sobota, 2 lipca 2016

Sunny Italy cz. 1

Witam ;3 Sunny Italy otworzymy cykl jednopartów, na które zdecydowałam się w długim zastanowieniu ;) Mam masę pomysłów na różnorakie historię, dlatego zamiast ciągnąć to pojedynczymi blogami, postanowiłam nieco je skrócić i zamieścić na tej jednej platformie ;) Mam nadzieję, że historia przypadnie wam do gustu i przyciągnie wasze zainteresowanie ;3 Miłej lektury! ;* 
PS: Zerknijcie do zakładki Marionetki, aby zapoznać się z bohaterami powieści ;3 

Uśmiechasz się krzywo, podziwiając swoją sylwetkę przyodzianą w piękną, śnieżnobiałą suknie, rozkloszowaną od pasa po sam dół. Nie chcesz wychodzić za Simone.  Bardzo go lubisz. Barnelli to naprawdę sympatyczny chłopak, ale nie jest stworzony dla Ciebie.  Nie kochasz go. Za to darzy go takim uczuciem Twoja matka, a właściwie jego majątek. Wie, że jest Ci w stanie zaoferować bogate życie, ale Ty takiego nie chcesz. Pragniesz spełniać swoje marzenia na kortach tenisowych i to ze swoich sukcesów się utrzymywać. Tym bardziej nie zamierzasz się teraz poświęcać rodzinie, a jedynie swojej pasji i jedynej miłości, czyli sportowi. Odwracasz głowę w stronę stojącego w progu, opierającego się nonszalancko o kurtynę drzwi Antka, posyłając mu blady uśmiech. Kowalski zna cię jak nikt inny we Włoszech. Poznałaś go dość przypadkowo, gdy oberwał piłką podczas jednego z treningów. Był i jest Twoim fanem, ale także przyjacielem. Nagle podchodzi do Ciebie i zamyka cię w swoich ramionach, doskonale zdając sobie sprawę z zaistniałej  sytuacji. Tylko on zna prawdę.

-Amelia musisz się w końcu jej postawić.-szepcze do Twojego ucha.-Jeśli tego nie zrobisz zmarnujesz sobie życie.

-Ale ona mnie znienawidzi.-spoglądasz zaszklonymi oczami w ciemne tęczówki chłopaka.

-No i co z tego?! To Twoje życie i masz prawo być szczęśliwa.-muska ustami twoje czoło.-Przemyśl to.

Po tych słowach jego sylwetka znika za drzwiami, a ty opadasz na łóżko, wzdychając głośno. Czego to musi być tak skomplikowane?! Czego nie możesz być po prostu szczęśliwa?! Przymykasz powieki i starasz się uspokoić skołatane serce. Lada moment masz opuścić dom i zameldować się pod ołtarzem. Nie chcesz wsiadać do tej cholernej, ekskluzywnej limuzyny. Nie chcesz tego wszystkiego. Zrezygnowana jednak  podrywasz się z miejsca i spokojnym krokiem opuszczasz pokój, pokonujesz schody i meldujesz się na parterze domu. Starsza kobieta wpatruje się w Ciebie wzruszana a także dumna i zamyka Cię w swoim silnym, matczynym uścisku. Jest taka szczęśliwa. Jej jedyna córeczka wychodzi za mąż. Czego chcieć więcej od życia? Oczywiście po za wnukami niczego więcej.  Sznurujesz wargi i starasz się powstrzymać gromadzące się pod powiekami łzy. Tak bardzo nie chcesz jej zranić, ale nie masz wyjścia.  Odrywasz się od rodzicielki i wymijasz ją, kierując się w stronę drzwi. Zagryzasz wargę, aby powstrzymać słoną ciecz i omiatasz wzrokiem zebranych przed rezydencją Witańskich. Po chwili spuszczasz jednak wzrok i posyłasz im łagodny uśmiech, wsiadając do samochodu. Antek kręci z dezaprobatą głową i układa dłoń na Twoim ramieniu.

-Co kolwiek byś nie zrobiła wiedz, że zawsze będę Cię wspierał.-obdarza Cię subtelnym uśmiech.

-Dziękuję Antoś.-wyszeptujesz, a kąciki Twoim ust mimowolnie unoszą się ku górze.

Zapinasz pas i obserwujesz migoczący za oknem krajobraz. Starasz się być silna. Nawet nie spostrzegasz, kiedy limuzyna zatrzymuje się przed skromnym, małym kościółkiem. Z pomocą przyjaciela wysiadasz z samochodu i podążasz w kierunku wejścia do budynku. W wejściu przechwytuje Cię pękający z dumy ojciec, dziękując Kowalskiemu skinięciem głowy. Po wnętrzu budynku rozbrzmiewa masz Mandelsona, który rozdziera Twoje serce na dwie części. Teraz albo nigdy. Podążasz przy boku starszego mężczyzny w kierunku ołtarza. Twoim oczom ukazuje się wysoka postura Twojego przyszłego męża. Brunet odwraca się i posyła Ci łagodny uśmiech. W końcu przystajesz obok Simone, zerkając na niego kątem oka. Jest taki szczęśliwy. Jego ciemne oczy połyskują iskierkami euforii i mienią się niczym gwiazdy na niebie. Nie możesz mu tego zrobić. Jego kruche serce tego nie wytrzyma. Włoch splata wasze dłonie, gładząc kciukiem zewnętrzną część Twojej ręki. Dlaczego to musi być tak trudne?Wbijasz zęby w dolną wargę, aby powstrzymać gromadzące się pod powiekami łzy.

-Zebraliśmy się tutaj aby połączyć węzłem małżeńskim Simone Barnelliego i Amelie Witańską. -po wnętrzu kościoła roznoszą się słowa kapłana. -Jeśli ktoś jest temu przeciwny niech wypowie się teraz albo zamilknie na wieki.

Błagasz w myślach, aby pojawił się śmiałek, który przerwie tą cholerną ceremonię. Odwracasz głowę i spoglądasz z nadzieją na Antka. Polak wzrusza jedynie ramionami i spuszcza wzrok. Wszystko zależy od Ciebie. Myśli na tyle silnie otulają Cię, że nawet nie zauważasz, kiedy kapłan przechodzi do przysięgi.

-Amelio biorę sobie Ciebie za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńska oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Bóg w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.-jego przenikliwe spojrzenie sprawia, że Twoje serce krwawi.

Nie masz wyboru Ty albo on. Twoje szczęście vs jego szczęście. Za dużo poświęcałaś dla innych, pozostawiając siebie na pastwę losu. Nie dasz jej tej satysfakcji. Nie uwięzi Cię w związku z Simone. Chwytasz suknie w nadgarstki i unosisz głowę, spoglądając głęboko w wesołe oczęta Włocha.

-Simone ja nie mogę.-wyszeptujesz łamiącym się głosem.

Odwracasz się w kierunku zebranych gości i opuszczasz ołtarz, biegnąc przed siebie. Zamykasz za sobą potężne drzwi budynku i oddychasz z ulgą. Jesteś wolna.
Mimowolnie kąciki Twoich ust zastygają na wyżynach. Zrobiłaś to. Uwolniłaś się z pod władzy matki. Nie wpadłaś w jej sidła. Spokojnym krokiem przemierzasz kościelny dziedziniec, łkając cicho. Słona ciecz spływa sumieniami po Twoich policzkach, pociągając za sobą strugi czarnej maskary. To nie są jednak łzy bólu, a łzy szczęścia. Co teraz będzie? Przecież ona Cię znienawidzi. Gdzie się teraz podziejesz? Wzruszasz jedynie ramionami i postanawiasz żyć chwilą. Zatrzymujesz się przed ogrodzeniem kościółka i opadasz na niewielki murek. Przymykasz powieki i pozwalasz zaczerpnąć płucom świeżego powietrza. Skupiona na uspokojeniu skołatanego serca i przyśpieszonego nieco oddechu nie zauważasz nawet bruneta spoczywającego niedaleko Ciebie. On natomiast rzuca na Ciebie przelotne spojrzenie i kręci z łobuzerskim uśmiechem głową. Irytuje go ludzie, którzy są gotowi na ślub a potem zwyczajnie zwiewają z przed ołtarza. Dyskretnie zmniejsza dzielący was dystans i opada obok Ciebie, muskając Twoją szyję swoim ciepłym oddechem. Momentalnie wzdrygasz się i otwierasz oczy, spoglądając na niego ze zmarszczonymi brawami.

-Zwiałaś z przed ołtarza?-unosi jedną z brwi.

Badasz czujnym spojrzeniem jego twarz, stwierdzając, że jest całkiem przystojny. Ciemne tęczówki wpatrują się w Ciebie ze skupieniem, a brązowe, gęste włosy powiewają na delikatnym wietrze.

-Owszem.-rzucasz, nie spuszczając z niego wzroku.

-Dupek?

-Nie. Mamusia wtrąciła się w moje życie i tak to musiało się skończyć.-wzruszasz ramionami.

-Rozumiem. Chcesz?-wyciąga w Twoim kierunku paczkę papierosów.

-Chętnie. Muszę się odstresować. Dzięki.-kącik Twoich ust delikatnie drga.

Wyciągasz z paczki szluga i obracasz go w dłoniach. Ostatni raz paliłaś przed swoim pierwszym meczem, czyli jakieś 6 lat temu.  Chłopak podpala go zapalniczką i także chwyta w palce wyrób tytoniowy. Zaciąga się i wypuszcza powietrze ze świstem, obserwując jak dym rozwiewany jest przez wiatr. Przyglądasz mu się kątem oka i w tym wydaniu wydaje Ci się całkiem seksowny. Skądś go kojarzysz. Rozsuwa czarną bluzę z adidasa i okrywa Cię nią, dostrzegając na Twoich odkrytych ramionach gęsią skórkę. Dziękujesz mu skinięciem głowy i przymykasz powieki, zaciągając się używką.

-Tak w ogóle jestem Alex. -wyciąga dłoń w Twoim kierunku i posyła Ci subtelny uśmiech.

-Amelia.-ściskasz ją i czujesz przyjemny dreszczyk przebiegające Twoje ciało.

Brunet wpatruje się w Ciebie czekoladowymi tęczówkami, starając się wybadać z Twoich oczu jakiekolwiek emocje. Musisz przyznać, że jego ciemne oczęta są naprawdę przepiękne. W pewnym momencie uwalnia swoją rękę z Twojego uścisku i odwraca wzrok. Chyba poczuł to samo co Ty.



8 komentarzy:

  1. No ciekawe i to bardzo. Dobrze zrobiła, że zwiała z przed ołtarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawie to dopiero będzie :D
      Dziękuję za koma i pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. 😍 Jestem pewna, że ciekawie to dopiero będzie. Po Tobie można spodziewać się wszystkiego. Fajny pomysł :)
    Zajrzysz na moje blogi? Chciałabym poznać Twoją opinię.
    http://chce-jak-ksiezniczka-z-ksieciem.blogspot.com/
    https://nadzieja-w-moim-sercu.blogspot.com/
    http://czas-wrocic-do-gry.blogspot.com/
    Życzę weny i czasu :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda to prawda :D
      Dziękuję i pozdrawiam ;*
      Jak nadrobię swoje blogi to może na Twoje zawitam ^^

      Usuń
  3. Calkiem fajnie cała historia się zapowiada i myślę, ze naprawdę będzie ciekawie! Nie mogę doczekać się dalszych części :))
    °Natalia
    PS. Tak dawno nie dodawalam pod twoimi opowiadaniami komenatrzy, że aż zapomniałam jak to sie robi.. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że do mnie wróciłaś :D
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  4. mam dziwny fetysz... fajki *-*

    OdpowiedzUsuń