niedziela, 17 lipca 2016

Porcelain Heart cz.1

Beznamiętnym wzrokiem omiata pomieszczenie, przewracając się na drugi bok. Ponownie przymyka powieki i próbuje udać się w ramiona Morfeusza. Wszystko na nic. Zrezygnowany wzdycha głośno i podrywa się do pozycji siedzącej. Wplata smukłe palce w ciemne, gęste włosy, wypuszczając powietrze ze świstem. Czy on kiedykolwiek o niej zapomni? Nie znał odpowiedzi na to pytanie. Miał jednak nadzieję, że kiedyś tak się stanie. Kto by pomyślał, że przez jeden wieczór zostanie przekreślone tysiące wspólnych godzin, miliony minut, tysiące sekund, kilkadziesiąt miesięcy...Nie chciał wracać wspomnieniami do tego jakże bolesnego majowego wieczoru. Jednak tego tak łatwo pozbyć się z głowy nie dało. Za każdym razem na myśl nasuwało mu się jedno pytanie: Co by się stało, gdyby uprzedził ją o swoim wcześniejszym powrocie? Emma przeniosłaby się wraz ze swoim kochankiem do własnego mieszkania? Za pewne ukryła by przed nim spotkanie z Ivanem i dalej żyłby w niewiedzy szaleńczo w niej zakochany, rozkoszujący się każdą chwilą spędzoną w jej towarzystwie. Pokręcił stanowczo głową, aby odpędzić od siebie te wywiercające dziurę w jego sercu myśli i zsunął nogi z miękkiego materaca. Skrzywił się subtelnie, kiedy jego stopy spotkały się z chłodem podłogi i wsunął je pośpiesznie w kapcie. Rozciągnął się leniwie i ziewnął zmęczony. Kolejna nieprzespana noc. 

-Nic nowego, Vettori.-mruknął pod nosem, przymykając za sobą drzwi sypialni.

Zameldował się w kuchni, gdzie ostatnio spędzał sporo czasu i nastawił wodę na kawę. Do ulubionego kubka wsypał dwie łyżeczki ciemnego proszku i przysiadł na parapecie okna, mierząc wzrokiem panoramie włoskiego miasta. Kątem oka zerknął na zegar spoczywający nad stołem i prychnął pod nosem. 5 rano. Ta cholerna blondynka niszczyła jego zegar biologiczny. Ponownie utkwił wzrok w krajobrazie Parmy, obserwując zapełniające się powoli samochodami uliczki czy przemierzających chodniki ludzi. Po kilku minutach rozkoszował się aromatem kofeinowego napoju, który był jego ostatnią deską ratunku, aby jakkolwiek funkcjonować dzisiejszego dnia. Uderzał łyżeczką o ściany naczynia, tempo wpatrując się w drżącą ciecz. Po chwili zatopił w niej swe wargi, krzywiąc się delikatnie, kiedy poczuł nieprzyjemne pieczenie na języku. Nim spostrzegł, a przed oczami zaczęły pojawiać mu się przebłyski tego wieczoru. 
On przekraczający próg swojego mieszkania, rzucona w kąt korytarza torba, rozłożone na stole w salonie talerze oraz zapachowe świece. Był pewny, że Amati chciała urządzić dla niego niespodziankę, dlatego też uśmiechał się łagodnie pod nosem. Skierował swojego kroki do sypialni i delikatnie ułożył dłoń na klamce, naciskając ją. Wtem jego oczom ukazał się jakże bolesny dla niego widok. Jego serce roztrzaskało się na miliony kawałeczków, które już nigdy nie zostaną przez nikogo posklejane, które już nigdy nie wrócą na swoje miejsce i nie utworzą tego samego serca. Serca, które swoim ciepłem obdarowywało brunetkę, która w tym momencie poddawała się miłosnym uniesieniom z brunetem. Tego widoku nie zapomni do końca życia. To spełnienie wymalowane na jej twarzy, jej ciche pojękiwania, on łączący się w jedność z jej ciałem, tatuaże widniejące na jego ciele...To już na zawsze pozostanie w jego pamięci. Poderwał się z krzesła i ujął twarz w dłonie. Obiecywał sobie, że już nigdy nie uroni przez tą kobietę ani jednej łzy. Jednak nie umiał już z tym walczyć. Była jego księżniczką. Jego słodką Emmą. Jego czekoladką, jego oczkiem w głowie, jego powodem, dla którego podnosił się z łózka....Jeszcze szczęście prysnęło niczym bańka mydlana, która nadziała się na potężną gałąź drzewa. Czym w końcu jest taka banieczka oznaczająca miłość tlącą się w jego sercu do bólu wielkości gałęzi? Czymś gigantycznym. Pośpiesznie otarł kciukiem słoną ciecz widniejącą na jego policzkach i wziął głęboki oddech. 

-Czas się ogarnąć, Vettorii.-stwierdził z bladym uśmiechem. 

Już miał odłożyć brudne naczynie do zlewu, kiedy po wnętrzu jego mieszkania rozniosła się doskonale  znana mu melodyjka. Nie zwracając uwagi na swój ubiór, a raczej jego brak podreptał w kierunku drzwi. Nie zerkając nawet przez wizjer przekręcił kluczyk w drzwiach i pociągnął klamkę zamaszystym ruchem. Jego czekoladowym tęczówkom ukazał przyjaciel. Teo pokręcił z dezaprobatą głową, rozglądając się po mieszkaniu, w którym panował totalny chaos. Znał Lucę kilka dobrych lat i wiedział, że brunet ubóstwia porządek. Potrafił się nawet nie odzywać do Emmy, gdy ta porozrzucała wszędzie torby z zakupami. 

-Stary, nie możesz tak dalej żyć.-załamał ręce Piano, wskazując nimi na bałagan panujący wokół.

-Matteo, nie mam ochoty żyć, a co dopiero dbać o mieszkanie.-wypowiada zgodnie z prawdą właściciel tego lokum. 

-Gdzie się podział stary Luca? Gdzie to jego pozytywne podejście do życia? Gdzie ten łobuzerski uśmiech?Gdzie ta roześmiana zawsze twarzyczka, o której pisano w milionach portali o najprzystojniejszych facetach?Gdzie w Tobie życie, stary?-jęknął rozżalony środkowy.-Nie wiem kim jesteś, ale chce, abyś oddał mi mojego, starego Lucę. Mojego przyjaciela.-wbił palec pomiędzy nagie żebra Vettoriego. 

-Przestań, bo już całkowicie zeświruje.

-Odpowiedz mi proszę na moje pytanie.-rzucił stanowczo Matteo.

-Odszedł razem z nią.-szepnął atakujący, unikając wzroku przyjaciela.

                                                                        ***
Spoglądał mętnym wzrokiem na pękający w szwach parkiet od rozgrzanych par i załapał się za głowę. Miał już serdecznie dość basów, które wyraźnie odczuwało jego ciało i tej cholernie głośnej muzyki szumiącej mu w uszach. Blady uśmiech wpłynął na jego usta, gdy ponownie chwycił w dłoń szklane naczynie wypełnione przeźroczystą cieczą i jego zawartość wlał w swoje gardło. Skrzywił się delikatnie, ale po chwili prosił już barmana o dolewkę. Nie liczył już, która to kolejka. Zresztą jego mózg miał teraz problem z przyswojeniem jakichkolwiek cyfr. Chciał się po prostu upić i choć na chwilę zapomnieć o uroczej brunetce. Nim mężczyzna wypełnił kieliszek na krzesło obok opadł środkowy. Piano zmierzył wzrokiem atakującego, a chwilę później jego wzrok padł na kolejną porcję wódki widniejącą w naczyniu. Widząc jak Luca wyciąga po nie dłoń pośpiesznie chwycił je w swoje powybijane palce i zawartość wylądowała w jego jamie ustnej. Syknął pod nosem i odstawił kieliszek na blat. Vettori prychnął pod nosem, opierając głowę na dłoni i przyglądając się chłopakowi. Teo z dezaprobatą wymalowaną na twarzy pokręcił głową, dostrzegając migoczące w kolorowych strumieniach światła ciemne oczy przyjaciela. Wstawił się. Zawsze zdradzały go oczy. Choćby mówił poważnie, wystarczyło spojrzeć w jego czekoladowe tęczówki, a wiadomo było, że za chwilę parsknie śmiechem, co następowało kilka sekund później. Nie umiał ukrywać swoich emocji. 

-Co Ty najlepszego robisz?-rzucił Matteo, obserwując jak przyjaciel przywołuje do siebie barmana.

-Jak to co. Bawię się.-odpowiedział z promiennym uśmiechem Luca.-Choć potańczyć.

Brunet zeskoczył z krzesła i gdyby nie szybka interwencja kumpla zaliczyłby bolesne spotkanie z podłogą. Piano zirytowany do granic możliwości chwycił 25-latka za ramię i szarpnął nim solidnie, ciągnąc go w kierunku wyjścia z lokalu. Luca nic sobie z tego nie robił i zaczął podrygiwać do rytmu piosenki, którą właśnie zapuścił DJ. W głębi duszy rozrywało środkowego, kiedy obserwował co jego przyjaciel ze sobą wyprawia. Powoli zbliżał się do dna, a on nie wiedział jak mu pomóc. Był bezsilny. Vettori nie potrafił wymazać ze swojego życia Amati, która teraz wiodła sobie szczęśliwe życie przy boku Ivana. Miała go w serdecznym poważaniu, a on upijał się do nieprzytomności, aby o niej zapomnieć. Na trzeźwo nie potrafił o niej nie myśleć. Piano pchnął atakującego na pobliską ławkę, a sam wyciągnął z kieszeni telefon. Zamówił im taksówkę, po czym opadł obok bruneta. 

-Zabiję tą sukę.-rzucił z jadem w głosie, spoglądając na przyjaciela. 

Nim się zorientował a Luca wstał i zaczął tańczyć, co wyglądało naprawdę komicznie. Środkowy mimowolnie się uśmiechnął, mrucząc pod nosem:

-Tylko po alkoholu wracasz stary Ty.

Vettori był dynamiczny, dlatego nim Włoch zauważył, a brunet spacerował już obok szatynki, która chichotała pod nosem z jego stanu. Luca tymczasem zarzucił ramię na jej plecy i zaczął mruczeć coś niezrozumiale, co jakiś czas obdarowując dziewczynę urzekającym uśmiechem. Nim spostrzegł, a ich usta dzieliły milimetry. Wtedy Teo zdecydował się zainterweniować. Oderwał bruneta od dziewczyny i objął go w pasie.

-Przepraszam za kolegę.-wypowiedział skruszony.

-Słodki jesteś.-zaśmiała się szatynka, pstrykając w nos Lucę. 

Z niezręcznej dość dla gracza Modeny sytuacji wybawił go klakson taxi. Momentalnie ruszył pędem w kierunku samochodu, wlecząc za sobą kumpla. Jakimś cudem udało mu się go wepchnąć do wnętrza auta i zapiąć. Chwilę później sylwetka atakującego leżała na łóżku, a środkowy pozbawiał go części garderoby. W końcu zostawił go przyodzianego w same bokserki i przykrył kołdrą, zamykając mieszkanie na kluczyk.

-Jest jeden plus tej sytuacji.-mruknął sam do siebie, przemierzając parmeńskie uliczki.-Choć się wyśpi.-kąciki jego ust delikatnie drgnęły.-Oj Vettori, Vettori. Czeka Cię jutro poważna rozmowa.

~*~
Tadam! Jest oto i wstęp do nowej historii. Porcelanowe Serce będzie o losach przystojnego włoskiego atakującego i brunetki, która niestety, ale dogłębnie skrzywdziła Lucę. :/ Czy Włochowi uda się zostawić przeszłość za plecami? Czy podźwignie się on po ciężkim przeżyciu? Wszystkiego dowiecie się, jeśli tylko będzie widoczna tu wasza obecność ^^ Dziękuję jeszcze raz za wszystkie opinie pod poprzednią historią i liczę na to, że ta zgromadzi was jeszcze więcej ;3 Całuje i do zobaczenia może jeszcze w tym tygodniu! ;*
PS: Jadę do Wisły na LGP i nie wiem czy wyrobię się z napisaniem nowej części :/ Dlatego też proszę o zrozumienie ;) Prevcovie także zapraszają do swojego życia! :D >>KLIK<<



6 komentarzy:

  1. Zapowiada się bardzo ciekawa historia. Gdybym tylko dorwała w swoje ręce tą laskę, która tak skrzywdziła Vettoriego to wyrwała bym jej chyba wszystkie włosy z głowy. Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że przypadła Ci do gustu i liczę na Twoją obecność;)
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Po przeczytaniu stwierdzam, że to naprawdę będzie super opowiadaniem. Zaintrygowałaś mnie od pierwszego zdania i na pewno będę tu wpadać. Ta historia ma potencjał, jest wyjątkowa.
    Pozdrawiam
    ~Eve

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku! Dziękuję za tak mile słowa od nowej czytelniczki ;*
      Pozdrawiam;*

      Usuń
  3. Zapowiada się bardzo ciekawie!
    Mam nadzieję, że wszystko sie ułoży w życiu Vettoriego i wróci do życia, bo to co teraz się z nim dzieje to jest..
    Czekam na dalsze części i pozdrawiam °Natalia :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Załamał się po stracie ukochanej. Widać, że była dla niego ważna ;/
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń