Oddycha z ulgą, kiedy na wyświetlaczu maszyny ukazuje się narzucony przez trenera dystans. Zeskakuje z bieżni i sięga po zawieszony na krześle bawełniany, śnieżnobiały ręcznik. Narzuca go sobie na szyję i przeciera nim twarz. Wzdycha głośno, zdając sobie sprawę, że przed nim jeszcze dwie mordercze godziny treningu. Omiata wzrokiem pomieszczenie i unosi delikatnie kąciki ust dostrzegając w jego drugiej połowie przyjaciela. Lotman jak gdyby nigdy nic podśpiewuje sobie pod nosem dość głośno, próbując naśladować ulubionych wokalistów. Minus jest taki, że wychodzi mu to dość mizernie. Anderson parska głośnym śmiechem, zauważając miny kolegów z drużyny i ociera ślady wysiłku z kolejnych partii ciała. W dłoń chwyta plastikową butelkę i wlewa większą jej połowę jej zawartości w gardło. Zimna ciecz skutecznie likwiduje pragnienie i nieco ochładza ciało. Udaje się on w kierunku kolejnej maszyny, tym razem decydując na podnoszenie ciężarów, które także znajduje się w jego grafiku. Wzdycha z rezygnacją i chwyta sztangę w dłonie. Zaciska szczękę i bierze głęboki oddech. Unosi ciężar, a następnie go opuszcza. Powtarza ten cykl kilkanaście razy do momentu pojawienia się przyjmującego. Paul zsuwa z uszu sporego rozmiaru słuchawki i eksponuje swoje śnieżnobiałe uzębienie przed brunetem. Matthew zdaje sobie sprawę, że go od siebie nie odpędzi i odkłada sztangę na podłoże, opierając się nonszalancko o beżową ścianę siłowni. Także wykrzywia usta w łagodny uśmiech i spogląda na przyjaciela z wyczekiwaniem.
-Stary mam dość.-jęczy przyjmujący.-Pewnie i tak mi się nie opłaca harować.
-Dasz radę. Jeszcze tylko dwie godzinki.-Matthew klepie pokrzepiająco kumpla po ramieniu.-Dlaczego tak myślisz?-zdezorientowany ściąga brwi.-Przecież świetny z Ciebie zawodnik.
-Matt, kogo Ty chcesz oszukać? Przecież prezentuje się najsłabiej z całej naszej ekipy. Nie pojadę na te igrzyska. Nie ma mowy.
-Loti, uwierz w siebie.-potrząsa jego ramionami brunet.-A teraz zabieraj swój tyłek i pakuj masę.-szeroki uśmiech rozjaśnia twarz atakującego.
-Dzięki, Anderson.-rzuca Lotman z wdzięcznym uśmiechem.
29-latek puszcza mu oczko i powraca do ćwiczenia, odprowadzając wzrokiem przyjaciela do stanowiska, z którego do niego przybył. Zagryza dolną wargę, napinając mięśnie. Szczerze nienawidzi podnosić ciężarów. To dla niego najgorsze co może być. Skupiony jednak wykonuje wytrwale swoje założenie narzucone przez selekcjonera reprezentacji USA i podryguje stopą do rytmów energicznej muzyki roznoszącej się po pomieszczeniu. Nagle w progu siłowni pojawia się szatynka, która przykuwa jego wzrok. Zainteresowany bada każdy jej ruch pod czujnym spojrzeniem, obserwując jak zmierza w kierunku jednego z trenerów obecnych na sali. Po kilku udzielonych przez niego wskazówkach melduje się na orbitku. Siatkarz nie spuszcza z niej oka, obserwując jej postępy w ćwiczeniach. Zwinnie naciska na pedały, powodując seksowne kołysanie bioder, które skutecznie przywołują na siebie lazurowe tęczówki. W tej siłowni znajduje się naprawdę spora liczba płci pięknej, ale jakoś ta przykuwa jego uwagę specjalnie. Jest tak zajęty podziwianiem wysiłku szatynki, że nawet nie zauważa przybycia swojego przyjaciela. Dopiero sztanga, która uderza w jego stopę sprowadza go do świata żywych. Jego twarz wykrzywia grymas bólu, a oczy mrożą Lotmana spojrzeniem pełnym błyskawic. Gdyby jego oczy mogły zabić 30-latek już dawno padłby trupem na ziemię.
-Lotman, kretynie!-syczy przez zaciśnięte zęby Anderson.-Mocniej się kurwa nie dało?!-wrzeszczy zirytowany Amerykanin.
-No sorry bardzo, ale staram się przywołać na siebie Twoją uwagę od jakiś 5 minut.-usprawiedliwia się przyjmujący.-No, ale zdecydowanie bardziej przykuwa ją tamta królisia.-porusza znacząco brwiami.
-I dlatego musiałeś pierdolnąć mi sztangę na stopę?! Boże! Widzisz a nie grzmisz! Chwila, chwila...królisia?!Serio?!
-Ej no, całkiem niezła sztuka. Gdybym nie miał żony to może...-rozmarza się starszy z siatkarzy.
-Lotman! Czy Ty mnie w ogóle słuchasz?!
-Yyy...jasne.-prezentuje szeroki uśmiech 30-latek.
-To co przed chwilą powiedziałem?-kontynuował Anderson.
-Że pierdolnąłem Ci sztangę na stopę. A co chcesz jeszcze raz?
-Z kim ja żyję! Kurwa, Paul! Ty masz żonę!
-Spokojnie, nie wydzieraj się tak.
Dziewczyna postanawia sprawdzić źródło ożywionej rozmowy i odwraca głowę. Wtem błękitne tęczówki atakującego napotykają się na ciemne oczy należące do szatynki. Momentalnie jego kręgosłup przemierza dreszcz, a on nie jest w stanie oderwać się od pięknych oczu nieznajomej. Z tej sytuacji wyrywa go przyjaciel. Silne uderzenie wymierzone przez Lotmana w potylice momentalnie powoduje, że wraca on do rzeczywistości i przenosi wzrok na Paula.
-Stary, nie gap się tak, bo uzna Cię za pedofila, który ma na nią chrapkę.-zwraca mu uwagę kumpel.
Matthew wzdycha jedynie głośno nad głupotą przyjaciela i opada na podłogę, aby rozmasować obolałą kończynę po pamiętnym zdarzeniu ze sprzętem siłowni.
***
Pośpiesznie narzuca na siebie koszulkę i sprintem przemierza plik schodów. Ma jeszcze nadzieję, że uda mu się ją dogonić. Zauważył przez okno jej sylwetkę, która zmierzała w kierunku parkingu. Musi ją dogonić. Zdyszany zatrzaskuje za sobą drzwi budynku i mimowolnie jego usta rozjaśnia uśmiech, kiedy dostrzega znajome, czarne jak węgiel włosy. Bierze głęboki oddech i zdecydowanym krokiem zmierza w jej kierunku. Dziewczyna zarzuca na plecy kaskady długich, gęstych włosów i szykuje się do nałożenia na głowę kasku. Wtedy jednak siatkarz układa dłoń na jej ramieniu. Niepewnie odwraca głowę w jego stronę i mierzy go przenikliwym wzrokiem od góry po czubki jego białych Nike. Zdezorientowana marszy brwi i podnosi wzrok na twarz siatkarza.
-Cześć, znamy się?-posyła mu nieśmiały uśmiech.
-Hej. Nie. Wiem, że możesz uznać mnie za wariata, ale czy mógłbym prosić o Twój numer?-brunet nieco skrępowany mierzy dłonią włosy, spoglądając niepewnie na twarz nieznajomej.
-Chwila, chwila. Kojarzę Cię!-klaszcze w dłonie.-To Ty wydzierałeś się na jakiegoś chłopaka, który spuścił Ci sztangę na nogę.-chichocze pod nosem.
-Tak. Ten kretyn to mój przyjaciel.-odpiera ze śmiechem.
-Nudno z nim nie masz.-rzuca wesoło.-Numer powiadasz?-rzuca, a on twierdząco kiwa głową.-Niech na tym stracę, ale no dobrze. Wydajesz się być całkiem sympatyczny.-puszcza mu oczko.
Łagodny uśmiech wkrada się na usta siatkarza, który nie uchodzi uwadze dziewczyny. Szatynka zgodnie z obietnicą podaje mu szyfr dziewięciu cyfr, a kiedy odchodzi do błękitnego Nissana macha mu na pożegnanie. Narzuca skórzaną kurtkę na ramiona i dopina kask. Nie ma jednak pojęcia, że temu wszystkiemu przygląda się Amerykanin. Odpala swoją maszynę i z piskiem opon oraz rykiem silnika odjeżdża motorem z pod siłowni. Matthew unosi kąciki ust i opada na fotel kierowcy. Dopiero, gdy sylwetka nieznajomej znika za zakrętem przenosi wzrok na kierownicę i przekręca kluczyki w statyce. Paul kręci z niedowierzaniem głową, klepiąc przyjaciela po ramieniu.
-Chyba ktoś się tu nam zakochał.-wypowiada z szerokim uśmiechem przyjmujący.
~*~
Tadam! Przybywam z nowymi pomysłami i masą energii ^^ Dziś otrzymałam monitor i od razu wykorzystałam nowy sprzęt, bazgrząc dla was ten rozdział ;) Powiem szczerze, że jego pisanie nie zeszło mi długo, ale było dość ciężko :D Sama nie wiem dlaczego. Wydaje mi się, że trochę nudny ten początek i średnio jestem z niego zadowolona :/ Być może z kolejną częścią będzie lepiej :D Mam nadzieję, że choć wam ten rozdział przypadł do gustu ;) W ogóle jest tu jeszcze kto? :O Przepraszam, że aż tyle mnie nie było, ale sprzętu nie dało się szybciej załatwić, a do tego doszło kłucie na poprawkę :/ Trzymajcie kciuki, bo to już po jutrze :( Jeśli ktoś ma Wattpada, a nie czyta jeszcze braci Prevc i Rozalki to zapraszam serdecznie >>tutaj<< Od dziś także tam będę publikować swoje historię, więc jak kto woli i komu wygodniej ;)
Całuję i do zobaczenia niebawem mam nadzieję! ;*
Krótko mówiąc podoba mi się! Połączenie Andersona z Lotmanem jest najlepsze! Wiadomo po tym, że nie będzie tutaj wiało nudą, co wynika z tego rozdziału! Królisia ;P Lotman wygrał ten rozdział. Mam nadzieję, że będziesz jeszcze w tym tygodniu z nowością i tutaj i u braci ;3 pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMiało być nie będzie tak? xD Hahha :D
UsuńCieszę się, że Ci się podoba ;3
Loti to ziom :D
Nie wiem czy będę w tym tygodniu, gdyż po matmie szykuje się impreza i nw czy na pisanie bd czas :D
Dziękuję i pozdrawiam ;*
No i historia zatoczyła koło😢 Moją przygodę z czytaniem twoich opowiadań zaczęłam od Matta i po raz kolejny mam okazję o nim poczytać. Cieszę się ogromnie, przeogromnie że już dzisiaj uraczyłaś mnie rozdziałem. Wielkie dziękuję �� Swoją drogą uwielbiam twoje połączenie Matta i Lotmana. Duet idealny ;) Pozdrawiam i do zobaczenia mam nadzieję niedługo u braci jak i tutaj :)
OdpowiedzUsuńP.s. Trzymamy bardzo mocno kciuki za Ciebie ✊✊✊
Rzeczywiście, racja ;3
UsuńPrzyjaciele idealni <3
Dziękuję za wsparcie i pozdrawiam ;*
świetny
OdpowiedzUsuńNareszcie się doczekałam. Już myślałam, że zaginęłaś w akcji z tą matmą. Rozdział cudny *.* Mam tylko nadzieję, że nie zakończy się tak samo, jak na poprzednim blogu o Andersonie. Czekam na rozwój wydarzeń, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCałymi dniami się teraz uczę, ale wieczory staram się zrelaksować z pisaniem;3
UsuńDziękuję i pozdrawiam;*
wiesz, że się kajam, ale dalej walczę z remontem i terminami! ale nie byłabym sobą gdyby powstrzymała chrapkę na Andersona! Paul jak to Paul u ciebie, czyli aż mnie boli twarz od uśmiechu. Ej tak czytam i myślę o Matthew "Jak on kurde już stary"... Miłość od pierwszego wejrzenia? Przygotowanie do igrzysk? Ciekawie, ciekawie... Jednak do niego mam słabość ;-;
OdpowiedzUsuńHahah :D Aż tak Cię mój Paul rozbawia? XD
UsuńTeż pisząc ten rozdział zdałam sobie sprawę, że niedługo mu już 30-tka stuknie :/
Czy miłość to nie wiadomo:D
A kto do niego słabości nie ma ^^
Dziękuję i pozdrawiam 😘
WOW! Dawaj kolejny i to szybko, bo czekam z niecierpliwością. Pozdro ;*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba ;)
UsuńPozdrawiam ;*
No nareszcie się doczekałam powrotu Andersona. Oby tych części było jak najwięcej albo opowiadań z nim w roli głównej bo twoje opowiadania są najlepsze. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuje i pozdrawiam ;*
Usuń