Wypoczęta pozwalasz się unieść swoim powiekom i rozciągasz się leniwie, omiatając wzrokiem pomieszczenie. Z ciekawością zerkasz na wyświetlacz ekranu, a dokładniej w jego prawy róg, odczytując z niego godzinę. 4 rano. Zdziwiona marszczysz brwi i wpatrujesz się jeszcze przez dłuższą chwilę w ekran smartphone, nie dowierzając własnym oczom. Dochodzisz do wniosku, że nie ma sensu wylegiwać się bez celu w łóżku, dlatego też zsuwasz nogi z pościeli i wsuwasz je w japonki. Podchodzisz pod okno i rozsuwasz zasłony, badając wzrokiem panoramę francuskiego miasta. Mimowolnie kąciki Twoich ust wędrują ku górze, gdy błękitne tęczówki obserwują jaśniejące z każdą chwilą niebo i niewielką ilość pędzących paryskimi ulicami samochodów. Po dłuższej chwili odchodzisz od szyby i zatrzaskujesz za sobą drzwi łazienki. Strumień ciepłej wody przyjemnie koi Twoje ciało, a waniliowy żel otula Cię swoją wonią, sprawiając, że Twoja skóra staje się jedwabista i miękka. Rozbudzona opuszczasz kabinę, opatulając się bawełnianym, śnieżnobiałym ręcznikiem. Zaplatasz włosy w luźnego kłosa, wyplątując z niego kilka kosmyków, które opadają Ci po bokach i zabierasz się za twarz. Przemywasz ją odświeżającym tonikiem, a następnie podkreślasz tuszem rzęsy. Zadowolona z efektów opuszczasz pomieszczenie i ponownie zagłębiasz się we wnętrzu pokoju. Narzucasz na siebie czarne leginsy oraz szarą bluzę z Adidasa, a stopy wsuwasz w swoje niezawodne Nike. Na szyi zawieszasz słuchawki, a telefon chowasz do nerki, podłączając do niego wcześniej zestaw słuchawek. Przymykasz za sobą drzwi od swojego lokum i na palcach pokonujesz schody. Pokonujesz próg budynku i w oddali dostrzegasz drewnianą ławeczkę, która staje się Twoim miejsce do rozciągania. Po kilku minutach rozgrzewki ruszasz truchtem w kierunku centrum miasta, chłonąc ulubione przeboje rozbrzmiewające w potężnych, białych słuchawkach. Z nikłym uśmiechem widniejącym na ustach przemierzasz kolejne metry, rozkoszując się atmosferą budzącego się do życia Paryża. Francuzi spoglądają na Ciebie z uznaniem jak i uśmiech, a niektórzy nawet machają Ci wesoło. Nieco zmieszana odwzajemniasz gesty, a kiedy jeden z rodaków prosi Cię o numer telefonu parskasz głośnym śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową.
-Wariat.-rzucasz pod nosem roześmiana.
Zmęczona joggingiem stawiasz się w restauracji, gdzie ciepłym uśmiechem wita Cię Marek. Opadasz na jedno z krzeseł znajdujących się przy stole Kamińskiego i zdziwiona omiatasz wzrokiem talerz, który stawia przed Tobą kelner, posyłając Ci czarujący uśmiech. Momentalnie zabierasz się za spożywanie smakowicie wyglądającej sałatki z kawałkiem nieznanego Ci mięsa i posyłasz mężczyźnie łagodny uśmiech. Po kilku minutach naczynie świecie pustkami, a Ty najedzona gładzisz się po brzuchu, narzekając na to, że jesteś chyba zbyt przepadzista. Marek parska cichym śmiechem, spoglądając na Ciebie z niedowierzaniem.
-Proszę bardzo o to Pani kawa.-młody brunet układa na stole błękitną filiżankę.
Kiwasz jedynie głową w geście podziękowania i spoglądasz na Marka z lśniącymi w tęczówkach iskierkami. Jak on Cię doskonale zna. Mieszasz łyżeczką w gorącej cieczy, zgarniając z brzegu piankę i oblizując sztuciec językiem. Mruczysz zadowolona i zatapiasz usta w napoju, rozkoszując się jej smakiem. Twoje ukochane Latte.
-Dziękuje. -wyszeptujesz, posyłając trenerowi szeroki uśmiech.
-Wypij to i zbieramy się na kort.-rzuca wskazując na naczynie.-Będę u siebie.-opuszcza miejsce i znika za drzwiami lokalu.
***
Tonące w promykach słońca korty, Ty wymieniająca piłki z rywalką i wspierający Cię, trzymający kciuki Marek. Tak można opisać atmosferę przed Twoim pierwszym meczem. Jak się czujesz? Okropnie. Nie umiesz pozbyć się lęku ze swojej głowy, że coś pójdzie nie tak. W końcu tak dawno wybiegałaś na kort. We wczorajszym sparingu z Michałem wszystko było okey, ale to tylko amator. A Twoja rywalka to w końcu utalentowana nastolatka. Strach paraliżuje Cię od środka, sprawiając, że Twoje ruchy stają się nerwowe. Nie umiesz okiełzać swojego ciała, zapanować nad nim. Twoja psychika może tego nie wytrzymać. Nienawidzisz w sobie tej opcji wykrywania, że coś może się nie udać. Musisz pozbyć się takiego myślenia za nim będzie za późno. Gestem dłoni informujesz stojącą po drugiej stronie kortu szatynkę, że potrzebujesz przerwy i zbiegasz na bok. Opadasz na krzesło i przymykasz powieki, biorąc kilka głębokich oddechów. Musisz się uspokoić. Wszystko będzie w porządku. Musisz zwalczyć w sobie ten lęk. Otwierasz oczy i sięgasz po bidon. Upijasz z niego dwa niewielkie łyki i już masz wracać na plac, kiedy Marek chwyta Cię za nadgarstek.
-Wszystko okay?- jego ciemne tęczówki spoglądają na Ciebie z troską.
-Nie. Denerwuje się. Boję się, że coś może pójść nie tak.-wyznajesz, spuszczając głowę.-Nie dam rady.
-Chcesz teraz odpuścić?- pyta z niedowierzaniem.-Teraz, kiedy zaszłaś tak daleko, kiedy powróciłaś do formy z przed przerwy. Amelia, wszystko będzie dobrze. Musisz tylko w siebie uwierzyć.-jego łagodny głos koi Twoje roztrzęsione ciało.
"Musisz tylko w siebie uwierzyć", powtarzasz sobie te kilka słów niczym mantrę w głowie. Przymykasz powieki i ponownie zapełniasz płuca zawartością tlenu. Patrzysz na mężczyznę z obawą, a on jedynie klepie Cię po ramieniu, szepcząc ostatnie zdanie swojej wypowiedzi. Kąciki Twoich ust mimowolnie wznoszą się na wyżyny, a Ty mocniej zaciskasz dłoń na rakiecie. Zrobisz to! Dasz z siebie wszystko. Tak łatwo nie upadniesz.
-Będę walczyć.-rzucasz pewnie.
-Zuch dziewczyna.-przyznaje z uśmiechem Marek.-A teraz patrz tam.-wskazuje palcem na trybuny.
Posłusznie odwracasz głowę we wskazanym przez niego kierunku i zamierasz. Na jednym z krzeseł dostrzegasz sylwetkę przyjmującego. Mimowolnie na Twoje usta wkrada się uśmiech. Przyszedł tu. Zjawił się tutaj, aby Cię dopingować. Michał macha do Ciebie wesoło, pokazując zaciśnięte do krwi kciuki. Chichoczesz pod nosem i także mu odmachujesz. Podwójnie zmotywowana wracasz na kort. Wymieniasz z rywalką jeszcze kilka piłek, po czym opuszczasz pole gry, aby wysłuchać jeszcze kilka kluczowych wskazówek trenera.
-Serdecznie witam sympatyków tenisa zebranych na Stade Roland Garros! Dzisiaj będzie nam dane obserwować pojedynek niesamowicie utalentowanej nastolatki Samanthy Smith i wracającej po dość sporej przerwie 21-letniej Amelii Witańskiej. Życzę wszystkim emocjonującego widowiska!-po kompleksie sportowym roznosi się głos spikera z Anglii.
Arena zostaje wypełniona gromkimi brawami widzów, którzy przyszli tu w celu podziwiania jakże interesująco zapowiadającego się spotkania. Podskakujesz delikatnie, aby rozgrzać nogi i przymykasz powieki, wypuszczając ze świstem powietrze, udając się w kierunku linii końcowej. Otrzymujesz kilka piłek i jedną z nich zostawiasz, chowając pozostałe do kieszeni sukienki. Odbijasz jaskrawożółtym Wilsonem US Open >>klik<< od ceglanej nawierzchni i ustawiasz się za linią. Bierzesz głęboki oddech i wyrzucasz zza pleców piłkę, uderzając w nią z całej siły rakietą, tym samym wprowadzając ją do gry. Samantha bez problemu to returnuje, a Ty bronisz się bekhendem, który przez nieuwagę Amerykanki wpada w kort. Uradowana zaciskasz pięść i wędrujesz ponownie za linię końcową.
-15:0 Witańska.-dolatuje do Ciebie głos komentatora.
Omiatasz wzrokiem trybuny i odnajdujesz na nich Kubiaka. Posyłasz brunetowi szeroki uśmiech, a on wypina dumnie pierś, szepcząc coś, ale Ty doskonale odczytujesz z jego ust "moja wojowniczka". Mimowolnie kąciki ust wędrują ku górze, a stres opuszcza Twoje ciało. Przełamujesz się. Mur runął. Swobodnie posyłasz kolejny serwis na stronę rywalki, której pozostaje tylko śledzić lot piłki precyzyjnie lądującej na środkowej linii serwisowej.
-30:0 Witańska.-pada informacja z ust spikera.
Zadowolona z siebie ponownie powtarzasz ten sam schemat, ale tym razem Amerykanka przebija piłkę na Twoją połowę, a Ty wykonujesz dropshot. Rywalka jakimś cudem dobiega do piłki i wykonuje wolej, a Ty skrót tuż za siatkę. Uradowana wykonujesz zamach pięścią, spoglądając triumfująco na szatynkę. W jej oczach nie dostrzegasz jednak złości, a podziw.
-40:0 Witańska.-rozbrzmiewa echem po korcie w Paryżu.
Kątem oka zerkasz na Marka, który ściska najmocniej jak się da kciuki. Klniesz cicho, kiedy piłka wpada w siatkę za pierwszym serwisem. Drugi już natomiast przelatuje na pole rywalki, która wykonuje return, na co Ty odpowiadasz forthendem. Amerykanka uderza bekhendem, a Ty kończysz akcje passing shotem wpadającym w linie boczną singlową.
-Gem dla Polki.
Uradowana zbiegasz na krótką przerwę, a gdy zwilżasz gardło zimną cieczą zostajesz poklepana przez Kamińskiego. Układasz usta w łagodny uśmiech i obdarzasz nim trenera. Mężczyzna podaje Ci ręcznik, kłaniając się w pas, a Ty parskasz śmiechem.
-Gem do zera. Niezły początek, mała.-rzuca z łobuzerskim uśmiechem. -A co wcześniej mówiłaś? Bo nie pamiętam.-mruczy.
-Nie ważne.-rzucasz, chichocząc pod nosem.-Lecę!
Tym razem piłkę do gry wprowadza Smith. Bez problemu returnujesz serwis Amerykanki, a ona wykonuje kros. Bronisz się forthendem, a ona punktuje wolejem.
-15:0 Smith.
Skupiona obserwujesz lot piłki posłanej z serwisu, aby dobrze zreturnować, co Ci się udaję. Samantha wykonuje bekhend, na co Ty odpowiadasz drop shotem, który wpada po dwóch kozłach w karo serwisowe równowag.
-15:15 Witańska.
Tym razem Amerykanka załatwia sprawę serwisem, zdobywając as. Nie skupiasz się już na komentarzach spikera, a na grze. Przyjmujesz kolejną piłkę, a ona odpowiada forthendem. Ty bekhendem, który okazuje się być autowy. Nim zauważasz a stosunek seta wynosi 1:1. Klniesz pod nosem utratę skupienia i wściekła opadasz na krzesło. Woda mineralna koi Twoje pragnienie, a także spierzchnięte wargi, natomiast nie koi Twoich nerwów. Kamiński stara się Cię jakoś uspokoić, jednak niewiele mu to daje.
Nim spostrzegasz a z promiennym uśmiechem na ustach schodzisz z kortu, omiatając wzrokiem tablicę wynikową. Jedynka widniejąca przy Twoim nazwisku napada Cię optymizmem. Wiesz jednak, że Amerykanka łatwo nie odpuści. W końcu ten set wygrałaś zaledwie 6:4. Po krótkiej przerwie ponownie meldujesz się na boisku, za linią końcową. Twój autowy serwis wznawia grę. Kolejny jest już lepszy a także zreturnowany przez rywalkę. Ty jednak nie pozostawiasz jej złudzeń na wygranie pierwszej akcji drugiego seta i trafiasz bekhendem. Kolejne akcje pamiętasz niczym przez mgłę. Nerwy powoli dają Ci się we znaki, gdy przestrzelasz, którąś piłkę z kolei. Smith zdecydowanie poprawiła swoją grę, a zdecydowanie serwis, który jest jej asem w rękawie. Ty jednak się nie poddajesz walczysz do końca. Mecz kończysz cudownym smeczem opadającym na środkową linię serwisową. Takim samym wynikiem jak w pierwszym secie kończysz drugą partię i uradowana podskakujesz, piszcząc na całe gardło. Potrzebowałaś tego meczu. To zwycięstwo zdecydowanie doda Ci pewności siebie. Podchodzisz pod siatkę i podajesz dłoń nastolatce, dziękując za niesamowity, pełen walki mecz. Uderzasz dłońmi o rakietę, bijąc sobie samej brawo. Pośpiesznie zbierasz swoje rzeczy z kortu, zarzucając na ramię torbę i kierujesz się w stronę wyjścia. Przejmujesz mazak od kamerzysty i podpisujesz się na nim na szkle sprzętu, posyłając buziaka w jego stronę. Po drodze do szatni udaje Ci się podpisać także kilka kartek i zapozować do kilku zdjęć.
-Byłaś niesamowita!-Kubiak momentalnie zamyka Cię w silnym uścisku, gdy tylko przekraczasz próg szatni.- Nie wierzę, że to Twój pierwszy mecz po przerwie. Kobieto to co wywijałaś na tym korcie było przecudne!-zachwyca się Twoją grą przyjaciel.- A już o Twoich bioderkach nie wspomnę!-porusza znacząco brwiami, klepiąc cię w prawe biodro.
-Michał!-karcisz go, uderzając go dłonią w potylice.-Aua! Chyba jednak masz coś w tej głowie, o dziwo!-stwierdzasz z udawanym zdziwieniem.
-Ha ha ha!-przekomarza Cię siatkarz.-Bardzo śmieszne. Ktoś tu musi zjeść Snickersa, bo zaczyna nam gwiazdorzyć.-mierzy Ci blond włosy.
***
Wypełniona euforią zbiegasz z kortu, dziękując zebranym na sportowym kompleksie kibicom za wsparcie i obecność w postaci lotnych buziaków. Z czekiem i bukietem kwiatów, a także złotym mały pucharem meldujesz się w szatni, gdzie momentalnie zostajesz staranowana przez Dzika. Brunet uradowany otula Cię swoimi silnymi ramionami, muskając ustami Twój policzek i szepcząc ciche "gratulację". Nic nie odpowiadasz a jedynie pojedyncza łza spływa po Twoim policzku, a za nią kolejna. Nim zauważasz, a słona ciecz plami koszulkę Michała, ale przyjmujący nic sobie z tego nie robi. Odsuwa się od Ciebie na niewielką odległość i ujmuję Twoją twarz w swe smukłe dłonie, spoglądając Ci głęboko w oczy.
-Ej, mała, wszystko okay?-pyta z troską widniejącą w jego ciemnych tęczówkach.
-Tak, tak.-kiwasz głową.-Po prostu to wszystko... Jest takie niesamowite...-mówisz łamiącym głosem z emocji.-Pierwszy turniej i od razu taki sukces. I ta moja gra na naprawdę wysokim poziomie. Nie spodziewałam się tego, że sukcesy przyjdą tak szybko.-wyznajesz z bladym uśmiechem.
-Byłaś najlepsza. Zasłużyłaś na ten puchar, na tą wygraną.-oświadcza Ci z szerokim uśmiechem.-Zawsze byłaś taka kruchutka. Uwielbiam to w Tobie. Nie jesteś bezuczuciową suką a subtelną, wrażliwą dziewczyną. A sukcesy przychodzą wtedy, kiedy się strasz, kiedy wylewasz z siebie siódme poty, walczysz do końca. Widocznie Ty to wszystko robiłaś.-kolejny cudowny uśmiech posłany w Twoim kierunku.
Potakujesz jedynie głową i z nikłym uśmiechem spoglądasz na twarz przyjmującego. Jest cudownym przyjacielem. Zawsze cieszy się z Twoich osiągnięć, pociesza po porażkach, skrzyczy kiedy trzeba, ale także pochwali, gdy na to zasługujesz. Kochasz go. Jest cudownym człowiekiem. Kubiak ściera ostatki Twoich łez i chwyta Cię pod ramię, pociągając w stronę prysznica.
-Masz 5 minut, a jeśli z niej nie wyjdziesz punktualnie wtargam tam i wydzieram Cię z niej siłą.-oświadcza ze śmiertelną powagą, wskazując palcem na drzwi łazienki.-Porywam Cię na miasto.
Chichoczesz pod nosem i biegiem znikasz za drzwiami łazienki.
***
Z nikłym uśmiechem na ustach wpatrujesz się w panoramę rozciągającą się pod samolotem, machając delikatnie dłonią w geście pożegnania z Paryżem. Miastem, które okazało się naprawdę ważnym w Twoim życiu jak i karierze. Byłaś już pewna, że podjęłaś dobrą decyzję, wracając do tenisa. To było Twoją pasją i to z nią chciałaś przemierzać życie. Zadowolona spoglądasz na Marka, który klepie Cię po ramieniu i posyła ciepły uśmiech, oświadczając, że jeszcze kiedyś tu wrócisz. Masz taką nadzieję. Zagłębiasz się w ukochanych przebojach i nim zauważasz a na Twoich policzkach pojawia się słona ciecz. Nie są to jednak łzy bólu, ale szczęścia. Spełniłaś jedno ze swoich marzeń.
Niczym proca wystrzelasz z samolotu, zostawiając na pastwę losu walizkę. Biegniesz ile sił w nogach, ignorując za sobą nawoływania trenera. Wypełniona euforią wpadasz w silne ramiona przyjaciela, zarzucając ręce na jego szyję. Toniesz w jego uścisku, wdychając do nozdrzy doskonale znany Ci zapach. Słyszysz przy uchu jego cichy śmiech, co powoduje, że Twoje kąciki ust momentalnie zastygają na wyżynach. Tęskniłaś. Tęskniłaś jak cholera za tymi ramionami, tym słodkim chichotem, tymi intensywnymi perfumami. Odrywasz się od blondyna i posyłasz mu promienny uśmiech.
-Wróciłam skarbie.-oświadczasz wesoło.-Znowu będziesz się musiał ze mną męczyć.-śmiejesz się cicho.
-Kocham to.-obejmuje Cię ramieniem.
-Witańska, do jasnej anielki! Ty kiedyś głowę zgubisz! Cholera! Ma te 21 lat, a zachowuje się jak 16-latka! -wydziera się Marek.-Pilnuj ją młodzieńcze,pilnuj.-zwraca się tym razem do Twojego towarzysza. -A Ty młoda, bierz mi to cholerstwo.-stawia przed Tobą bagaż.
Parskasz głośnym śmiechem i chwytasz rączkę od walizki uprzednio, muskając ustami policzek Kamińskiego. Dziękujesz mu za ten wspaniały pobyt w stolicy Francji i żegnasz się z nim.
-Do zobaczenia za dwa tygodnie, mała!-wykrzykuje za Tobą.
-Do zobaczenia!
-Byłaś cudowna, blondi! Skopałaś im tyłki!-pociera Twoje ramię Antek, uśmiechając się do Ciebie szeroko.-A kaska z czeku pójdzie na roczny zapas pizzy!-szczerzy się głupio.
-No chyba Cię coś boli, Kowalski!-uderzasz go pięścią w ramię.
-Wariat.-rzucasz pod nosem roześmiana.
Zmęczona joggingiem stawiasz się w restauracji, gdzie ciepłym uśmiechem wita Cię Marek. Opadasz na jedno z krzeseł znajdujących się przy stole Kamińskiego i zdziwiona omiatasz wzrokiem talerz, który stawia przed Tobą kelner, posyłając Ci czarujący uśmiech. Momentalnie zabierasz się za spożywanie smakowicie wyglądającej sałatki z kawałkiem nieznanego Ci mięsa i posyłasz mężczyźnie łagodny uśmiech. Po kilku minutach naczynie świecie pustkami, a Ty najedzona gładzisz się po brzuchu, narzekając na to, że jesteś chyba zbyt przepadzista. Marek parska cichym śmiechem, spoglądając na Ciebie z niedowierzaniem.
-Proszę bardzo o to Pani kawa.-młody brunet układa na stole błękitną filiżankę.
Kiwasz jedynie głową w geście podziękowania i spoglądasz na Marka z lśniącymi w tęczówkach iskierkami. Jak on Cię doskonale zna. Mieszasz łyżeczką w gorącej cieczy, zgarniając z brzegu piankę i oblizując sztuciec językiem. Mruczysz zadowolona i zatapiasz usta w napoju, rozkoszując się jej smakiem. Twoje ukochane Latte.
-Dziękuje. -wyszeptujesz, posyłając trenerowi szeroki uśmiech.
-Wypij to i zbieramy się na kort.-rzuca wskazując na naczynie.-Będę u siebie.-opuszcza miejsce i znika za drzwiami lokalu.
***
Tonące w promykach słońca korty, Ty wymieniająca piłki z rywalką i wspierający Cię, trzymający kciuki Marek. Tak można opisać atmosferę przed Twoim pierwszym meczem. Jak się czujesz? Okropnie. Nie umiesz pozbyć się lęku ze swojej głowy, że coś pójdzie nie tak. W końcu tak dawno wybiegałaś na kort. We wczorajszym sparingu z Michałem wszystko było okey, ale to tylko amator. A Twoja rywalka to w końcu utalentowana nastolatka. Strach paraliżuje Cię od środka, sprawiając, że Twoje ruchy stają się nerwowe. Nie umiesz okiełzać swojego ciała, zapanować nad nim. Twoja psychika może tego nie wytrzymać. Nienawidzisz w sobie tej opcji wykrywania, że coś może się nie udać. Musisz pozbyć się takiego myślenia za nim będzie za późno. Gestem dłoni informujesz stojącą po drugiej stronie kortu szatynkę, że potrzebujesz przerwy i zbiegasz na bok. Opadasz na krzesło i przymykasz powieki, biorąc kilka głębokich oddechów. Musisz się uspokoić. Wszystko będzie w porządku. Musisz zwalczyć w sobie ten lęk. Otwierasz oczy i sięgasz po bidon. Upijasz z niego dwa niewielkie łyki i już masz wracać na plac, kiedy Marek chwyta Cię za nadgarstek.
-Wszystko okay?- jego ciemne tęczówki spoglądają na Ciebie z troską.
-Nie. Denerwuje się. Boję się, że coś może pójść nie tak.-wyznajesz, spuszczając głowę.-Nie dam rady.
-Chcesz teraz odpuścić?- pyta z niedowierzaniem.-Teraz, kiedy zaszłaś tak daleko, kiedy powróciłaś do formy z przed przerwy. Amelia, wszystko będzie dobrze. Musisz tylko w siebie uwierzyć.-jego łagodny głos koi Twoje roztrzęsione ciało.
"Musisz tylko w siebie uwierzyć", powtarzasz sobie te kilka słów niczym mantrę w głowie. Przymykasz powieki i ponownie zapełniasz płuca zawartością tlenu. Patrzysz na mężczyznę z obawą, a on jedynie klepie Cię po ramieniu, szepcząc ostatnie zdanie swojej wypowiedzi. Kąciki Twoich ust mimowolnie wznoszą się na wyżyny, a Ty mocniej zaciskasz dłoń na rakiecie. Zrobisz to! Dasz z siebie wszystko. Tak łatwo nie upadniesz.
-Będę walczyć.-rzucasz pewnie.
-Zuch dziewczyna.-przyznaje z uśmiechem Marek.-A teraz patrz tam.-wskazuje palcem na trybuny.
Posłusznie odwracasz głowę we wskazanym przez niego kierunku i zamierasz. Na jednym z krzeseł dostrzegasz sylwetkę przyjmującego. Mimowolnie na Twoje usta wkrada się uśmiech. Przyszedł tu. Zjawił się tutaj, aby Cię dopingować. Michał macha do Ciebie wesoło, pokazując zaciśnięte do krwi kciuki. Chichoczesz pod nosem i także mu odmachujesz. Podwójnie zmotywowana wracasz na kort. Wymieniasz z rywalką jeszcze kilka piłek, po czym opuszczasz pole gry, aby wysłuchać jeszcze kilka kluczowych wskazówek trenera.
-Serdecznie witam sympatyków tenisa zebranych na Stade Roland Garros! Dzisiaj będzie nam dane obserwować pojedynek niesamowicie utalentowanej nastolatki Samanthy Smith i wracającej po dość sporej przerwie 21-letniej Amelii Witańskiej. Życzę wszystkim emocjonującego widowiska!-po kompleksie sportowym roznosi się głos spikera z Anglii.
Arena zostaje wypełniona gromkimi brawami widzów, którzy przyszli tu w celu podziwiania jakże interesująco zapowiadającego się spotkania. Podskakujesz delikatnie, aby rozgrzać nogi i przymykasz powieki, wypuszczając ze świstem powietrze, udając się w kierunku linii końcowej. Otrzymujesz kilka piłek i jedną z nich zostawiasz, chowając pozostałe do kieszeni sukienki. Odbijasz jaskrawożółtym Wilsonem US Open >>klik<< od ceglanej nawierzchni i ustawiasz się za linią. Bierzesz głęboki oddech i wyrzucasz zza pleców piłkę, uderzając w nią z całej siły rakietą, tym samym wprowadzając ją do gry. Samantha bez problemu to returnuje, a Ty bronisz się bekhendem, który przez nieuwagę Amerykanki wpada w kort. Uradowana zaciskasz pięść i wędrujesz ponownie za linię końcową.
-15:0 Witańska.-dolatuje do Ciebie głos komentatora.
Omiatasz wzrokiem trybuny i odnajdujesz na nich Kubiaka. Posyłasz brunetowi szeroki uśmiech, a on wypina dumnie pierś, szepcząc coś, ale Ty doskonale odczytujesz z jego ust "moja wojowniczka". Mimowolnie kąciki ust wędrują ku górze, a stres opuszcza Twoje ciało. Przełamujesz się. Mur runął. Swobodnie posyłasz kolejny serwis na stronę rywalki, której pozostaje tylko śledzić lot piłki precyzyjnie lądującej na środkowej linii serwisowej.
-30:0 Witańska.-pada informacja z ust spikera.
Zadowolona z siebie ponownie powtarzasz ten sam schemat, ale tym razem Amerykanka przebija piłkę na Twoją połowę, a Ty wykonujesz dropshot. Rywalka jakimś cudem dobiega do piłki i wykonuje wolej, a Ty skrót tuż za siatkę. Uradowana wykonujesz zamach pięścią, spoglądając triumfująco na szatynkę. W jej oczach nie dostrzegasz jednak złości, a podziw.
-40:0 Witańska.-rozbrzmiewa echem po korcie w Paryżu.
Kątem oka zerkasz na Marka, który ściska najmocniej jak się da kciuki. Klniesz cicho, kiedy piłka wpada w siatkę za pierwszym serwisem. Drugi już natomiast przelatuje na pole rywalki, która wykonuje return, na co Ty odpowiadasz forthendem. Amerykanka uderza bekhendem, a Ty kończysz akcje passing shotem wpadającym w linie boczną singlową.
-Gem dla Polki.
Uradowana zbiegasz na krótką przerwę, a gdy zwilżasz gardło zimną cieczą zostajesz poklepana przez Kamińskiego. Układasz usta w łagodny uśmiech i obdarzasz nim trenera. Mężczyzna podaje Ci ręcznik, kłaniając się w pas, a Ty parskasz śmiechem.
-Gem do zera. Niezły początek, mała.-rzuca z łobuzerskim uśmiechem. -A co wcześniej mówiłaś? Bo nie pamiętam.-mruczy.
-Nie ważne.-rzucasz, chichocząc pod nosem.-Lecę!
Tym razem piłkę do gry wprowadza Smith. Bez problemu returnujesz serwis Amerykanki, a ona wykonuje kros. Bronisz się forthendem, a ona punktuje wolejem.
-15:0 Smith.
Skupiona obserwujesz lot piłki posłanej z serwisu, aby dobrze zreturnować, co Ci się udaję. Samantha wykonuje bekhend, na co Ty odpowiadasz drop shotem, który wpada po dwóch kozłach w karo serwisowe równowag.
-15:15 Witańska.
Tym razem Amerykanka załatwia sprawę serwisem, zdobywając as. Nie skupiasz się już na komentarzach spikera, a na grze. Przyjmujesz kolejną piłkę, a ona odpowiada forthendem. Ty bekhendem, który okazuje się być autowy. Nim zauważasz a stosunek seta wynosi 1:1. Klniesz pod nosem utratę skupienia i wściekła opadasz na krzesło. Woda mineralna koi Twoje pragnienie, a także spierzchnięte wargi, natomiast nie koi Twoich nerwów. Kamiński stara się Cię jakoś uspokoić, jednak niewiele mu to daje.
Nim spostrzegasz a z promiennym uśmiechem na ustach schodzisz z kortu, omiatając wzrokiem tablicę wynikową. Jedynka widniejąca przy Twoim nazwisku napada Cię optymizmem. Wiesz jednak, że Amerykanka łatwo nie odpuści. W końcu ten set wygrałaś zaledwie 6:4. Po krótkiej przerwie ponownie meldujesz się na boisku, za linią końcową. Twój autowy serwis wznawia grę. Kolejny jest już lepszy a także zreturnowany przez rywalkę. Ty jednak nie pozostawiasz jej złudzeń na wygranie pierwszej akcji drugiego seta i trafiasz bekhendem. Kolejne akcje pamiętasz niczym przez mgłę. Nerwy powoli dają Ci się we znaki, gdy przestrzelasz, którąś piłkę z kolei. Smith zdecydowanie poprawiła swoją grę, a zdecydowanie serwis, który jest jej asem w rękawie. Ty jednak się nie poddajesz walczysz do końca. Mecz kończysz cudownym smeczem opadającym na środkową linię serwisową. Takim samym wynikiem jak w pierwszym secie kończysz drugą partię i uradowana podskakujesz, piszcząc na całe gardło. Potrzebowałaś tego meczu. To zwycięstwo zdecydowanie doda Ci pewności siebie. Podchodzisz pod siatkę i podajesz dłoń nastolatce, dziękując za niesamowity, pełen walki mecz. Uderzasz dłońmi o rakietę, bijąc sobie samej brawo. Pośpiesznie zbierasz swoje rzeczy z kortu, zarzucając na ramię torbę i kierujesz się w stronę wyjścia. Przejmujesz mazak od kamerzysty i podpisujesz się na nim na szkle sprzętu, posyłając buziaka w jego stronę. Po drodze do szatni udaje Ci się podpisać także kilka kartek i zapozować do kilku zdjęć.
-Byłaś niesamowita!-Kubiak momentalnie zamyka Cię w silnym uścisku, gdy tylko przekraczasz próg szatni.- Nie wierzę, że to Twój pierwszy mecz po przerwie. Kobieto to co wywijałaś na tym korcie było przecudne!-zachwyca się Twoją grą przyjaciel.- A już o Twoich bioderkach nie wspomnę!-porusza znacząco brwiami, klepiąc cię w prawe biodro.
-Michał!-karcisz go, uderzając go dłonią w potylice.-Aua! Chyba jednak masz coś w tej głowie, o dziwo!-stwierdzasz z udawanym zdziwieniem.
-Ha ha ha!-przekomarza Cię siatkarz.-Bardzo śmieszne. Ktoś tu musi zjeść Snickersa, bo zaczyna nam gwiazdorzyć.-mierzy Ci blond włosy.
***
Wypełniona euforią zbiegasz z kortu, dziękując zebranym na sportowym kompleksie kibicom za wsparcie i obecność w postaci lotnych buziaków. Z czekiem i bukietem kwiatów, a także złotym mały pucharem meldujesz się w szatni, gdzie momentalnie zostajesz staranowana przez Dzika. Brunet uradowany otula Cię swoimi silnymi ramionami, muskając ustami Twój policzek i szepcząc ciche "gratulację". Nic nie odpowiadasz a jedynie pojedyncza łza spływa po Twoim policzku, a za nią kolejna. Nim zauważasz, a słona ciecz plami koszulkę Michała, ale przyjmujący nic sobie z tego nie robi. Odsuwa się od Ciebie na niewielką odległość i ujmuję Twoją twarz w swe smukłe dłonie, spoglądając Ci głęboko w oczy.
-Ej, mała, wszystko okay?-pyta z troską widniejącą w jego ciemnych tęczówkach.
-Tak, tak.-kiwasz głową.-Po prostu to wszystko... Jest takie niesamowite...-mówisz łamiącym głosem z emocji.-Pierwszy turniej i od razu taki sukces. I ta moja gra na naprawdę wysokim poziomie. Nie spodziewałam się tego, że sukcesy przyjdą tak szybko.-wyznajesz z bladym uśmiechem.
-Byłaś najlepsza. Zasłużyłaś na ten puchar, na tą wygraną.-oświadcza Ci z szerokim uśmiechem.-Zawsze byłaś taka kruchutka. Uwielbiam to w Tobie. Nie jesteś bezuczuciową suką a subtelną, wrażliwą dziewczyną. A sukcesy przychodzą wtedy, kiedy się strasz, kiedy wylewasz z siebie siódme poty, walczysz do końca. Widocznie Ty to wszystko robiłaś.-kolejny cudowny uśmiech posłany w Twoim kierunku.
Potakujesz jedynie głową i z nikłym uśmiechem spoglądasz na twarz przyjmującego. Jest cudownym przyjacielem. Zawsze cieszy się z Twoich osiągnięć, pociesza po porażkach, skrzyczy kiedy trzeba, ale także pochwali, gdy na to zasługujesz. Kochasz go. Jest cudownym człowiekiem. Kubiak ściera ostatki Twoich łez i chwyta Cię pod ramię, pociągając w stronę prysznica.
-Masz 5 minut, a jeśli z niej nie wyjdziesz punktualnie wtargam tam i wydzieram Cię z niej siłą.-oświadcza ze śmiertelną powagą, wskazując palcem na drzwi łazienki.-Porywam Cię na miasto.
Chichoczesz pod nosem i biegiem znikasz za drzwiami łazienki.
***
Z nikłym uśmiechem na ustach wpatrujesz się w panoramę rozciągającą się pod samolotem, machając delikatnie dłonią w geście pożegnania z Paryżem. Miastem, które okazało się naprawdę ważnym w Twoim życiu jak i karierze. Byłaś już pewna, że podjęłaś dobrą decyzję, wracając do tenisa. To było Twoją pasją i to z nią chciałaś przemierzać życie. Zadowolona spoglądasz na Marka, który klepie Cię po ramieniu i posyła ciepły uśmiech, oświadczając, że jeszcze kiedyś tu wrócisz. Masz taką nadzieję. Zagłębiasz się w ukochanych przebojach i nim zauważasz a na Twoich policzkach pojawia się słona ciecz. Nie są to jednak łzy bólu, ale szczęścia. Spełniłaś jedno ze swoich marzeń.
Niczym proca wystrzelasz z samolotu, zostawiając na pastwę losu walizkę. Biegniesz ile sił w nogach, ignorując za sobą nawoływania trenera. Wypełniona euforią wpadasz w silne ramiona przyjaciela, zarzucając ręce na jego szyję. Toniesz w jego uścisku, wdychając do nozdrzy doskonale znany Ci zapach. Słyszysz przy uchu jego cichy śmiech, co powoduje, że Twoje kąciki ust momentalnie zastygają na wyżynach. Tęskniłaś. Tęskniłaś jak cholera za tymi ramionami, tym słodkim chichotem, tymi intensywnymi perfumami. Odrywasz się od blondyna i posyłasz mu promienny uśmiech.
-Wróciłam skarbie.-oświadczasz wesoło.-Znowu będziesz się musiał ze mną męczyć.-śmiejesz się cicho.
-Kocham to.-obejmuje Cię ramieniem.
-Witańska, do jasnej anielki! Ty kiedyś głowę zgubisz! Cholera! Ma te 21 lat, a zachowuje się jak 16-latka! -wydziera się Marek.-Pilnuj ją młodzieńcze,pilnuj.-zwraca się tym razem do Twojego towarzysza. -A Ty młoda, bierz mi to cholerstwo.-stawia przed Tobą bagaż.
Parskasz głośnym śmiechem i chwytasz rączkę od walizki uprzednio, muskając ustami policzek Kamińskiego. Dziękujesz mu za ten wspaniały pobyt w stolicy Francji i żegnasz się z nim.
-Do zobaczenia za dwa tygodnie, mała!-wykrzykuje za Tobą.
-Do zobaczenia!
-Byłaś cudowna, blondi! Skopałaś im tyłki!-pociera Twoje ramię Antek, uśmiechając się do Ciebie szeroko.-A kaska z czeku pójdzie na roczny zapas pizzy!-szczerzy się głupio.
-No chyba Cię coś boli, Kowalski!-uderzasz go pięścią w ramię.
~*~
Tak oto zakończyła się dla Amelii przygoda z Paryżem ^^ Zwycięsko i bogato :D Przepraszam, że brak tutaj Alexa, ale już w kolejnym odcinku postaram się, aby się pojawił ;) Mam nadzieję, że ten rozdział się wam jednak podoba. Jakieś dwie części do końca na moje oko ;) Dziękuję za komentarze pod dwójką i proszę o opinię tutaj ;3 Pozdrawiam i do zobaczenia! ;*
Jakie dwie części do końca? Ja się nie zgadzam :(
OdpowiedzUsuńTo się zwie jednopartami ;) Mają niestety do siebie to, że są krótkie :/
UsuńDziękuję za obecność i pozdrawiam ;*
yhm... nieźle, nieźle :D Dziku jest boooosssskiiii! Ale ciekawe jak wplątasz mi tu Aleksa <3
OdpowiedzUsuńO to się nie martw ;3
UsuńDziękuję i pozdrawiam ;*
świetny
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam ;*
Usuń