśmiechem i lśniącymi tęczówkami.
-Nie przypominam sobie.-drapie się po głowie.
-Blondasku, kocham Cię.-podrywasz się z miejsca i muskasz ustami jego policzek.
***
Pozbawionymi blasku ciemnymi tęczówkami spoglądasz w lazurowe oczęta blondyna, zdając sobie sprawę z tego, że właśnie nadszedł moment waszego pożegnania. Zarzucasz ręce na szyję Antka i przymykasz powieki, chłonąc zapach jego nieziemskich perfum, które otrzymał od Ciebie na ostatnie urodziny. Kowalski zamyka Cię w szczelnym uścisku, prosząc o stały kontakt. Kiwasz jedynie głową i odrywasz się od przyjaciela, układając kąciki ust w nikły uśmiech, jakim go obdarzasz. Blondyn muska ustami Twoją skroń, prosząc Cię, abyś uważała. Chwytasz w dłoń rączkę od walizki i powoli podążasz w kierunku czekającego na Ciebie samolotu.
-Skop im tam tyłki, blondi!-wykrzykuje za Tobą, a Ty mimowolnie uśmiechasz się pod nosem.
Obracasz się na pięcie i machasz blondynowi na pożegnanie, a on odwzajemnia Twój gest. Meldujesz się obok trenera, który gestem dłoni wskazuje, abyś zapakowała się na pokład maszyny. Posłusznie stawiasz się we wnętrzu samolotu, odszukując swojego miejsca. Chwilę później dołącza do Ciebie starszy mężczyzna. Marek klepie Cię z ciepłym uśmiechem po ramieniu, oświadczając, że naprawdę tęsknił za waszymi wspólnymi wyjazdami. Mimowolnie kąciki Twoich ust wzbijają się na wyżyny i układają w subtelny uśmiech. Przyznajesz mu rację, informując, że jesteś w pełni gotowa na trudy tego sezonu. Waszą pogawędkę przerywa głos stewardessy, która prosi o zapięcie pasów bezpieczeństwa. Posłusznie wykonujesz polecenie i nasuwasz na uszy potężne, białe słuchawki, aby odciąć się nieco od świata. Poprawiasz pozycję i opierasz głowę o szybę, przymykając delikatnie powieki. Z playlisty wybierasz najłagodniejszy kawałek, czyli Touch Shury nieco zremisowane. Czujesz delikatnie szarpnięcie, co oznacza, że rozpoczyna się Twoja przygoda. Samolot wznosi się w powietrze, obierając kierunek na centrum Francji.
-Paryżu nadchodzę.-szepczesz, uśmiechając się pod nosem.
Omiatasz wzrokiem panoramę rozciągającą się pod maszyną, a także rzucasz okiem na kłębiaste, śnieżnobiałe chmury. Twoje myśli mimowolnie schodzą na kierunek Antka. Co byś zrobiła, gdyby tego cudnego blondyna nie było przy Tobie? Gdzie byś się teraz podziała? Dzięki niemu zdecydowałaś się postawić matce i dzięki jego osobie możesz teraz realizować swoje marzenia, a nie być uwięziona w związku bez uczucia. Jesteś mu niezmiernie wdzięczna. Los jednak potrafi być dla Ciebie łaskawy. Jak dobrze, że pchnął Cię właśnie na takiego faceta jak Kowalski. Masz tylko nadzieję, że w końcu odnajdzie swoją połówkę. Nie raz narzekał Ci na samotność. Każda dziewczyna jaka zagościła w jego mieszkaniu już do niego nie wracała. Nie mialaś pojęcia czemu. Blondyn był naprawdę świetnym facetem. Nie brakowało mu uroku osobistego, posiadał poczucie humoru, którym umiał rozweselić jej nawet najgorszy dzień, czarujący uśmiech, którym zarażał w niesamowity sposób i odrobinkę dziecinnej błogości, za którą go uwielbiałaś. Czymże byłaby codzienność bez jego ataków łaskotek czy bitwy na poduszki minimum raz dziennie. Witańska po tej jakże feralnej sytuacji nie próbowałaś się z Tobą skontaktować. Byłaś jej jedyną córką i przyniosłaś jej wstyd przed całym miastem. Równie dobrze mogła się Ciebie już dawno wyrzec. Czy to zrobiła? Nie masz pojęcia. Nie masz zamiaru usłyszeć jej głosu przez najbliższe kilka miesięcy, a co dopiero spotkać się twarzą w twarz. Jest Ci doskonale przy boku Twojego przyjaciela i niech tak pozostanie jak najdłużej.
Wypoczęta pozwalasz unieść się powiekom, rozciągając się leniwie. Kamiński posyła Ci szeroki uśmiech, oświadczając, że przekroczyliście właśnie francuską granicę i za kilka minut będziecie podchodzić do lądowania. Kiwasz na te słowa jedynie głową i zsuwasz z uszu słuchawki. Omiatasz wzrokiem otoczenie i postanawiasz się nieco ogarnąć. Z podręczną torbą udajesz się w kierunku łazienki. Pośpiesznie zmieniasz odzienie i przeglądasz się w lustrze. Subtelna, koronkowa, śnieżnobiała sukienka sięgająca Ci do połowy ud idealnie komponuje się z białymi sandałkami na sporej koturnie a także z kłosem, który kilka minut wcześniej zaplotłaś. Zadowolona z siebie poprawiasz jeszcze rzęsy czarną maskarą i powracasz na swoje miejsce. Trener gwizda na Twój widok, a Ty kręcisz roześmiana głową, sprzedając mu kuksańca w żebra. Marek jest przyjacielem Twojego ojca i gdy tylko zauważył Twoją pasję do tego sportu wziął Cię pod swoją opiekę, za co jesteś mu niezmiernie wdzięczna. Świetnie się dogadujecie i traktujecie jak przyjaciele. Uradowana odpinasz pas, kiedy maszyna styka się z ziemią i chwytasz w dłoń swoją torbę, kierując się w stronę wyjścia. Po dłuższej chwili otrzymujesz swój bagaż i przy boku Kamińskiego oczekujesz na przybycie taksówki. Kilka minut później oczarowana podziwiasz migoczący za oknami samochodu krajobraz, co chwila zachwycając się budynkami i dzieląc się tym z Markiem. Mężczyzna chichocze pod nosem, przyznając Ci rację. Zachowujesz się jak małe dziecko udające się po raz pierwszy na plac zabaw.
Obracasz się na pięcie i machasz blondynowi na pożegnanie, a on odwzajemnia Twój gest. Meldujesz się obok trenera, który gestem dłoni wskazuje, abyś zapakowała się na pokład maszyny. Posłusznie stawiasz się we wnętrzu samolotu, odszukując swojego miejsca. Chwilę później dołącza do Ciebie starszy mężczyzna. Marek klepie Cię z ciepłym uśmiechem po ramieniu, oświadczając, że naprawdę tęsknił za waszymi wspólnymi wyjazdami. Mimowolnie kąciki Twoich ust wzbijają się na wyżyny i układają w subtelny uśmiech. Przyznajesz mu rację, informując, że jesteś w pełni gotowa na trudy tego sezonu. Waszą pogawędkę przerywa głos stewardessy, która prosi o zapięcie pasów bezpieczeństwa. Posłusznie wykonujesz polecenie i nasuwasz na uszy potężne, białe słuchawki, aby odciąć się nieco od świata. Poprawiasz pozycję i opierasz głowę o szybę, przymykając delikatnie powieki. Z playlisty wybierasz najłagodniejszy kawałek, czyli Touch Shury nieco zremisowane. Czujesz delikatnie szarpnięcie, co oznacza, że rozpoczyna się Twoja przygoda. Samolot wznosi się w powietrze, obierając kierunek na centrum Francji.
-Paryżu nadchodzę.-szepczesz, uśmiechając się pod nosem.
Omiatasz wzrokiem panoramę rozciągającą się pod maszyną, a także rzucasz okiem na kłębiaste, śnieżnobiałe chmury. Twoje myśli mimowolnie schodzą na kierunek Antka. Co byś zrobiła, gdyby tego cudnego blondyna nie było przy Tobie? Gdzie byś się teraz podziała? Dzięki niemu zdecydowałaś się postawić matce i dzięki jego osobie możesz teraz realizować swoje marzenia, a nie być uwięziona w związku bez uczucia. Jesteś mu niezmiernie wdzięczna. Los jednak potrafi być dla Ciebie łaskawy. Jak dobrze, że pchnął Cię właśnie na takiego faceta jak Kowalski. Masz tylko nadzieję, że w końcu odnajdzie swoją połówkę. Nie raz narzekał Ci na samotność. Każda dziewczyna jaka zagościła w jego mieszkaniu już do niego nie wracała. Nie mialaś pojęcia czemu. Blondyn był naprawdę świetnym facetem. Nie brakowało mu uroku osobistego, posiadał poczucie humoru, którym umiał rozweselić jej nawet najgorszy dzień, czarujący uśmiech, którym zarażał w niesamowity sposób i odrobinkę dziecinnej błogości, za którą go uwielbiałaś. Czymże byłaby codzienność bez jego ataków łaskotek czy bitwy na poduszki minimum raz dziennie. Witańska po tej jakże feralnej sytuacji nie próbowałaś się z Tobą skontaktować. Byłaś jej jedyną córką i przyniosłaś jej wstyd przed całym miastem. Równie dobrze mogła się Ciebie już dawno wyrzec. Czy to zrobiła? Nie masz pojęcia. Nie masz zamiaru usłyszeć jej głosu przez najbliższe kilka miesięcy, a co dopiero spotkać się twarzą w twarz. Jest Ci doskonale przy boku Twojego przyjaciela i niech tak pozostanie jak najdłużej.
Wypoczęta pozwalasz unieść się powiekom, rozciągając się leniwie. Kamiński posyła Ci szeroki uśmiech, oświadczając, że przekroczyliście właśnie francuską granicę i za kilka minut będziecie podchodzić do lądowania. Kiwasz na te słowa jedynie głową i zsuwasz z uszu słuchawki. Omiatasz wzrokiem otoczenie i postanawiasz się nieco ogarnąć. Z podręczną torbą udajesz się w kierunku łazienki. Pośpiesznie zmieniasz odzienie i przeglądasz się w lustrze. Subtelna, koronkowa, śnieżnobiała sukienka sięgająca Ci do połowy ud idealnie komponuje się z białymi sandałkami na sporej koturnie a także z kłosem, który kilka minut wcześniej zaplotłaś. Zadowolona z siebie poprawiasz jeszcze rzęsy czarną maskarą i powracasz na swoje miejsce. Trener gwizda na Twój widok, a Ty kręcisz roześmiana głową, sprzedając mu kuksańca w żebra. Marek jest przyjacielem Twojego ojca i gdy tylko zauważył Twoją pasję do tego sportu wziął Cię pod swoją opiekę, za co jesteś mu niezmiernie wdzięczna. Świetnie się dogadujecie i traktujecie jak przyjaciele. Uradowana odpinasz pas, kiedy maszyna styka się z ziemią i chwytasz w dłoń swoją torbę, kierując się w stronę wyjścia. Po dłuższej chwili otrzymujesz swój bagaż i przy boku Kamińskiego oczekujesz na przybycie taksówki. Kilka minut później oczarowana podziwiasz migoczący za oknami samochodu krajobraz, co chwila zachwycając się budynkami i dzieląc się tym z Markiem. Mężczyzna chichocze pod nosem, przyznając Ci rację. Zachowujesz się jak małe dziecko udające się po raz pierwszy na plac zabaw.
Uradowana opuszczasz środek transportu i ciągniesz za sobą walizkę, szybkim krokiem przemierzając odległość dzielącą Cię od drzwi wejściowych hotelu. W końcu przekraczasz próg budynku i zmęczona opadasz na kanapę umieszczoną w holu. Marek kręci ze śmiechem głową, podchodząc do recepcji. Odbiera klucz do waszych pokoi i po chwili macha Ci kawałkiem metalu przed oczami. Momentalnie podrywasz się z mebla i zgarniasz kluczyk do swojego lokum, rzucając się niemal biegiem w stronę zamykającej się windy. Oddychasz z ulgą, kiedy przytrzymuje Ci ją pewien mężczyzna i unosisz głowę, aby mu podziękować, kiedy rozpoznajesz w nim Twojego byłego przyjaciela. Brunet spogląda na Ciebie zdziwiony i przeciera oczy z oszołomienia. Ty także nie dowierzasz własnym. Słyszałaś, że chłopcy grają kurniej w Nancy, ale nie miałaś pojęcia, że będziecie zakwaterowana w tym samym hotelu.
-Michał?!-rzucasz w końcu, omiatając wzrokiem sylwetkę siatkarza.
-Amelia?! Co Ty tutaj robisz?!-świdruje Cię spojrzeniem.
-Rozgrywam zawody. Właśnie dopiero co przyjechałam.-odpowiadasz zgodnie z prawdą.-Tyle czasu Cię nie widziałam.
-Oj mała. Tęskniłem.-mruczy, zamykając Cię w szczelnym uścisku.
-Ja też.-przylegasz do niego, chłonąc jego bliskość.
Milczycie, ale cisza panująca między wami nie jest uciążliwą. Zwyczajnie napawacie się swoją obecnością. W końcu od czego możecie zacząć? Nie widziałaś się z Miśkiem dobre 6 lat. Przy boku przyjmującego przemierzasz hotelowy korytarz, próbując mu wciąż wyrwać walizkę, którą od Ciebie przechwycił. Po dłuższej chwili odpuszczasz i podajesz mu numer swojego pokoju.
Z widniejącymi na nosie okularami przeciwsłonecznymi i delikatnym uśmiechem na ustach przemierzasz paryskie uliczki, opowiadając Michałowi o tym co wydarzyło się podczas minionych lat. Siatkarz z zaciekawieniem przysłuchuje się Twoim opowieściom i także dorzuca od czasu do czasu coś od siebie. Zauważasz w jego ciemnych tęczówkach radosne iskierki, kiedy dzieli się z Tobą osiągnięciami swojej córeczki. Widać, że Pola jest jego oczkiem w głowie. Zaprasza Cię także na turniej finałowy Ligi Światowej w Krakowie, a później na kawę wraz z Moniką. Wstępnie przyjmujesz zaproszenie, informując go także o tym, że może to ulec zmianie. Brunet kiwa jedynie głową i wyjaśnia Ci powód dla jakiego milczał przez ten szmat czasu. Ty także przepraszasz go za ciszę z Twojej strony i obiecujesz się poprawić. Twoje kąciki momentalnie wzbijają się na wyżyny, kiedy Twoim oczom ukazuje się kort tenisowy.
-To właśnie tutaj.-informuje Cię trener.
-Okay. To od czego zaczynamy?-rzucasz okiem na mężczyznę, zsuwając z nosa okulary.
-Rozgrzej się, a później meczyk z Michałem.
-Marek, żartujesz sobie ze mnie, prawda?-splatasz ramiona na piersiach, spoglądając na Kamińskiego podejrzanie.
-Nie. Taki był plan od początku, a że się spotkaliście to ułatwiło mi to sytuację.-posyła Ci promienny uśmiech.
-No mała, dajesz.-zagrzewa Cię do działania Dziku, klaskając ze śmiechem w dłonie.-5 kółeczek i gramy.-szczerzy się głupio brunet.
-No chyba Cię coś boli.-prezentujesz mu język.
W odpowiedzi słyszysz tylko jego głośny rechot i szept w stylu " nic się nie zmieniła". Posłusznie udajesz się jednak do szatni i zmieniasz strój. W białym cropie i spodenkach tego samego koloru naciągasz mięśnie nóg oraz dłoni i wykonujesz kilka przysiadów, po czym zabierasz się bieg. Truchtem przemierzasz obiekt podczas pierwszego okrążenia, po czym przechodzisz do sprintu w kolejnych czterech. Zdyszana zatrzymujesz się i opadasz na ziemię, przysysając się do bidonu z wodą. Zwilżasz wargi zimną cieczą i podrywasz się z miejsca, chwytając w dłoń rakietę. Gestem dłoni zapraszasz Kubiaka na kort i posyłasz mu promienny uśmiech, rzucając, aby szykował się na porażkę. Brunet kręci roześmiany głową i rozpoczyna mecz od serwisu. Bez problemu returnujesz jego serwis, a on odwdzięcza Ci się forthendem. Ty jednak odpowiadasz mu bekhendem. Dzik jak w siatkówce walczy do upadłego i posyła forhend na Twoją stronę. Wykonujesz wolej a on broni się passin shotem. Zaciekle walczysz z przyjmującym i wykonujesz polecenie trenera, a mianowicie bekhend. Michał daje Ci odpowiedź forthendem. Drop shot w Twoim wykonaniu wpada w karo serwisowe przewag, kończąc akcję. Uradowana spoglądasz na siatkarza z satysfakcją i uśmiechasz się tryumfująco. To była ciężka akcja. Pierwszy punkt zostaje zapisany na twoim koncie. Ocierasz pot z czoła opaską znajdującą się na Twoim prawym nadgarstku i ustawiasz się do odebrania serwisu. Przyjmujący wyrzuca piłkę zza pleców i uderza w nią rakietą, posyłając ją w Twoją stronę precyzyjnie w linię. Zdziwiona omiatasz wzrokiem sylwetkę Kubiaka, a ten parska głośnym śmiechem.
-Suprise, mada faka!- wykrzykuje roześmiany.
-Już ja Cię tu załatwię Dziczku.-grozisz mu palcem.
Przyjmujący wskazuje palcem tablicę wynikowa na której widnieje już 15:15. Wstrząsasz ramionami i wystawiasz mu język, przygotowując się do przyjęcia. Tym razem dane jest Ci returnować, a Michał posyła woleja. Odpowiadasz mu forthendem, a on kończy akcje z smeczem ze środka boiska. Klniesz siarczyście pod nosem na skromną osobę Michała, słysząc jego cichy chichot. Widocznie umie doskonale czytać z ust. 15:30 dla Dzika. Wyciągający serwis w wykonaniu bruneta, który ty jakimś cudem przyjmujesz, skrót i Kubiak górą. 15:40. Zirytowana mocniej oplatasz dłońmi rakietę i przymykasz oczy, biorąc głęboki oddech.
-Spokojnie, to tylko trening.-szepcze Marek.
Kiwasz głową i skupiasz się na piłce lecącej wprost na Twoją sylwetkę. Uch! Ma nad Tobą przewagę wzrostem i silniejsze uderzenie, więc to doskonale wykorzystuje. Ty jednak zaskakujesz go wolejem, a on jedynie returnuje. Nikły uśmiech wkrada się na Twoje malinowe usta, kiedy posła z bekhenda piłka wpada w pole Michała. Tryumfująco zaciskasz pięść i potrząsasz nią. 30:40. Serwis Kubiaka, ret w Twoim wykonaniu, bekhend, wolej posłany na jego połowę,smecz, który był dla niego zwycięski kilkanaście minut temu, tym razem na Ciebie nie działa, forthend posłany z Twojej rakiety i zwycięski bekhend Dzika.
-Gem dla Michała.-ogłasza Kamiński.
Zmęczona opadasz na krzesło i sięgasz po bidon. Zwilżasz gardło wodą mineralną, likwidując pragnienie i przecierasz twarz ręcznikiem. Przymykasz powieki i motywujesz się w głowie, po czym wracasz na kort. Nim zauważasz a set kończy się zwycięstwem Miśka 6:2. Druga partia jest zdecydowanie lepsza od pierwszej i udaje Ci się nawet zapisać na swoim koncie kilka asów serwisowych. Jednemu z nich kończysz drugiego seta. Mniej piłek ląduje w aucie, a więcej w boisku.
-Michał?!-rzucasz w końcu, omiatając wzrokiem sylwetkę siatkarza.
-Amelia?! Co Ty tutaj robisz?!-świdruje Cię spojrzeniem.
-Rozgrywam zawody. Właśnie dopiero co przyjechałam.-odpowiadasz zgodnie z prawdą.-Tyle czasu Cię nie widziałam.
-Oj mała. Tęskniłem.-mruczy, zamykając Cię w szczelnym uścisku.
-Ja też.-przylegasz do niego, chłonąc jego bliskość.
Milczycie, ale cisza panująca między wami nie jest uciążliwą. Zwyczajnie napawacie się swoją obecnością. W końcu od czego możecie zacząć? Nie widziałaś się z Miśkiem dobre 6 lat. Przy boku przyjmującego przemierzasz hotelowy korytarz, próbując mu wciąż wyrwać walizkę, którą od Ciebie przechwycił. Po dłuższej chwili odpuszczasz i podajesz mu numer swojego pokoju.
Z widniejącymi na nosie okularami przeciwsłonecznymi i delikatnym uśmiechem na ustach przemierzasz paryskie uliczki, opowiadając Michałowi o tym co wydarzyło się podczas minionych lat. Siatkarz z zaciekawieniem przysłuchuje się Twoim opowieściom i także dorzuca od czasu do czasu coś od siebie. Zauważasz w jego ciemnych tęczówkach radosne iskierki, kiedy dzieli się z Tobą osiągnięciami swojej córeczki. Widać, że Pola jest jego oczkiem w głowie. Zaprasza Cię także na turniej finałowy Ligi Światowej w Krakowie, a później na kawę wraz z Moniką. Wstępnie przyjmujesz zaproszenie, informując go także o tym, że może to ulec zmianie. Brunet kiwa jedynie głową i wyjaśnia Ci powód dla jakiego milczał przez ten szmat czasu. Ty także przepraszasz go za ciszę z Twojej strony i obiecujesz się poprawić. Twoje kąciki momentalnie wzbijają się na wyżyny, kiedy Twoim oczom ukazuje się kort tenisowy.
-To właśnie tutaj.-informuje Cię trener.
-Okay. To od czego zaczynamy?-rzucasz okiem na mężczyznę, zsuwając z nosa okulary.
-Rozgrzej się, a później meczyk z Michałem.
-Marek, żartujesz sobie ze mnie, prawda?-splatasz ramiona na piersiach, spoglądając na Kamińskiego podejrzanie.
-Nie. Taki był plan od początku, a że się spotkaliście to ułatwiło mi to sytuację.-posyła Ci promienny uśmiech.
-No mała, dajesz.-zagrzewa Cię do działania Dziku, klaskając ze śmiechem w dłonie.-5 kółeczek i gramy.-szczerzy się głupio brunet.
-No chyba Cię coś boli.-prezentujesz mu język.
W odpowiedzi słyszysz tylko jego głośny rechot i szept w stylu " nic się nie zmieniła". Posłusznie udajesz się jednak do szatni i zmieniasz strój. W białym cropie i spodenkach tego samego koloru naciągasz mięśnie nóg oraz dłoni i wykonujesz kilka przysiadów, po czym zabierasz się bieg. Truchtem przemierzasz obiekt podczas pierwszego okrążenia, po czym przechodzisz do sprintu w kolejnych czterech. Zdyszana zatrzymujesz się i opadasz na ziemię, przysysając się do bidonu z wodą. Zwilżasz wargi zimną cieczą i podrywasz się z miejsca, chwytając w dłoń rakietę. Gestem dłoni zapraszasz Kubiaka na kort i posyłasz mu promienny uśmiech, rzucając, aby szykował się na porażkę. Brunet kręci roześmiany głową i rozpoczyna mecz od serwisu. Bez problemu returnujesz jego serwis, a on odwdzięcza Ci się forthendem. Ty jednak odpowiadasz mu bekhendem. Dzik jak w siatkówce walczy do upadłego i posyła forhend na Twoją stronę. Wykonujesz wolej a on broni się passin shotem. Zaciekle walczysz z przyjmującym i wykonujesz polecenie trenera, a mianowicie bekhend. Michał daje Ci odpowiedź forthendem. Drop shot w Twoim wykonaniu wpada w karo serwisowe przewag, kończąc akcję. Uradowana spoglądasz na siatkarza z satysfakcją i uśmiechasz się tryumfująco. To była ciężka akcja. Pierwszy punkt zostaje zapisany na twoim koncie. Ocierasz pot z czoła opaską znajdującą się na Twoim prawym nadgarstku i ustawiasz się do odebrania serwisu. Przyjmujący wyrzuca piłkę zza pleców i uderza w nią rakietą, posyłając ją w Twoją stronę precyzyjnie w linię. Zdziwiona omiatasz wzrokiem sylwetkę Kubiaka, a ten parska głośnym śmiechem.
-Suprise, mada faka!- wykrzykuje roześmiany.
-Już ja Cię tu załatwię Dziczku.-grozisz mu palcem.
Przyjmujący wskazuje palcem tablicę wynikowa na której widnieje już 15:15. Wstrząsasz ramionami i wystawiasz mu język, przygotowując się do przyjęcia. Tym razem dane jest Ci returnować, a Michał posyła woleja. Odpowiadasz mu forthendem, a on kończy akcje z smeczem ze środka boiska. Klniesz siarczyście pod nosem na skromną osobę Michała, słysząc jego cichy chichot. Widocznie umie doskonale czytać z ust. 15:30 dla Dzika. Wyciągający serwis w wykonaniu bruneta, który ty jakimś cudem przyjmujesz, skrót i Kubiak górą. 15:40. Zirytowana mocniej oplatasz dłońmi rakietę i przymykasz oczy, biorąc głęboki oddech.
-Spokojnie, to tylko trening.-szepcze Marek.
Kiwasz głową i skupiasz się na piłce lecącej wprost na Twoją sylwetkę. Uch! Ma nad Tobą przewagę wzrostem i silniejsze uderzenie, więc to doskonale wykorzystuje. Ty jednak zaskakujesz go wolejem, a on jedynie returnuje. Nikły uśmiech wkrada się na Twoje malinowe usta, kiedy posła z bekhenda piłka wpada w pole Michała. Tryumfująco zaciskasz pięść i potrząsasz nią. 30:40. Serwis Kubiaka, ret w Twoim wykonaniu, bekhend, wolej posłany na jego połowę,smecz, który był dla niego zwycięski kilkanaście minut temu, tym razem na Ciebie nie działa, forthend posłany z Twojej rakiety i zwycięski bekhend Dzika.
-Gem dla Michała.-ogłasza Kamiński.
Zmęczona opadasz na krzesło i sięgasz po bidon. Zwilżasz gardło wodą mineralną, likwidując pragnienie i przecierasz twarz ręcznikiem. Przymykasz powieki i motywujesz się w głowie, po czym wracasz na kort. Nim zauważasz a set kończy się zwycięstwem Miśka 6:2. Druga partia jest zdecydowanie lepsza od pierwszej i udaje Ci się nawet zapisać na swoim koncie kilka asów serwisowych. Jednemu z nich kończysz drugiego seta. Mniej piłek ląduje w aucie, a więcej w boisku.
Pierwszy gem trzeciego seta rozpoczyna serwis Kubiaka. Return w Twoim wykonaniu i efektowny wolej Michała kończy akacje. 15:0. Kolejny serwis returnujesz bez problemu. Siatkarz przerzuca forthend na Twoje pole, a Ty bronisz się bekhendem. Pośpiesznie dobiegasz do skrótu i Twój wolej przelatuje nad siatką. Michał także popisuje się kondycją i odpowiada forthendem. Ty nie pozostajesz mu dłużna i bekhend wędruje z pod Twojej rakiety. Znowu ta sama wymiana i kros Twojego przyjaciela, który wpada w boisko. 30:0. Igrasz sobie Kubiak. Returnem zdobywasz punkt po serwisie i puszczasz oczko w kierunku siatkarza. 30:15. Returnujesz, odpowiedź ze strony Michała w postaci bekhanda. Kros przerzucony na drugą stronę siatki, forthend posłany przez bruneta, bekhand wykonany przez Ciebie. Wolej, który bronisz bekhandem, forthend Kubiaka. A tą wyczerpującą wymianę kończysz precyzyjnym skrótem posłanym w środkową linię serwisową. 30:30.
-Tak dalej, Am!-wykrzykuje Marek.
Opowiadasz trenerowi promiennym uśmiechem i przygotowujesz się do returnu. O dziwo Michał popełnia pierwszy podwójny błąd serwisowy. 30:40. Po chwili jednak posyła wyciągający serwis, a Ty returnujesz go, a piłka o dziwo po dwóch kozłach wpada w pole. Gem dla Ciebie. Nim dostrzegasz, a trzeci set zbliża się ku końcowi. Podrzucasz piłkę zza pleców i z całej siły uderzasz w nią strunami rakiety. Piłka precyzyjnie opada na karo serwisowe równowag. Uradowana podskakujesz, a Kubiak parska cichym śmiechem. Kolejny serwis w jego kierunku Dzika, odpowiedź za pomocą bekhendu i skrót, który wpada w boisko siatkarza.
-2:1 zwycięża Ama!- oświadcza radośnie Marek i przybija z Tobą piątkę.-3:6 mała! Pokazałaś klasę!-klepie Cię z uznaniem po plecach.
-Dzięki!-odpowiadasz ze szczerym uśmiechem.-A Ty śmieciu na kolana i bij pokłony.-rzucasz w kierunku przyjmującego, chichocząc pod nosem.
-Nawet na to nie licz złotko.-śmieje się pod nosem Kubi.-Gratulacje! Byłaś lepsza.-zamyka Cię w przyjacielskim uścisku.-Jestem z Ciebie dumny, mała. Zrobiłaś niesamowite postępy przez te 6 lat.-szepcze Ci do ucha, a kąciki Twoich ust mimowolnie wzbijają się na wyżyny.
-Dziękuję Misiek. Za ten mecz i miłe słowa.-muskasz ustami jego policzek.
-To dla mnie zaszczyt i przyjemność.-ukłonił się przed Tobą, a Ty parsknęłaś głośnym śmiechem.-Padam.
-W takim razie oboje pod prysznic i zapraszam was na mrożoną kawkę. Akumulatorki trzeba podładować.-puszcza wam oczko Marek.
Wymieniacie jedynie jednoznaczne spojrzenia i pędem ruszacie w stronę szatni. Kubiak rozpycha się niemiłosiernie i to on jako pierwszy zajmuje prysznic. Rozbijasz obóz pod drzwiami łazienki i wytrwale czekasz aż w ich progu stanie brunet. W końcu je Ci dane ujrzeć go przebranego i wycierającego wilgotne jeszcze włosy. Puszcza Ci oczko i postanawia poczekać na dworze. Ty tymczasem pozwalasz poddać się chwili relaksu. Strumień gorącej wody wydostający się z natrysku przyjemnie drażni Twoją subtelną skórę, a żel wypełnia swoją wonią Twoje nozdrza. Chwilę później uśmiechnięta i odświeżona z torbą na ramieniu opuszczasz pomieszczenie. W towarzystwie mężczyzn siedzisz w przytulnej, francuskiej kawiarni, delektując się ukochanym przez Ciebie mrożoną Latte z podwójną pianką. Spowiadasz się im z przykrego incydentu mającego miejsce we Włoszech i nieco narzekasz na Antka, który nieraz naprawdę daje Ci w kość. W większej mierze zachwycasz się jednak tutejszą atmosferą, pięknem Paryża i dzielisz się także obawami przed jutrzejszym meczem.
~*~
Jest i druga część ;) Szczerze powiedziawszy średnio jestem z niej zadowolona, ale może wam przypadnie ona do gustu. Tym razem dane nam było poznać rąbek codzienności Amelii jak i nieco życie od strony jej pasji. Spotkała ona swojego dawnego przyjaciela w postaci Michała i rozegrali razem naprawdę na wysokim poziomie mecz ;) Mam nadzieję, że was tym opisem spotkania nie zanudziłam. Wybaczcie mi proszę wszystkie błędy, gdyż zwyczajnie nie ogarniam tenisa, ale starałam się to jakoś napisać :D Bardzo dziękuję za pomoc Agacie i to jej dedykuję ten rozdział ;* Dziękuję także za wszystkie komentarze i proszę o jeszcze więcej ;3 Możecie je też dodawać z anonima :D Całuję i do zobaczenia ;*
PS: Zapraszam także na Pero i jego braci ;3 >>klik<<
bo Michał jest wspaniały! Jejku jaki cudowny! Ale Amela ma ciężko. Dobrze, że są ludzie, którzy zawsze jej pomogą :)
OdpowiedzUsuńW to nie wątpię ^^
UsuńMiejmy nadzieję, że powoli się podniesie i dzięki tenisowi zapomni o przykrym incydencie ;)
Dziękuję za koma i pozdrawiam ;*
To było miłe doświadczenie i zaszczyt, że mogłam Ci pomóc :) Trochę mnie zmusilas bym przestalam myśleć o wynikach. Rozdział genialny. Buziaki :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie zirytowałam Cię tym nękaniem :D Nawet Ci to na dobre wyszło ^^
UsuńDziękuję i pozdrawiam ;*